niedziela, 23 maja 2010

Świadectwo

19.05.2010
Witam serdecznie!

Znam te stronę już dawno razem z Danutą, która jest ze mną w Polskiej Oazie w Medziugorje, jest tam WIELKIE SERCE, to sie czuje.
Dzięki za te możliwość, że może tam być moje świadectwo.
Moim zadaniem, charyzmatem, który ukierunkował sie w Medziugorje jest pomoc kobietom poranionym po aborcji. Potwierdzenie mojej drogi otrzymałam we wrześniu 1999, kiedy po raz pierwszy przyjechałam do Medziugorje. Tam razem ze wspólnotą z Niemiec odprawialiśmy Drogę Krzyżową, przy VII Stacji otrzymałam tekst modlitwy, była to modlitwa za kobiety, które cierpią po grzechu przeciw życiu, a była to modlitwa, której autorem był o.Slavko.

Panie Jezu, proszę Cię za wszystkimi kobietami,
które zabiły w sobie życie, uzdrów im serce i duszę,
przebacz grzech i spraw, aby służyły życiu...


Ta modlitwa została wyryta w moim sercu i przez te wszystkie lata dojrzała, modlę się za poranione kobiety, również i za tymi, które cierpią po poronieniach, mogę również polecić moje doświadczenie opisane w moim świadectwie nadania imion dzieciom utraconym.

Załączam moje świadectwo , serdecznie pozdrawiam z Medziugorje.

Wiesława
Fot. Bartosz Bobkowski
List do Siostry


Misericordias Domini in aeternum cantabo!
Droga Siostro!
Piszę do Ciebie ten list z nadzieją, że może on Ci pomóc!


Jestem matką siedmiorga dzieci. Troje urodziłam, dla czworga stałam się miejscem śmierci.
Chociaż wydarzyło się to dawno, bo ponad trzydzieści lat temu i przygotowując się do pierwszej Komunii świętej najstarszego syna byłam u spowiedzi otrzymując rozgrzeszenie, poranienie pozostało. Temat ten głęboko zamknęłam, schowałam starając się zapomnieć. To moje "zapomnienie" polegało tylko na tym, że nigdy i z nikim nie mówiłam o przerywaniu ciąży. Słysząc jak inni poruszali ten temat byłam pełna niepokoju, smutku i bólu. Mijały lata, dochodziły różne problemy życiowe jak: wyjazd z rodziną do Niemiec, troska o dorosłe już dzieci i wiele innych kłopotów. Depresja. Leczenie psychosomatyczne trwało prawie dziesięć lat. Trzy razy byłam w sanatorium. Lekarze starali się mi pomóc, znaleźć przyczynę choroby, ja natomiast widziałam tylko moje obecne problemy. Całkowite zagubienie i pragnienie ucieczki, ale dokąd? Zamknięty krąg. Beznadzieja.

Przez te wszystkie lata, chociaż chodziłam do kościoła, to naprawdę tylko "chodziłam". Bałam się Pana Boga. Wydawało mi się , że jestem niegodna tam przychodzić.

Tylko do Maryi miałam odwagę się zwrócić, została moją powierniczką, do Niej zwracałam się z moimi problemami, ale sama niewiele robiłam. Będąc w Polsce w roku 1997 weszłam do księgarni katolickiej i na bocznym stoliku spostrzegłam "Dzienniczek" siostry Faustyny Kowalskiej, który natychmiast kupiłam. Zadziwiło mnie Boże miłosierdzie! Zadziwiło i spowodowało pragnienie doświadczenia go, lecz dusza moja była głucha. Zaczęłam odmawiać Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Uparcie i ciągle. Wynotowałam sobie wszystkie słowa Pana Jezusa zapisane przez świętą Faustynę. Szczególnie głęboko poruszyły mnie słowa Pana Jezusa, które zapisała w Zeszycie Piątym, 1541: "Córko moja, zachęcaj dusze do odmawiania tej koronki, którą ci podałem. Przez odmawianie tej koronki podoba mi się dać wszystko, o co mnie prosić będą. ...Napisz dla dusz strapionych: Gdy dusza ujrzy i pozna ciężkość swych grzechów, gdy się odsłoni przed oczyma jej duszy cała przepaść nędzy, w jakiej się pogrążyła, niech nie rozpacza, ale z ufnością niech się rzuci w ramiona mojego miłosierdzia, jak dziecko w objęcia ukochanej matki. Dusze te mają pierwszeństwo do mojego litościwego serca, one mają pierwszeństwo do mojego miłosierdzia." Czytałam i płakałam, i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. I wtedy właśnie, kiedy wołanie: "Jezu ufam Tobie" było moim SOS, we wrześniu 1998 roku odbyły się rekolekcje prowadzone przez O. Józefa Kozłowskiego z Odnowy w Duchu Świętym w Łodzi wraz z Zespołem Ewangelizacyjnym "Mocni w Duchu". Pomyślałam wtedy , że tylko Duch Święty może mnie oświecić. I tak się stało! Z pragnieniem ponownego wyznania grzechów przeciwko życiu, udałam się do konfesjonału otrzymując dar: modlitwę uwolnienia ze skutków grzechów. Nareszcie opadły okowy, zaczęłam rozumieć przyczynę mojej depresji. Zachwyciło mnie nieskończone, przebaczające Boże miłosierdzie, którego tyle lat nie rozumiałam. Zrozumiałam wreszcie i wybaczyłam również sobie. Przeżyłam Seminarium Życia w Duchu Świętym. Cotygodniowe spotkania w grupie modlitewnej z ludźmi, którzy otwierali swoje serca Jezusowi, aby w nich mieszkał i przemieniał je, dawały mi siłę . I już nie było pustki. Powróciła radość życia.

