wtorek, 31 marca 2009

Duchowa Adopcja Dziecka Poczętego

Duchowa Adopcja



„Święta Boża Rodzicielko i Matko Dobrej Rady. Przyrzekamy Ci z oczyma utkwionymi w żłóbek betlejemski, że odtąd staniemy na straży budzącego się życia. Walczyć będziemy w obronie każdego dziecięcia i każdej kołyski równie mężnie, jak nasi ojcowie walczyli o byt i wolność narodu, płacąc obficie krwią własną. Gotowi jesteśmy raczej śmierć ponieść, aniżeli śmierć zadać bezbronnym. Dar życia uważać będziemy za największą łaskę Ojca wszelakiego życia i za najcenniejszy skarb Narodu.”

Duchowa Adopcja
Modlitwy za dzieci zagrożone
Duchowa Adopcja Dzieci Nienarodzonych

Duchowa Adopcja - Odpowiedzi na najczęściej stawiane pytania.
1. Co to jest Duchowa Adopcja?
Duchowa Adopcja jest modlitwą w intencji dziecka zagrożonego zabiciem w łonie matki. Trwa dziewięć miesięcy i polega na codziennym odmawianiu jednej tajemnicy różańcowej - radosnej, bolesnej lub chwalebnej (Ojcze nasz i 10 Zdrowaś Maryjo) oraz specjalnej modlitwy w intencji dziecka i jego rodziców. Do modlitw można dołączyć dowolnie wybrane dobre postanowienia.

2. Jakie mogą być dodatkowe postanowienia?
Dodatkowymi postanowieniami mogą być np.: częsta spowiedź i Komunia święta, adoracja Najświętszego Sakramentu, czytanie Pisma Świętego, post o chlebie i wodzie, walka z nałogami, pomoc osobom potrzebującym dodatkowe modlitwy jak litanie, nowenny, koronki... Należy podejmować postanowienia realne, mając na uwadze indywidualne możliwości wykonania.

3. Czy można podejmować Duchową Adopcję bez dodatkowych postanowień?
Tak. Dodatkowe postanowienia nie są obowiązkowe, choć adoptujący chętnie je podejmują.

4. Jak zrodziła się Duchowa Adopcja?
Powstała po objawieniach w Fatimie, stając się odpowiedzią na wezwanie Matki Bożej do modlitwy różańcowej, pokuty i zadośćuczynienia za grzechy, które najbardziej ranią Jej Niepokalane Serce. W roku 1987 została przeniesiona do Polski. Pierwszy ośrodek Duchowej Adopcji powstał przy kościele Ojców Paulinów w Warszawie. Stąd Duchowa Adopcja rozprzestrzenia się na kraj i poza jego granice.

5. Jakie są owoce Duchowej Adopcji?
Duchowa Adopcja skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne, spowodowane grzechem aborcji. Pozwała matkom odzyskać wiarę w Boże Miłosierdzie, przynosząc pokój ich sercom. Jako bardzo konkretny, bezinteresowny i osobisty dar (modlitwy, ofiary i postu), pomaga (W szczególności ludziom młodym) kształtować charakter, walczyć z egoizmem, odkrywać radość odpowiedzialnego rodzicielstwa, uzdalniając do postrzegania miłości i seksu oczyma Boga. Ucząc systematycznej modlitwy i pozytywnego działania, pogłębia kontakt z Bogiem. Pomaga odkrywać głęboki sens zaniedbanych praktyk ascetycznych. Może się stać czynnikiem odrodzenia wspólnej modlitwy i miłości w rodzinach.

6. Kto może podejmować Duchową Adopcję?
Każdy. Osoby świeckie, konsekrowane, mężczyźni, kobiety, ludne w każdym wieku. Jedynie dzieci podejmują Duchową Adopcję pod opieką rodziców.

7. Ile razy można podjąć Duchową Adopcję?
Można podejmować ją wielokrotnie, pod warunkiem wypełnienia poprzednich zobowiązań.

8. Czy trzeba za każdym razem składać przyrzeczenia?
Tak.

9. Czy można adoptować więcej niż jedno dziecko?
Duchowa Adopcja dotyczy jednego dziecka.

10. Czy wiemy, jakiej narodowości będzie adoptowane dziecko?
Nie wiemy. Imię dziecka zna jedynie Bóg.

11. Skąd pewność, że Bóg wysłucha mojej modlitwy?
Naszą pewność opieramy na wierze we Wszechmoc i nieograniczone Miłosierdzie Boże. Bóg jest dawcą życia i Jego wolą jest, by każde poczęte dziecko żyło i było otoczone miłością rodziców.

12. Czy jest grzechem, jeżeli danego dnia zapomni się odmówić modlitwę?
Zapomnienie nie jest grzechem. Grzechem jest świadome i dobrowolne zlekceważenie składanego Bogu przyrzeczenia.

13. Czy przerywa się Duchową Adopcję, gdy zaniedbało się modlitwę przez dłuższy czas?
Długa przerwa (miesiąc, dwa) przerywa Duchową Adopcję. Należy wtedy ponowić przyrzeczenie i starać się je dotrzymać. W wypadku krótkiej przerwy należy Duchową Adopcję kontynuować, przedłużając modlitwę o opuszczone dni.

14. Czy Duchową Adopcję mogą podejmować osoby żyjące w związkach niesakramentalnych?
Tak, podobnie jak i osoby rozwiedzione.

15. Czy ważna jest Duchowa Adopcja podjęta za pośrednictwem radia?
Tak.

16. Czy przyrzeczenia Duchowej Adopcji muszą być składane w formie uroczystej, wyłącznie w kościele w obecności kapłana?
Wskazane jest, by przyrzeczenia były przeprowadzane uroczyście, chociaż można je złożyć także prywatnie.

17. Czy Duchową Adopcję mogą podejmować osoby, które nie uczestniczyły w przygotowaniach — chore, niepełnosprawne, w sędziwym wieku?
Tak. Mogą podejmować prywatnie.

18. W jaki sposób można złożyć przyrzeczenia prywatnie?
Odczytać formułę przyrzeczenia (najlepiej przed krzyżem lub obrazem) i od tego momentu przez kolejnych dziewięć miesięcy odmawiać jedną dowolnie wybraną tajemnicę różańca oraz modlitwę w intencji dziecka i rodziców. W celu zapamiętania dobrze jest zapisać datę rozpoczęcia i zakończenia modlitwy.

19. Jak krzewić modlitwę Duchowej Adopcji?
Pozyskać kilka osób zainteresowanych Duchową Adopcją
Uzyskać zgodę księdza proboszcza na przeprowadzenie przyrzeczeń Duchowej Adopcji w kościele
Skontaktować się z ośrodkami Duchowej Adopcji, gdzie można uzyskać materiały, pełne informacje oraz pomoc w przeprowadzeniu przyrzeczeń.

Formuła przyrzeczenia Duchowej Adopcji
(Duchowa Adopcja - modlitwy za dzieci zagrożone - Duchowa Adopcja dzieci Nienarodzonych.)
Wszyscy razem:
„Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że za kryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie”.

Powtarzamy za celebransem lub każdy osobno:
„Najświętsza Panno, Bogarodzico Maryjo, wszyscy Aniołowie i Święci. Wiedziony(a) pragnieniem niesienia pomocy w obronie nienarodzonych, ja postanawiam mocno i przyrzekam, że

od dnia . . . . .
w święto/uroczystość . . . .

biorę w Duchową Adopcję jedno
dziecko, którego imię jedynie Bogu jest wiadome, aby przez dziewięć miesięcy każdego dnia modlić się o uratowanie jego życia oraz o sprawiedliwe i prawe życie po urodzeniu. Tymi modlitwami będą:
—jedna tajemnica różańca
— moje dobrowolne postanowienia
— modlitwa, którą dziś po raz pierwszy odmówię.

Modlitwa codzienna
Panie Jezu, za wstawiennictwem Twojej Matki, Maryi, która urodziła Cię z miłością, oraz za wstawiennictwem św. Józefa, człowieka zawierzenia, który opiekował się Tobą po narodzeniu, proszę Cię w intencji tego nienarodzonego dziecka, które duchowo adoptowałem, a które znajduje się w niebezpieczeństwie zagłady. Proszę, daj rodzicom miłość i odwagę, aby swoje dziecko pozostawili przy życiu, które Ty sam mu przeznaczyłeś. Amen.

Podczas Mszy św. w intencji dzieci zabitych przed narodzeniem, z obrazu Matki Bożej z GUADALUPE, w Sanktuarium w Meksyku, wydobyło się światło, które - na oczach tysięcy wiernych - utworzyło kształt ludzkiego EMBRIONU Zjawisko zostało sfotografowane przez obecnych w świątyni. Zdjęcia wizerunku Matki Bożej ze świetlnym embrionem można zobaczyć na stronie internetowej Francuskiego Stowarzyszenia Katolickich Pielęgniarek i Lekarzy (www.acimps.org). Jego działacze przypuszczają, że Maryja pokazała w swym łonie obraz nienarodzonego Jezusa.





poniedziałek, 30 marca 2009

"Tryptyk Jerozolimski"

Historia tryptyku Jerozolimskiego zatytułowanego "Brama Jerozolimska"rozpoczęła się trzy lata temu w sanktuarium "Królowej Pokoju" w Medziugorje...


Stowarzyszenie Communita Regina Della Pace powstało w celu działania na rzecz pokoju i pojednania między ludźmi. Doświadczenie skutków wojny w byłej Jugosławii jak i braku porozumienia pomiędzy różnymi narodami, religiami i wyznaniami w wielu częściach świata, w tym również w Jerozolimie, skłoniło członków założycieli Stowarzyszenia do podjęcia działań szerzących ideę modlitwy o pokój. Obecnie głównym celem Stowarzyszenia jest zorganizowanie wieczystej adoracji Najświętszego Sakramentu w Jerozolimie przy IV stacji Drogi Krzyżowej, którą w przeszłości opiekowali się Polacy.W tym celu została wykonana nastawa ołtarzowa w formie tryptyku wraz z monstrancją. Artyści z pracowni Drapikowski Studio z Gdańska stworzyli imponujące dzieło o typowo polskim charakterze. Zanim „Niebiańska Jerozolima" na stałe trafi do Ziemi Świętej wędruje dziś po sanktuariach i katedrach w Polsce i w Niemczech, gdzie organizowane są modlitwy o pokój na świecie i w Jerozolimie. Bezpośrednio przed dotarciem do Ziemi Świętej planowane jest wystawienie tryptyku w Rzymie i poświęcenie go przez Ojca Świętego Benedykta XVI. Pielgrzymce ołtarza i monstrancji towarzyszy zbiórka funduszy na pokrycie kosztów ich powstania.
Wszystkich pragnących pokoju na świecie i w Ziemi Świętej prosimy o modlitwę w tej intencji.
Realizacja dzieła „Niewiasta z Jeruzalem - Królowa Pokoju" („Niebiańska Jerozolima") będącego nastawą ołtarzową wraz z monstrancją powstała dla miasta, zwanego Miastem Pokoju, by z tego miejsca wypływała modlitwa w intencji o pokój w Ziemi Świętej i na całym świecie. Jest ona w wymiarze religijno-artystycznym wypełnieniem słów skierowanych do wiernych przez Ojca Świętego Benedykta XVI w „Orędziu na Światowy Dzień Pokoju" 1 stycznia 2007 r. Jest tam napisane m.in.: Pragnę zwrócić się z gorącym apelem do Ludu Bożego, aby każdy chrześcijanin poczuł, że jego zadaniem jest być niezmordowanym budowniczym pokoju i wytrwałym obrońcą godności osoby ludzkiej i jej niezbywalnych praw. W kwietniu 2007 roku przedstawiony został w Jerozolimie projekt monstrancji, który egzarcha Kościoła katolickiego Ormian, msgr. Raphael Minassian rozwinął do pomysłu wykonania nastawy ołtarzowej. W styczniu 2008 r. rozszerzony projekt uzyskał pełną aprobatę patriarchów. Nastawa ołtarzowa, realizowana do kaplicy Adoracji Najświętszego Sakramentu w Jerozolimie ma charakter tryptyku symbolizującego bramę ukazującą przejście ze Starego Przymierza do Nowego. Zamknięty, nawiązuje do stylu romańskiego, ukazuje Ziemskie Jeruzalem. Na planie Grobu Bożego, w centralnej części reliefu przedstawiona jest postać ukrzyżowanego Chrystusa, u boku którego ukazany jest Ojciec Święty Jan Paweł II, sprawujący Eucharystię, czyli Ofiarę, będącą obietnicą życia wiecznego. Na skrzydłach tryptyku umieszczone zostały symbole zawarte w Apokalipsie św. Jana, z których można odczytać treści inspirujące do zadania pytań: czy to się już zdarzyło, czy dopiero nastąpi? Tak jest m.in. w wypadku, kiedy odnajdujemy płaskorzeźbę Czterech Jeźdźców Apokalipsy. Symboliczna scena Sądu Ostatecznego odnosi się do słów Pana Jezusa, zapisanych przez św. Jana Ewangelistę: Ja jestem bramą, jeśli kto wejdzie przeze mnie, będzie zbawiony.Chrystusa-Bramę i wchodzimy do Niebiańskiej Jerozolimy. Klimat gotyckiej formy rozedrganej świetlistymi rozetami symbolizuje Nową Ziemię, Nowe Niebo. Źródłem światła- ważnego elementu Jerozolimy z apokaliptycznej wizji św. Jana jest przede wszystkim Bóg - odziany „światłością jakby szatą". Na skrzydłach otwartego tryptyku, nawiązując do wizji św. Jana, przedstawieni zostali Dwaj Świadkowie, którzy jak dwa drzewa oliwne, jak dwa świeczniki, w prorockiej wizji ukazują powołanie i zadanie wszystkich chrześcijan, aby dawać czytelne i wiarygodne świadectwo, czyli wytrwale wyznawać wiarę w Chrystusa wobec świata. Odrzucenie tego świadectwa stanie się jednym z powodów sądu nad światem. Los świadków jest podobny do losu ich Pana - Chrystusa, gdyż są znakiem sprzeciwu i składają ofiarę z życia, ale od Boga otrzymują nowe życie oraz udział w chwale. Centralne miejsce w apokaliptycznych wizjach zajmuje Niewiasta rodząca Syna. W centralnej części tryptyku odnajdujemy monstrancję , której kształt przywołuje postać Niewiasty trzymającej prawdziwego - Eucharystycznego Chrystusa. Niewiasta - Maryja, Matka Odkupiciela, Lud Boży wszystkich czasów, symbol kościoła, który na przestrzeni dziejów, w wielkich bólach rodzi wciąż na nowo Chrystusa. Cierpiąca Niewiasta - prześladowany kościół w końcu jawi się jako wspaniała Oblubienica, która jak napisał 8 grudnia w Watykanie Ojciec Św. Benedykt XVI „ukazuje nam swojego Syna jako Drogę pokoju i napełni(a) nasze oczy światłem, abyśmy umieli rozpoznać Jego oblicze w twarzy każdej osoby ludzkiej, która jest sercem pokoju". Maryja - zapowiedź Nowego Jeruzalem - w którym nie ma już łez ani płaczu stanowiąca obraz przemienionego, nowego świata, którego światłem jest sam Bóg, a lampą Baranek. Święty Jan, widzący z Patmos, na zakończenie napisanej księgi wyraził ostatnie pragnienie i oczekiwanie. Prosi o ostateczne przyjście Pana: Przyjdź Panie Jezu! (Ap. 22,20). Jest to jedna z głównych modlitw podana również przez św. Pawła: Panie nasz przyjdź! (1 Kor. 16,22). Również i my, współcześnie żyjący, chcemy podjąć modlitwę św. Pawła, i „widzącego z Patmos", który wraz z rodzącym się chrześcijaństwem wołał: Przyjdź Jezu! Przyjdź i przemień świat! Przyjdź już dzisiaj i niech zwycięży pokój! Jak podkreśla Ojciec Św. Benedykt XVI: Kościół - został ustanowiony jako wspólnota wiary, nadziei i miłości, a jego fundamentem są apostołowie. Przez apostołów dochodzimy do Jezusa. Tryptyk wraz z monstrancją jest pracą, która w swojej symbolice daje możliwość głębokiego zastanowienia się i modlitewnej refleksji, której rdzeniem są słowa Jezusa: Pokój zostawiam wam, pokój mój wam daję. Lecz aby nastał pokój wśród narodów, musi zapanować pokój w ludzkich sercach, budowany - jak podkreślał Sługa Boży Jan Paweł II - na poszanowaniu godności każdej osoby ludzkiej, jako dziecka Bożego, niezależnie od jego wyznania, statusu społecznego czy światopoglądu.