Zostałam uzdrowiona z depresji. I znowu zadziwienie, że i mnie Pan uzdrowił! Lecz o moich dzieciach tych, którym nie dałam żyć myślałam i dziwna tęsknota trwała. Dzięki łasce jaką jest kierownictwo duchowe, weszłam na drogę pokuty. Moja adopcja duchowa, którą nazwałam "Poczęciem Miłości" trwająca dziewięć miesięcy, to uznanie sercem, pokochanie moich dzieci. Codziennie jedna tajemnica różańca, a więc przez Maryję, Matkę. Do tego zapragnęłam, aby te dziewięć miesięcy było nowenną uwielbienia Boga Dawcy Życia, przez codzienne rozważanie i obserwowanie rozwoju dziecka w łonie matki. Więc wielbiłam Boga w genach, chromosomach, w każdej nowej komórce, ...Zachwyciłam się cudem i pięknem rozwoju nowego życia, ale i trwał ból, który nazwałam "bólem prawdy o sobie". Ten ból był mi potrzebny, uczył miłości. Z Maryją rozmawiałam o moich dzieciach i prosiłam Ją , aby przekazywała im moją miłość .Moje poranienie wewnętrzne było tak głębokie, że nie mogłam się do nich zwrócić bezpośrednio. Zapragnęłam wreszcie, i mogłam to pragnienie powierzyć Maryi, aby moje dzieci miały imiona. Prosiłam Ją tak: "Widzisz Mamo z jakim pragnieniem jestem u Ciebie i jakie to mają być imiona, przecież nie znam ich płci, zaradź, pomóż mi w tej sprawie, proszę." Był to koniec siódmego miesiąca mojej modlitwy miłości, w przeddzień święta M. B. Częstochowskiej. Następnego dnia rano spiesząc się do pracy pomyślałam sobie, że przeczytam tylko dwa zdania z Pisma Świętego, bo już i tak jestem prawie spóźniona.

Otworzyłam więc i przeczytałam: Dn 1, 6 - 7 "Spośród synów judzkich byli wśród nich Daniel, Chananiasz, Miszael i Azariasz. Nadzorca służby dworskiej nadał im imiona, ..." Więc mogę nadać imiona moim czterem synom! Cała w dziękczynieniu wybiegłam do pracy. Moi synowie otrzymali imiona: Mateusz, Marek, Łukasz i Jan. Po raz pierwszy zwróciłam się do nich bezpośrednio nadając im kolejno imiona i prosząc ich o przebaczenie.

Droga Siostro!
Po przejściu drogi mojej pokuty, która jest miłością , miłością do Boga Dawcy życia i duchowym powiązaniem miłości z moimi dziećmi, weszłam na drogę służby życiu. Nawiązałam kontakt z panią Wiesławą Kowalską z Centralnego Ośrodka Krzewienia Duchowej Adopcji na Jasnej Górze. Pragnę krzewić modlitwę duchowej adopcji, która odmawiana jest w intencji dziecka zagrożonego zabiciem w łonie matki. Pozdrawiam Cię z miłością i pamięcią w modlitwie.

Wiesława Maria Kocambasi

Powyższy list napisałam na początku 2001 roku. Podjęłam służbę życiu poprzez krzewienie modlitwy duchowej adopcji dziecka poczętego i poprzez moje świadectwo. Z okazji rekolekcji Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego na Jasnej Górze w dniach 21-23 listopada 2008 roku pod hasłem: „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus” postanowiłam podzielić się moim doświadczeniem służby życiu.