niedziela, 29 marca 2009

Aktywny trud i pasywne przyjmowanie





W duchowości często mówi się o dwóch okresach wewnętrznego oczyszczania. Mówi się o fazie aktywnej i pasywnej, o oczyszczaniu zmysłów i oczyszczaniu wiary, o czasie światła i czasie ciemności. „Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste...”, mówi Psalm 51. Istnieją dwa orędzia, w których Maryja zwraca uwagę na aktywny wysiłek i na pasywne przyjęcie oczyszczenia. 17.10.85 r. mówi: „Wszystko ma swój czas. Dzisiaj wzywam was, byście zaczęli pracować nad swoimi sercami... Pracujcie więcej i oczyszczajcie z miłością każdą część serca”.


2 okresy wewnętrznego oczyszczania


Powyższe słowa wyraźnie wskazują aktywny wysiłek, który wymaga siły woli. Rok później, 04.12.86 r. orędzie Gospy ma zupełnie inny wydźwięk: „...Pan pragnie was oczyścić ze wszystkich grzechów waszej przeszłości. Wy, drogie dzieci, nie możecie sami tego
uczynić, dlatego jestem tu, by wam pomóc..., by Pan całkowicie oczyścił wasze serca”.
Czyste serce nie będzie dziełem naszej własnej siły, ale dziełem Bożej łaski i pomocy Maryi.
Kiedy mówimy, że jakaś droga lub przejście są czyste, myślimy o tym, że można nimi przejść. Czyste serce nie jest bezgrzesznym sercem, ale sercem, które opróżniło się ze wszystkiego, co mu przeszkadza na drodze do Boga. Kiedy Jezus mówi: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5,8), wtedy nas właściwie wzywa, byśmy pozwolili Mu w nas zamieszkać i działać od wewnątrz.


Światło i ciemność


Aktywna faza oczyszczania często występuje od razu na początku życia duchowego, po doświadczeniu nawrócenia, kiedy człowiek przepełniony jest zachwytem i siłą, które podarowała mu łaska Boża. Pragnie przybliżyć się do światła, które go przyciąga i robi wszystko, co w jego mocy, by to osiągnąć. I na początku jeszcze myśli, że może to uczynić swoimi siłami. Gotowy jest na wszelką możliwą ofiarę i wyrzeczenie, a także na wszelkie formy pokory, i czyni to z zachwytem. Potem przychodzi czas ciemności. Światło, za którym wyszliśmy, oślepiło nas. Nic więcej nie wychodzi, nic więcej nie możemy zrobić swoimi siłami. Wtedy myślimy, że przed Bogiem czymś zawiniliśmy i szukamy pomocy i duchowych porad na wszystkie strony. Ale czy nie jest to właściwie wezwanie do głębszego oddania się w Boże ręce, wezwanie do zanurzenia się w słodką ciemność, która nas unosi nie wiedzieć dokąd? My może nie wiemy, ale Bóg wie. To jest czas wiary w nocy. „Wpadnijmy raczej w ręce Pana, bo wielkie jest Jego miłosierdzie...” – mówi król Dawid (2Sm 24,14). Trzeba się oddać, powierzyć Bogu, co łatwo jest powiedzieć, ale bardzo ciężko uczynić. „Jak glina w ręce garncarza, który ją kształtuje według swego upodobania, tak ludzie są w ręku Tego, który ich stworzył...” (Syr 33,13). Tacy powinniśmy być.

Wzrastamy w pokorze, ponieważ rozumiemy, że bez Boga nic nie możemy uczynić

W tym okresie ciemności wzrastamy w pokorze, ponieważ rozumiemy, że bez Boga nic nie możemy uczynić (J 15,5). Jest to czas zawierzenia, zaufania Bogu, a opiera się na doświadczeniu, które nas ku Niemu przyciągnęło. W oparciu o to doświadczenie możemy znieść każdą suchość i ciemność. Najgłębsza ciemność jest wtedy, gdy wiara podlega pokusie, ale jest to droga, którą, przeszedł Jezus. „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mt 27,46).
Bóg kształtuje nas na swój obraz i dlatego najlepiej jest uspokoić się niczym dziecko na piersiach matki: „Panie, moje serce się nie pyszni...!” (Ps131). „Oto jak srebro przetopiłem cię ogniem, wypróbowałem cię w piecu utrapienia”, mówi Bóg u Izajasza (Iz 48,10). „Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was”, mówi Jezus do apostołów
(J 15,3). To znaczy, że czystość jest już w nas, że jesteśmy czyści w tej mierze, w jakiej pozwalamy Bogu żyć i działać w nas. Św. Piotr mówi: „A Bóg wszelkiej łaski, Ten, który nas powołał do wiecznej swojej chwały w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie, sam was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje” (1P 5,10). Amen.

Lidija Paris

"Echo Maryi Królowej Pokoju" - Echo Medziugorja

czwartek, 26 marca 2009

Oblicza śmierci


„Przed tobą życie i śmierć,
co ci się podoba, to będzie ci dane.”
(por. Syr. 15,17)


Naglące wezwanie: pomóc umierającym
Oto fragmenty zapisków boliwijskiej stygmatyczki, Cataliny Rivas (Katyi) dotyczące chwili śmierci jej mamy. W widzeniu Katya zobaczyła siebie i zebranych wokół łóżka konającej oraz wszystko, co działo się w tym dniu.
Dziesięć dni po śmierci mojej mamy, kiedy kończyłam poranną modlitwę, Jezus prosił mnie, abym pozostała jeszcze kilka minut w pokoju. Nagle, jak w filmie, przed moimi oczami przesunęły się sceny, które się wówczas wydarzyły.


Ostatnia droga
Mama leżała w swoim łóżku. Właśnie z bratem położyliśmy ją na prawym boku. Kiedy wycierałam krew która leciała jej z nosa, skierowała wzrok ponad moją głowę, w kierunku okna. Chwyciła mocno moją rękę
Catalina Rivas
i powiedziała:
- Chcę abyś została ze mną.
- Boisz się mamo? - zapytałam ją zaniepokojona.
- Nie, nie boję się, ale chcę, abyś została ze mną.
W tym momencie zobaczyłam ludzi, którzy stanęli za nami, po prawej stronie chorej. Rozpoznałam św. Józefa, św. Antoniego Padewskiego, św. Różę z Limy, św. Dominika Guzami i św. Sylwestra. Obok nich stał przystojny młodzieniec ,„Leopold” - Anioł Stróż mamy. Modlił się na klęczkach i jednocześnie czule głaskał chorą po głowie. Modlili się także inni zebrani: mężczyźni i kobiety, młodzi i starzy, około 40 osób.
Jeden z młodych mężczyzn ubrany w białą albę trzymał w ręku małą złotą czaszę i czynił coś na kształt kadzenia - wkładał ręce w misę i wydobyty w ten sam sposób dym kierował ku górze. Tym gestem sprawiał wrażenie, że przeszkadza złym duchom zbliżyć się do umierającej. Młody mężczyzna poruszał ustami jakby odmawiał jakąś modlitwę. Potem przełożył naczynie do drugiej ręki i ponownie wykonał gest przypominający kadzenie. Chodził dookoła wszystkich osób zgromadzonych wokół łóżka. Byłam zaskoczona tak dużą liczbą zebranych.
Jezus zwrócił się do mnie i wyjaśnił mi:
- To są jej święci patronowie oraz dusze, którym pomogła osiągnąć zbawienie poprzez swoje modlitwy i cierpienia. Przybyli teraz towarzyszyć jej w ostatniej drodze, choć nawet ich nie znała.
Kiedy położyliśmy mamę na drugim boku, aby ją przebrać, powiedziała:
- Już czas, abym z nimi poszła. - i spojrzała przez moje ramię. Zaśpiewaliśmy psalm, a ona powtarzała za nami. Z jej oczu można było wyczytać zdumienie, tak jakby kontemplowała coś, czego nie sposób wyrazić słowami. Poprosiła abyśmy włączyli światło. Zrobiliśmy tak, choć wiedzieliśmy, że jej spojrzenie wykracza już poza ziemskie granice. Ścisnęła mocno moją dłoń i powiedziała:
- Święty Boże, teraz! . Święty Boże, teraz! Pomyślałam, że chce mnie w ten sposób zachęcić do powtarzania krótkiej modlitwy:
- Święty Boże, Święty mocny, Święty a Nieśmiertelny zmiłuj się nad nami i nad całym światem! - wypowiedziała kilkakrotnie słowa tej modlitwy, a po chwili rzekła nalegającym głosem:
- Muszę już iść. Zaczęła poruszać nogami tak, jakby gdzieś szła i na koniec zawołała:
- Nie zatrzymujcie mnie! Po czym jeszcze raz powtórzyła:
- Święty Boże, Święty Mocny... zmiłuj się nade mną i nad całym światem. Wspólnie ze wszystkimi bliskimi, którzy zebrali się w ostatniej godzinie wokół mamy, odmawialiśmy koronkę do Bożego Miłosierdzia.
W tym czasie konająca zanosiła własne modlitwy, z naciskiem powtarzając:
- Ojcze mojego ducha! Teraz!... Teraz!. Zaczęliśmy, więc mówić:
- Ojcze w Twoje ręce powierzam mojego ducha - wierząc, iż to właśnie zdanie mama chciała powiedzieć. Powtarzała nasze słowa, dając do zrozumienia, że dobrze odczytaliśmy jej intencje.
Zobaczyłam, że za nami, po lewej stronie chorej, zjawiła się inna grupa osób. Wśród nich rozpoznałam mojego ojca, jedną z babć, ciocię, która mieszkała z nami. Przybyli też inni ludzie, ale ich twarzy nie widziałam wyraźnie. Byłam oszołomiona tym, co zobaczyłam, ale jednocześnie starałam się skupić na mamie.

Nagle światło padło przed nią i zobaczyłam chór Aniołów, którzy śpiewając schodzili z wysokości nieba. Ustawili się w dwóch rzędach, a kiedy zbliżyli się do nas rozdzielili się, tworząc krąg wokół zebranych.
Była to bardzo uroczysta chwila. W tym momencie mama powiedziała, jakby zwracając się do osób, które przybyły towarzyszyć jej w ostatniej drodze:
- Poczekajcie, muszę najpierw zobaczyć Matkę Bożą! Mój brat powiedział:
- Mamo, Jezus jest tutaj. Czeka już na ciebie. Powiedział tak, ponieważ wcześniej mama wspominała, że widzi Jezusa. Odpowiedziała:
- Muszę jeszcze zobaczyć Maryję. Wiele razy słyszała bowiem, że Maryja przychodzi po duszę tych, którzy w godzinie śmierci odmawiają różaniec. Podaliśmy mamie obrazek Matki Bożej Wspomożenia Wiernych, myśląc, że o to właśnie prosiła. Nagle powiedziała:
- Widzę ją tam; jest tam... uciekajmy się do Mamity (Mamusi)! Musimy prosić Ją o przebaczenie.


Czułe objęcie Matki
W tym momencie zobaczyłam Matkę Bożą schodzącą z niebios. Unosząc się nad ziemią, stanęła na wysokości stóp umierającej. Zobaczyłam jak Maryja wyciąga swoje ręce w kierunku chorej. Mama także wyciągnęła swoje tak, jakby chciała otrzymać coś lub dotknąć czegoś. Matka Boża podała jej rękę. Wówczas mama straciła świadomość, a po chwili oddała ostatnie tchnienie.
Kiedy jeszcze głowa zmarłej opierała się na moich rękach, pomyślałam, że całe widzenie zaraz zniknie. Byłam jednak świadkiem, jak nagle dusza mamy oddziela się od ciała i unosi nad ziemią. Następnie zbliżyła się do Matki Bożej, która wręczyła jej białą suknię, dopasowując rozmiar do koszuli nocnej, która mama miała na sobie. Zobaczyłam natychmiast mamę ubraną w tę sukienkę. Twarz Maryi wyrażała wielką łagodność. Uśmiechnęła się i objęła mamę. Ta także uściskała Matkę Bożą i oparła swą głowę na jej ramieniu.
Na koniec obie wzniosły się do nieba, wraz z osobami, które je otaczały. Pokój opustoszał prawie całkowicie. Wreszcie na znak św. Józefa św. Sylwester pobłogosławił nam, a potem obaj zniknęli.
Jezus powiedział uroczyście:
- Opowiedz o tym światu, aby wszyscy ludzie cenili daną łaskę bycia przy umierających, którzy odchodzą z tego świata wspomagani przez Niebiosa. Zaangażowanie musi być całkowite, ponieważ w takiej chwili część niebios jest obecna w pokoju. W tym momencie, bowiem Bóg nawiedza to miejsce.
Kiedy skończyło się widzenie uklękłam i płacząc, podziękowałam Bogu, że dał mi tę łaskę i pozwolił zobaczyć ten cud.
Dzisiaj mówię o tym światu, byśmy wszyscy zdali sobie sprawę z wagi momentu śmierci i byli świadomi obowiązku, jaki na nas spoczywa wobec umierających. Nasza pomoc w godzinie śmierci jest potrzebna, by mogli oni rozpocząć szczęśliwie drogę ku wieczności Bożej miłości.


Zapewnić duszy pokój
Parę dni później, kiedy odmawiałam koronkę do Bożego Miłosierdzia, usłyszałam głos Jezusa:
- Zwróć uwagę na to, co będziesz widzieć. Nie lękaj się, konieczne jest, bowiem, abyś to zobaczyła.
Ujrzałam salę szpitalną, w której znajdował się mężczyzna w wieku około 50-65 lat (nie mogłam dokładniej określić wieku ze względu na jego chorobę i zmizerowanie). Przy konającym czuwało kilka osób, część z nich płakała. Wszyscy byli świadomi, że mężczyzna umiera. Jego ciało było skrzywione z bólu, zaś z jego ust wydobywał się rozpaczliwy krzyk buntu przeciw nadchodzącej śmierci. Wołał ze złością, trzęsąc się cały:
- Dlaczego umieram.?! Jak Bóg mógł dopuścić do mojej śmierci.?! Zróbcie coś. Ja nie chcę umierać!
Widać było jego walkę, cierpienie, brak pokoju. Uderzyło mnie, że ludzie, którzy byli przy nim, nie przyczynili się w żaden sposób do tego, by uspokoić jego duszę. Nikt się nie modlił.
Na zewnętrznym korytarzu znajdowało się patio, na którym stali ludzie i rozmawiali, niektórzy pili i palili papierosy. Byli oni całkowicie nieświadomi wyjątkowego momentu, jaki niedaleko nich przeżywał mężczyzna pełen niepokoju. Dla nich było to zwykłe spotkanie towarzyskie.
Potem zobaczyłam nadchodzącą siostrę zakonną, która, jak mi wyjaśnił Jezus, została posłana przez Jego Matkę. Zobaczyłam także Maryję, jak patrzy na tę scenę z odległości. Jej ręce były złożone do modlitwy, zaś z oczu płynęły łzy. Obok umierającego znajdował się jego Anioł Stróż z bardzo smutnym wyrazem twarzy. Jedną ręką zakrywał swoje oblicze, a drugą trzymał chorego. Potem anioł wstał i rękoma próbował odstraszyć złe duchy, które w wielkiej liczbie zbliżały się do mężczyzny. Miały one głowy rogaczy, niedźwiedzi i koni, zaś ich ciała były strasznie powykręcane.
Zakonnica weszła do sali, w której znajdował się umierający mężczyzna, stanęła przy jego łóżku i chwyciła chorego za rękę. Chciała dać mu święty obrazek, tłumacząc coś. Mężczyzna jednak podniósł swoje ręce w geście odmowy. Siostra jeszcze raz nalegała i próbowała wręczyć mu obrazek, lecz wzburzony umierający resztką sił, jakie jeszcze posiadał, okazał, że odrzuca jej pomoc. Zakonnica opuściła salę bardzo smutna.
Na korytarzu zaczęła modlić się różańcem. Ludzie, którzy na nią patrzyli naśmiewali się z niej i drwili. Nie zdawali sobie zupełnie sprawy z wagi, jaką ma modlitwa w tym wyjątkowym momencie. Siostra zaprosiła ich do modlitwy, ale ich oczy i wyraz twarzy wyrażały jednoznacznie, że nie zamierzają się do niej przyłączyć.
Parę minut później mężczyzna zmarł.
Zobaczyłam, że w momencie, kiedy jego dusza unosiła się nad ziemią, wszystkie złe duchy wskoczyły na nią, rozszarpując ją, jak dzikie zwierzęta, wilki, psy, wydzierając sobie zdobycz.
Nagle anioł stanął przed nimi i z podniesioną ręką rozkazał:
- Przestańcie! Pozwólcie mu iść. Najpierw musi stanąć przed tronem Bożym na sąd.
Niektórzy ludzie zaczęli rozpaczliwie, wręcz histerycznie, płakać nad zmarłym.
Zrozumiałam jak wielka jest różnica między takim odejściem, a sytuacją, kiedy żegna się duszę odchodzącą w pokoju i pokładającą nadzieję w Bożym miłosierdziu.