Otóż moja pokuta trwała od dnia 02 lutego a zakończyła się w dniu 01 listopada w Uroczystość Wszystkich Świętych w 2000 roku, Roku Jubileuszowym, roku szczególnej łaski. W tym dniu zapragnęłam podziękować Panu Bogu za dar życia. Otworzyłam się do rodziny i wspólnoty, zaprosiłam wszystkich na spotkanie najpierw w parafii, w Polskiej Misji Katolickiej w Ludwigsburgu , gdzie na moją prośbę kapłan prowadzący mnie odprawił Mszę św. w intencji dzieci nienarodzonych, w której dziękowałam Panu Bogu za dar ich życia. Cała moja droga pokuty była uwielbieniem Boga w darze życia. One żyją, spotkam je, są osobami zmarłymi. A więc potrzebna jest Msza św. Tak czułam. Potem w kapliczce Maryjnej, gdzie modliłam się w czasie pokuty, odbyło się nadanie imion dzieciom. Kapłan przeczytał ewangelię o Zwiastowaniu Pańskim, i wyjaśnił co znaczy „chrzest pragnienia” dla osób nieochrzczonych w Kościele. Nastąpiła modlitwa uwielbienia i dziękczynienia, dzięki której otworzyłam się i wypowiedziałam moje podziękowanie Bogu za dar drogi pokuty, a po niej nadałam kolejno imiona moim dzieciom. Po raz pierwszy odezwałam się osobowo, prosto do ich serc. Zapalając świecę mówiłam kolejno tak: ” Synu, nadaję Ci imię Mateusz ( Marek, Łukasz ,Jan), wyznaję ci moją miłość i proszę cię o przebaczenie”. Wieczorem na cmentarzu zapaliłam 4 lampki jako znak ich życia ze wzruszeniem i miłością.

Moje świadectwo, sprawia ból, wiem o tym, ponieważ i ja go ciągle czuję, ale również powoduje „przebudzenie”. Tego doświadczam już siedem lat. Cierpienie bowiem po grzechu przeciw życiu jest wielkie, wszelcy doradcy, współuczestnicy tego grzechu odchodzą. Matka zostaje z bólem do końca życia. O tym nie da się zapomnieć.

Jest Jezus i Jego Miłosierdzie i Miłość. Ku wolności wyswobodził nas Chrystus.

Jemu więc oddałam pod krzyż wszystkie skutki moich grzechów. Zaufałam i ufam. Podjęłam służbę życiu krzewiąc tę modlitwę miłości życia i Jego Dawcy. Pan prowadzi mnie poprzez tę modlitwę na służbę życiu od poczęcia do naturalnej śmierci, a więc na wszystkich etapach życia, również ludziom poranionym z braku miłości, często już od poczęcia.

Matkom poranionym polecam to, co sama przeżyłam we wspólnocie, w Kościele:

- modlitwę do Ojca Niebieskiego o poznanie imienia swoich nienarodzonych dzieci (również zmarłym na skutek poronienia, tęsknota za nimi w sercach takich matek trwa), On wezwał wszystkich po imieniu i ma nasze imiona wyryte na obu Swoich dłoniach…,
- nadanie imion dzieciom,
- prośbę o przebaczenie i wyznanie swojej miłości nienarodzonym,
- uznanie ich za zmarłe osoby, zapalenie światła na cmentarzu,
-zamówienie dziękczynnej Mszy św. za poczęte życie jako znak miłości Boga i daru życia
- podjęcie służby życiu.

Słowa Ojca Świętego Jana Pawła II, na które trafiłam zaraz po zakończeniu drogi pokuty są dla mnie umocnieniem, potwierdzeniem tego co we mnie dojrzało na drodze pokuty, drogowskazem na drodze służby życiu:

„Szczególną uwagę pragnę poświęcić wam, kobiety, które dopuściłyście się przerwania ciąży. Kościół wie, jak wiele czynników mogło wpłynąć na waszą decyzję, i nie wątpi, że w wielu przypadkach była to decyzja bolesna, może nawet dramatyczna. Zapewne rana w waszych sercach jeszcze się nie zabliźniła. W istocie bowiem to, co się stało, było i jest głęboko niegodziwe. Nie ulegajcie jednak zniechęceniu i nie traćcie nadziei. Starajcie się raczej zrozumieć to doświadczenie i zinterpretować je w prawdzie. Z pokorą i ufnością otwórzcie się - jeśli tego jeszcze nie uczyniłyście - na pokutę: Ojciec wszelkiego miłosierdzia czeka na was, by ofiarować wam swoje przebaczenie i pokój w Sakramencie Pojednania. Odkryjecie, że nic jeszcze nie jest stracone, i będziecie mogły poprosić o przebaczenie także swoje dziecko: ono teraz żyje w Bogu. Wsparte radą i pomocą życzliwych wam i kompetentnych osób, będziecie mogły uczynić swoje bolesne świadectwo jednym z najbardziej wymownych argumentów w obronie prawa wszystkich do życia. Poprzez wasze oddanie sprawie życia, uwieńczone być może narodzinami nowych istot ludzkich i poświadczone przyjęciem i troską o tych, którzy najbardziej potrzebują waszej bliskości, ukształtujecie nowy sposób patrzenia na życie człowieka.” ( Evangelium vitae, p.. 99)

Pozdrawiam Cię z darem modlitwy
Wiesława Maria Kocambasi

PS. Bardzo dziękuję za świadectwo i za całe dobro jakie doświadczyłem od Pani w Medziugorje! Pozdrawiam i jak dobry Bóg pozwoli do zobaczenia w lecie u naszej ukochanej Mateczki.