Catalina - Świecka Misjonarka
Eucharystycznego Serca Jezusa




środa, 25 marca 2009

Orędzie Matki Bożej 25 marca 2009r.(Medziugorje)


Orędzie, 25 marca 2009 r.
„Drogie dzieci! W tym okresie wiosennym, kiedy wszystko budzi się z zimowego snu i wy wasze dusze obudźcie modlitwą, aby były gotowe przyjąć światło Jezusa Zmartwychwstałego. Dziatki, niech On przybliży was do Swego Serca, abyście się stali otwarci na życie wieczne. Modlę się za was i oręduję przed Wszechmogącym w intencji waszego prawdziwego nawrócenia. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.”


Nagranie z objawienia dla Mirjany 18 marca - Medziugorje

wtorek, 24 marca 2009

Z Góry Błogosławieństw na Kalwarię

Z Góry Błogosławieństw na Kalwarię

Catalina Rivas, boliwijska mistyczka, otrzymała wizję ostatnich godzin życia Jezusa i objaśnienia Jego ostatnich słów: "Są to godziny Jezusa na krzyżu, które dziś zostają odtworzone na nowo, abyście nad nimi głęboko rozmyślali i w zjednoczeniu z naszym Zbawicielem przeżywali ostatnie chwile Jego życia w ludzkim ciele, zanim wrócił do Ojca i zesłał nam Ducha Świętego".

Pierwsze słowo

Kiedy zdarto z Niego ubrania, wszyscy w zupełnej ciszy czekali, aby się zbuntował lub prosił swych oprawców o litość. Niektórzy się spodziewali, że będzie protestował lub błagał o łaskę. Inni - że jako Syn Boży, za którego się podawał, będzie prosił Ojca, aby zesłał z nieba ogień na tych, którzy tak się nad Nim znęcali. Wydawało się [otaczającym Go ludziom], że czas stanął w miejscu. On jednak cicho się modlił, ledwo poruszając ustami

.
(...)
Wtedy powtórzył mi słowa z Ewangelii: "Więc się (...) nie bójcie! Nie ma bowiem nic (...) tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach!" (Mt 10,26-27).
(...)
Niedługo potem męski, łagodny głos Pana w przerywanych słowach Wyrwał mnie z teraźniejszości i słuchałam tego, czego być może nikt z tam obecnych nie spodziewał się usłyszeć z ust skazańca przeznaczonego na śmierć: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią" (Łk 23, 34). W obliczu tych słów wszyscy zamilkli, wielu zaszokowanych ich mocą, ponieważ dopiero teraz zdali sobie sprawę, w czyjej obecności się znajdują.
Co za niesprawiedliwość i ironia! Skazany za ogłoszenie się Synem Bożym -ponieważ śmiał nazwać Boga: "Ojcem", "Abbą" - ukochanym Tatą, Tatusiem, jak powiedziałoby dziś wielu z nas. Dlatego go skazali... I nawet wtedy On prosi Ojca o miłosierdzie dla swoich oprawców. Prosi o to, aby Bóg, Jego Ojciec, nie policzył im tego śmiertelnego grzechu. Tym samym zostawia nam najlepszy przykład ze wszystkich, jakie przekazał ludziom w okresie swego nauczania. Swoim czynem Jezus daje żywe świadectwo tego, czego nas uczył: aby kochać i modlić się za swoich wrogów i krzywdzicieli. Słowa wypowiedziane kiedyś Jego ustami na Górze Błogosławieństw teraz przemieniał w czyn na górze zwanej "miejscem Czaszki" — na Golgocie.
(...)
Wróg dusz zwija się ze wściekłości, ponieważ wyrok został wykonany: Syn Niewiasty z Księgi Rodzaju zmiażdżył mu głowę (...), zyskując dla nas wstęp do nieba. I stało się to nie za sprawą miecza czy innej broni, nie dzięki czołgom czy samolotom wojskowym, jak wygrywa się bitwy na ziemi. Dokonał tego jeden Człowiek, zabity na krzyżu.
Ten, który wybaczył Piotrowi, cudzołożnicy Marii Magdalenie i tylu innym... Podobnie pokornie wyprasza u swego Ojca przebaczenie, aby nauczyć nas, że słodycz i miłość mogą więcej niż duma, poniżanie innych, bicz, postawa samowystarczalna i arogancja.
Aby nauczyć nas, że szlachetną, mądrą i świętą osobę poznać można po jej prostocie i pokorze, a nie po krzykach, ziemskich dobrach, jakie posiada; po tym, jak przyjmuje cierpienie, a nie po tym, jak wzbudza cierpienie u innych.
(...)
"Jeżeli dotrzymasz tych dwóch poniższych przykazań, spłynie na ciebie cała rzeka łask miłosierdzia i zostaniesz zbawiona. Jest tylko jeden warunek: »Kochać Boga nade wszystko, a bliźniego swego jak siebie samego«".
(...)
Nasze zasługi nie mogą nas zbawić, ponieważ w obliczu bezmiaru wszechmocy Bożej nie mamy żadnych. Nie zostaniemy zbawieni, ponieważ byliśmy dobrymi rodzicami, braćmi, siostrami, synami, córkami czy przyjaciółmi. To nasz obowiązek. Zostaniemy zbawieni, ponieważ Jezus był, jest i będzie miłością, i czeka, aż Go takim przyjmiemy... Ta miłość w połączeniu z Jego nieskończonymi zasługami uzyskała dla nas przebaczenie. Na krzyżu Chrystus prosił o nie swego Ojca.
(...)
Tylko prosta i pokorna dusza jest w stanie upraszać u Pana, aby odpuścił grzechy jej wrogom - wymaga to dużo odwagi i oddania. (...) Jeżeli mówimy: "wybaczamy, ale nie zapominamy", prosimy Ojca, aby tak samo postąpił z nami. Jeżeli, przeciwnie, z serca wybaczamy tym, którzy nam zawinili, i podczas modlitwy zwracamy się do Boga, aby wybaczył nam, tak jak i my wybaczamy, wtedy możemy błagać Pana, aby okazał nam swe miłosierdzie, ponieważ i my postąpiliśmy miłosiernie.


Drugie słowo


Później Jezus powiedział do mnie: "Moje umęczone cierpieniem serce współczuło innej cierpiącej istocie obok Mnie. Mężczyzna ukrzyżowany po mojej prawej stronie, Dyzma, nazywany również "dobrym łotrem", obserwował Mnie współczującym wzrokiem - on, który również cierpiał. Jednym spojrzeniem sprawiłem, że miłość w jego sercu wzrosła. Tak, to był grzesznik, ale zdolny do współczucia drugiemu człowiekowi. Ten przestępca, bandyta wiszący na krzyżu - to kolejna Magdalena, kolejny Mateusz, kolejny Zacheusz... kolejny grzesznik, który uznał Mnie za Syna Bożego... Dlatego chciałem, aby tego samego popołudnia towarzyszył Mi w drodze do raju; żeby był ze Mną, kiedy będę otwierał bramy niebios dla sprawiedliwych. To była moja misja i taka jest też wasza misja: otwierać drzwi niebios skruszonym grzesznikom, kobietom i mężczyznom zdolnym do proszenia o wybaczenie; wiązać nadzieję z istnieniem życia wiecznego i składać ją przy moim krzyżu...
Dyzma, "dobry łotr", po mojej prawej stronie i Gestas, "zły łotr" - po lewej. Gestas pełen nienawiści, Dismas - w jednej chwili przemieniony, kiedy usłyszał, jak wypowiadam słowa: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią".
W obliczu mojej świętej Obecności, cierpiącej, ale nie pogrążonej w rozpaczy - Obecności tego, który przynosi pokój - czuł, jak wiele się w nim przełamuje. Nie było już miejsca na nienawiść. Nie było miejsca na grzech, przemoc czy gorycz.
Tylko dobre serce zdolne jest uznać to, co przychodzi z nieba. Dismas uznawał to przed samym sobą. Prosiłem o wybaczenie dla tych, którzy Mnie ukrzyżowali, błagałem o miłosierdzie dla grzeszników jak on. A jego mała dusza otworzyła się, aby przyjąć to miłosierdzie. Dlatego Dyzma poczuł bojaźń Bożą, kiedy usłyszał, jak Gestas - "zły łotr" - szyderczo mówi do Mnie, abym uratował siebie samego i ich, jeżeli jestem Synem Bożym. Dyzma wiedział, jak żałosne było ich życie - tak nędzne, że prawdopodobnie zasługiwali na cierpienie gorsze od tego, na jakie zostali skazani.
Ta bojaźń, to uznanie jaśniejącego przed nim światła sprawia, że Dyzma odpowiada: "Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił".
Wtedy Pan pozwolił, abym dostrzegła spojrzenie, jakie wymienił z dobrym łotrem - spojrzenie wdzięczności, spojrzenie wybaczenia, spojrzenie ojca zadowolonego z odpowiedzi syna.
Przed moimi oczami pojawia się teraz inna scena i rozumiem, że Jezus pozwala mi być świadkiem tego, jak wspominał czas sprzed jeszcze niedawna, kiedy zaczął przebywać między uczniami... (...) O tamtych dniach mówi: "Chciałem, żeby byli moimi uczniami, braćmi, przyjaciółmi. Człowiek sam wybiera sobie przyjaciół i Ja też wybrałem swoich... Ileż to razy musiałem wprowadzać między nich pokój, aby nauczyć ich wartości przyjaźni! Nawet dziś próbuję nauczyć ludzi znaczenia wspólnoty i chrześcijańskiej miłości w relacji przyjaźni ze Mną i innymi.
Kochałem ich nie tylko jako Bóg, ale również jako Człowiek. Mogłem z nimi rozmawiać i się bawić - i tak robiłem... Kiedy schodziliśmy w dół rzeki popływać, bawiliśmy się i chlapaliśmy wodą jak małe dzieci. Jak w konkursie rzucaliśmy kamykami, a najdłuższemu i najzgrabniejszemu rzutowi towarzyszyły oklaski i śmiech.
Jak wszyscy młodzi wspinaliśmy się po drzewach. Ścigaliśmy się pod górę, aby się tam modlić lub zjeść drobny posiłek. Opowiadaliśmy sobie zabawne historie i wspólnie się śmialiśmy, jak wszyscy ludzie żyjący we wspólnocie. Zawsze jednak kończyliśmy swoje spotkania modlitwą dziękczynienia Ojcu za ofiarowanie nam tych chwil.
Było również wiele dni, kiedy nie mieliśmy nawet czasu zjeść, jednak Ja zawsze starałem się sam wykonywać ich pracę, aby mogli docenić przykład, jaki im dawałem. Moim pożywieniem było wypełnianie woli Ojca. To był mój cel, mój odpoczynek, moje szczęście... Mogłem ich pouczać i słuchać ich zmartwień, sekretów. Mimo że czytałem w ich najskrytszych myślach, cieszyłem się, że chcą, aby łączyła nas silna więź... Ja sam dałem im tyle miłości, cierpliwości, nauk, przytuleń... wszystko, co można ofiarować przyjacielowi... To jednak nie wystarczało: musiałem oddać za nich swoje życie i nie wahałem się tego zrobić. Dlatego jestem teraz przybity do krzyża, w agonii — dla nich, dla was wszystkich...".
Mój Boże, jaki głęboki ból, jaka ogromna miłość! Zobaczyłam, jak dwie łzy spływają z oczu Jezusa, i oddałabym życie, aby osuszyć je swymi ustami. Te łzy, wypełnione cierpieniem i miłością! Właśnie wtedy zrozumiałam, że nikt nie zasługuje na względy Jezusa. Nie zasługiwali na to Jego ziemscy uczniowie i towarzysze, my również na nie nie zasługujemy.
Jezus był wtedy sam i znalazł w Dyzmie całą miłość, jaką pragnął znaleźć u apostołów. (...) Ten człowiek - Dyzma - w kilka minut uwierzył w boskość Chrystusa, ponieważ usłyszał z Jego ust słowa błagania skierowane do Ojca. Dyzma odkrył Prawdę, Drogę i Życie.
(...)
W stanie wielkiego wycieńczenia spowodowanego wysiłkiem i bólem, jednak wzruszony faktem dostrzeżenia Światła, Dyzma wypowiada słowa, które uczynią go świętym: ,Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa". Słowa te równe są tym, jakie wypowiadamy dziś w konfesjonale: "Wybacz mi, Ojcze, bo zgrzeszyłem".
(...)
Spojrzenie Jezusa zastąpiło objęcia, w jakie chciał wziąć Dyzmę. W ten sam sposób Jezus obejmuje dzisiaj wszystkich, którzy zawierzają i poświęcają Mu swe dusze. Pośród łez i bolesnych spazmów uśmiechnął się i głosem pełnym czułości obiecał: "Zaprawdę powiadam ci: dziś ze Mną będziesz w raju". Raz jeszcze Jezus wyciąga swe kochające ramiona do grzesznika, nawet ponad sprawiedliwych wywyższając tego, który żałuje za swoje grzechy i uniża się przed Panem. Ten, który pierwszy wejdzie do nieba, nie będzie najświętszym spośród wszystkich do tej pory zmarłych... nie będzie to żaden z proroków czy męczenników, na którego cześć zostanie w niebie wydana uczta. Będzie to złodziej, być może zabójca, człowiek odrzucony przez społeczeństwo - to on będzie pierwszym świętym kanonizowanym za życia przez samego Chrystusa: "Święty Dyzma".
(...)
Błogosławiony jesteś, dobry łotrze, bo potrafiłeś zapomnieć o własnych cierpieniach, aby współczuć innym.
(...)
Bóg kocha radosnego dawcę. Pan zaspokaja nasze potrzeby. Kiedy swoją wiarę i miłość szczęśliwi ofiarujemy w radości, jesteśmy jak ogromne spichlerze, do których inni mogą przyjść i czerpać dobre ziarno, aby zanieść je bardziej potrzebującym.
Podczas jednego z moich spotkań z Jezusem w ciągu ostatnich dni, kiedy doszłam do tego punktu, Pan powiedział do mnie: "Istotą mego przesłania było pragnienie, by radość, którą miałem, była owocem miłości i oddania się Ojcu, jak również i wam - ludziom. Wszystko, co zrobiłem i powiedziałem, miało na celu, aby moja głęboka radość przelała się na innych - aby radość moich uczniów była prawdziwa i pełna".


Tłumaczyła Justyna Łobaszewska

źródło: "Miłujcie się" - Katolicki Dwumiesięcznik Społecznej Krucjaty Miłości

piątek, 20 marca 2009

Przytulenie


Dziecko. Płacze. Nikt go nie przytuli, nie pogłaszcze po głowie, krzyczą na niego by przestało ryczeć... A ono? Płacze jeszcze mocniej, intensywniej, głośniej... Bo ból rwie jego serce, nie potrafi tego zatrzymać...
Młody człowiek nie potrafi płakać, odebrano mu wolność kilka lat temu- nie pozwalało mu się płakać, więc dziś już nie płacze, bo...nie potrafi. Stara sie stanać na wysokości zadania, poprzeczka ciagle rośnie, ale on stara sie nadal... Choć czuje, ze nie wygra. A gdy przegrywa? Tłumi w sobie ból, bo nie potrafi płakać...
Dorosły. Idzie na spotkanie, rozmowe. Płacze. Bo już nie wytrzymał, granica bólu została przekroczona, pękła, wytrysnęła łzami nie do powstrzymania... I nikt na niego nie krzyczy. Dostał przytulenie. I już wie, że żyć to tulić sie do świata..

Mirjana 18 Marca

czwartek, 19 marca 2009

Objawienie dla Mirjany Soldo 18 marca 2009 r.(Medziugorje)



Objawienie dla Mirjany Soldo 18. marca 2009r.Wizjonerka Mirjana Dragićević-Soldo miała codzienne objawienia od 24. czerwca 1984 r. do 25. grudnia 1982 r. w czasie ostatniego objawienia Matka Boża powierzywszy jej 10. tajemnicę powiedziała, że będzie się jej objawiała raz do roku i to właśnie 18 marca. Tak było dotychczas - również i w tym roku. Ponad tysiąc osób zgromadziło się na modlitwie różańcowej pod Niebieskim Krzyżem, w oczekiwaniu na doroczne objawienie dla Mirjany, które rozpoczęło się o 13:52 i trwało do 13:58. Matka Boża dała następujące orędzie:

„Drogie dzieci. Dziś wzywam was, abyście szczerze i długo popatrzyli w wasze serca. Co zobaczycie w nich? Gdzie w nich jest mój Syn i pragnienie, aby mnie naśladować w drodze do Niego? Moje dzieci, ten czas wyrzeczenia niech będzie czasem pytania samego siebie: czego Bóg oczekuje ode mnie osobiście? Co mam czynić? Módlcie się, pośćcie i miejcie serce pełne miłosierdzia. Nie zapominajcie o waszych duszpasterzach. Módlcie się, aby się nie zgubili i pozostali w moim Synu, aż będą dobrymi pasterzami dla swego stada”.

Matka Boża popatrzyła na wszystkich zebranych i mówiła dalej: „Jeszcze raz wam powtarzam: gdybyście wiedzieli jak bardzo was kocham, płakalibyście z radości. Dziękuję”. (Medjugorje)

wtorek, 17 marca 2009

Litmanova

Litmanova święte miejsce dla słowackich chrześcijan, w którym dwójce dzieci objawiła się w sierpniu 1990 roku Matka Boża. Do 1995 roku, kiedy po raz ostatni nastąpiło objawienie Matka Boża pojawiała się regularnie w pierwsze niedziele miesiąca [po pierwszym piątku]. Objawienia miały miejsce na polanie góry Zvir, około 3-4 kilometrów od zwartej zabudowy miasteczka. W miejscu objawienia znajduje się źródełko z cudowną wodą. W oficjalnym komunikacie władz kościelnych z 1995 roku ogłoszono, że góra Zvir jest miejscem modlitwy i zaczęto wznosić kaplicę poświęconą Niepokalanemu Poczęciu Marii Panny. W każdą pierwszą niedzielę miesiąca, a szczególnie w sierpniu, w rocznicę pierwszego objawienia, w Litmanovej pojawiają się tysiące wiernych







źródełko z cudowną wodą












Zvir - górą modlitwy

Podchodząc na górę Zvir w pobliżu słowackiej miejscowości Litmanowa, do miejsca dotkniętego świętością, przypomniałem sobie słowa Seweryna Goszczyńskiego z "Dziennika podróży do Tatrów" (1832): "Przyroda rozkochana we wdziękach Boga, weselsza tutaj w górach niż gdzie indziej, swobodniejsza, udziela swojego szczęścia każdemu, co na równi z nią Boga czuć potrafi". Miejsce to stosunkowo niedawno stało się uznanym miejscem pielgrzymkowym Słowaków - ludzie przychodzą tu, licząc na kolejny cud, z nadzieją wychodzą na górę i z nadzieją rozmodleni schodzą. Na górę Zvir przybywa równie wielu pielgrzymów z Polski - z Jaworek przez Białą Wodę i przełęcz Rozdziela do Litmanowej przejść można w niespełna 3 godziny. Do rzadkości należą dni, kiedy na ścieżkach kalwaryjskich nie spotyka się prawie nikogo. Na taki własnie dzień trafiłem i zdało mi się, że cała polana jest jedną wielką świątynią. Nie byłem tu, kiedy 8 sierpnia 2004 r. ks. bp Jan Babjak odczytał dekret uznający górę Zvir za miejsce modlitwy, a kaplicy nadano wezwanie Matki Bożej Niepokalanie Poczętej. Na skraju rozległej polany stał niegdyś zwyczajny szałas pasterski, jakich wiele spotyka się w górach. Dziś znajduje się tu kaplica z zadaszonym polowym ołtarzem i niewielkim pomieszczeniem z obrazem Matki Bożej. Właśnie w tym miejscu po raz pierwszy w niedzielę, 5 sierpnia 1990 r., objawiła się Matka Boża dzieciom - Katce Ceselkovej i Ivetce Korcakovej z Litmanowej, które bawiły się na polanie. Z ich relacji wiemy, że wystraszone odgłosami dochodzącymi z lasu schroniły się w szałasie i modliły żarliwie, prosząc Matkę Boską o ochronę. W czasie modlitwy zobaczyły białą mgłę i intensywną światłość, a w niej Matkę Bożą, która usiadła na ławeczce i zaczęła z nimi rozmawiać. Cóż to za wspaniała scena: Matka siedząca na ławeczce, a przed nią dziewczynki zasłuchane w to, co mówi. Pod jej opieką zostały sprowadzone z góry Zvir, a po drodze zatrzymały się przed stojącym przy dróżce krzyżu, gdzie Matka uklękła i przeżegnała się. Sen jakiś? Przywidzenie? Czy wymyśliły to sobie? Gdy opowiadały rodzicom, ci nie uwierzyli; gdy relacjonowały księdzu, ten powiedział, by zachowały to dla siebie i nie rozpowiadały dalej. Parafianie jednak zaczęli chodzić na górę Zvir i modlić się. Wiadomość szybko rozchodziła się po okolicy, a wieść o widzeniach zelektryzowała Słowację. Objawienia trwały całe pięć lat, zawsze w niedzielę po pierwszym piątku miesiąca podczas odmawiania różańca. Przez pierwsze siedem miesięcy dziewczynki widziały i słyszały, co do nich Matka Boża mówi, później już tylko widziały. Początkowo prosiły Matkę o wyjaśnienia, bo ludzie za ich pośrednictwem pytali, ta odpowiadała i przekazywała krótkie orędzia. Pielgrzymi doskonale wiedzieli, kiedy Matka Boża objawiała się dziewczynkom, bo wtenczas "wyłączały się" i widać było, że są tylko z nią. Opowiadały, że czuły się tak, jakby bliski człowiek stał przy nich, nie widziały już wtedy otoczenia, poza Matką nie było nikogo. W dwóch orędziach Matka Boża mówiła o katastrofie, która dotknie Słowację, ale dziewczynki nie wiedziały, w jakim znaczeniu; mówiły o koniecznych nawróceniach i zbawieniach, o miłości do Boga i bliźniego. Widziały Matkę Bożą zawsze bosą, raz była ubrana w białą szatę, innym razem w bordową lub złotą, z drewnianym różańcem w ręku. Dziewczynki w tym czasie chodziły do szkoły pielęgniarskiej w Preszowie; Ivetka Korcakova jej nie skończyła, przerwała naukę i wstąpiła do zakonu. Ostatnie objawienie 6 sierpnia 1995 r. ciężko przeżyły i nie wyobrażały sobie, co będzie dalej. - To moje objawienie tutaj jest ostatnie, kocham was! Dziękuję wszystkim za to, coście dla mnie tu uczynili. Tak chciałabym, aby was to przebudziło ze snu próżności. Właśnie na ten czas potrzebujecie nawrócenia - mówiła Matka Boża w ostatnim orędziu do wszystkich. - Zostaję na tej górze obecna. Zacznijcie rozmyślać nad moimi orędziami. Pozostańcie w moim sercu, potrzebujecie być bardziej prości i ostrożni, żyjecie w szczególnych czasach. Pozostańcie jak dzieci całkowicie wolni dla Boga. Proszę, rozważajcie nad tym, co mówię. Ja kocham was i czekam na was w niebie. Do góry idzie się ścieżką, przystaje przy stacjach Drogi Krzyżowej, odpoczywa na ławce w miejscu, gdzie Matka klęczała. Prawdą jest, że Matka Boża na górze jest obecna. Na polanie kaplica, konfesjonały, budynek doraźnej pomocy medycznej, czynny podczas pielgrzymek, i kościół w budowie. Msze odprawia się tu w obrządku grekokatolickim. Wśród pielgrzymujących Słowaków są Polacy, Niemcy, Holendrzy, a nawet... wierni z Ameryki. Zapewne tak miało być, że mogłem pobyć na polanie w ciszy, samotności i napić się wody ze źródełka, które oczyszcza, i przez zachodzące promienie słońca patrzeć w niebo.

RYSZARD M. REMISZEWSKI


Źródło; „Dziennik Polski”

Na tej ławeczce Matka Boża siedziała w czasie objawień!
 PS: Zobacz film dokumentalny "Nawiedzenie"

zdjęcia: piotr

sobota, 14 marca 2009

Świadectwo Cataliny o Mszy Świętej





Świadectwo Cataliny o Mszy Świętej


“Gdy Kościół sprawuje Eucharystię, pamiątkę śmierci i zmartwychwstania swojego Pana, to centralne wydarzenie zbawienia staje się rzeczywiście obecne i «dokonuje się dzieło naszego Odkupienia». Ofiara ta ma do tego stopnia decydujące znaczenie dla zbawienia rodzaju ludzkiego, że Jezus złożył ją i wrócił do Ojca, dopiero wtedy, gdy zostawił nam środek umożliwiający uczestnictwo w niej, tak jakbyśmy byli w niej obecni. W ten sposób każdy wierny może w niej uczestniczyć i korzystać z jej niewyczerpanych owoców.”(Jan Paweł II, Encyklika o Eucharystii, 11)


Jest to świadectwo, które muszę i chcę dać całemu światu dla większej chwały Bożej i dla zbawienia tych, którzy chcą otworzyć serca Panu. Także po to, by wiele osób konsekrowanych Bogu na nowo roznieciło w sobie ogień miłości do Chrystusa; niektórzy z nich mają ręce posiadające władzę, by uobecniać Go w tym świecie, tak by stał się naszym pokarmem. Dla innych, aby przełamali “praktykę rutyny” w przyjmowaniu Go i na nowo ożywili w sobie zadziwienie nad codziennym spotkaniem z Miłością. I dla moich świeckich braci i sióstr na całym świecie, aby żyli wielkodusznie tym największym Cudem: celebracją Eucharystii.Była to wigilia uroczystości Zwiastowania i członkowie naszej grupy przystąpili do Sakramentu Pojednania. Niektóre panie z grupy modlitewnej nie mogły tego uczynić, więc przełożyły Sakrament na następny dzień przed Mszą Świętą.Kiedy przyszłam do Kościoła przed Mszą Świętą następnego dnia, trochę późno, Arcybiskup i kapłani już wychodzili z zakrystii. Dziewica Maryja powiedziała swoim słodkim kobiecym głosem, który działa na duszę:

Dzisiaj jest dzień nauki dla ciebie i chcę, abyś zwróciła szczególną uwagę na to, czego będziesz świadkiem. Wszystkim, czego dziś doświadczysz, masz podzielić się z całą ludzkością.”
Byłam głęboko wzruszona, nie rozumiejąc dlaczego, ale starałam się być bardzo uważna.Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę, był chór pięknych głosów, który śpiewał jakby z oddali. Na chwilę muzyka przybliżała się, a następnie oddalała jak odgłos wiatru.Arcybiskup rozpoczął Mszę Świętą i gdy doszedł do Aktu Pokuty, Najświętsza Dziewica powiedziała:


“Z głębi serca proś Pana o przebaczenie swoich win, które Go obraziły. W ten sposób będziesz mogła godnie brać udział w tym przywileju , jakim jest Msza Święta.”Przez ułamek sekundy pomyślałam: “Na pewno jestem w stanie łaski Bożej; wczoraj wieczorem poszłam do spowiedzi. Matka Boża odpowiedziała:


“Czy sądzisz, że od wczorajszego wieczoru nie obraziłaś Boga? Pozwól mi przypomnieć ci o kilku rzeczach. Kiedy wyszłaś z domu idąc tutaj, dziewczyna, która ci pomaga podeszła do ciebie i poprosiła o coś, a ty, ponieważ byłaś spóźniona, nie odpowiedziałaś jej zbyt miło. To był brak miłości z twojej strony, a ty mówisz, że nie obraziłaś Boga...?W drodze tutaj, autobus wjechał na dróżkę, którą szłaś i omal cię nie potrącił. Odniosłaś się do tego biednego człowieka w sposób nieodpowiedni, zamiast modlić się i przygotowywać do Mszy. Zabrakło ci miłości i straciłaś pokój i cierpliwość. I mówisz, że nie zraniłaś Boga?Przychodzisz w ostatniej minucie, gdy procesja celebransów już wychodzi, by celebrować Mszę Św... i zamierzasz uczestniczyć bez uprzedniego przygotowania...”


Odpowiedziałam: “ Dobrze, moja Matko, nie mów już nic więcej. Nie musisz mi przypominać więcej, bo umrę ze smutku i wstydu.”


“Dlaczego wy wszyscy musicie przychodzić w ostatnim momencie? Powinniście przychodzić wcześniej, aby móc się pomodlić i prosić Pana, aby zesłał Swojego Ducha Świętego, który może udzielić wam pokoju i oczyścić z ducha świata, waszych kłopotów, problemów i rozproszeń, aby uzdolnić was do przeżywania tego tak świętego momentu. Jednakże, przychodzicie prawie w momencie, gdy celebracja się już zaczyna i uczestniczycie jak w zwykłym wydarzeniu bez żadnego duchowego przygotowania. Dlaczego? To jest największy z Cudów. Przychodzicie przeżywać moment, gdy Najwyższy Bóg udziela swojego największego daru i nie potraficie go docenić.”


Tego było już dosyć. Czułam się tak źle, że miałam aż nadto, by prosić Boga o przebaczenie. Nie tylko z powodu win tego dnia, ale także za te wszystkie przypadki, kiedy podobnie jak wielu innych ludzi czekałam, kiedy kapłan skończy homilię, by wejść do kościoła. Także za te przypadki, gdy nie wiedziałam lub nie chciałam zrozumieć, co to znaczy być tutaj, i za te, kiedy moja dusza była pełna ciężkich grzechów i miałam śmiałość brać udział we Mszy Świętej.Była to uroczystość i miało być odmawiana Chwała. Matka Boża powiedziała:


“Wychwalaj i błogosław całym swoim sercem Świętą Trójcę, uznając, że jesteś jednym z Jej stworzeń.”


Jakże inne było to Chwała! Nagle zobaczyłam siebie w odległym miejscu pełnym światła, przed Majestatem Tronu Boga. Z tak wielką miłością dziękowałam Bogu, gdy powtarzałam: “Dla Twojej wielkiej chwały, wychwalamy Cię, błogosławimy Ciebie, uwielbiamy Ciebie, oddajemy Ci chwałę, dziękujemy Ci, Panie Boże, Królu Nieba, Boże Ojcze Wszechmogący.” I przypomniałam sobie ojcowską twarz Ojca, pełną dobroci. “Panie Jezu Chryste, Jednorodzony Synu Ojca, Panie Boże, Baranku Boży, Ty gładzisz grzechy świata...” A Jezus był przede mną, z twarzą pełną łagodności i Miłosierdzia... “Bo tylko Tyś jest Święty, tylko Tyś jest Panem, tylko Tyś Najwyższy, Jezu Chryste z Duchem Świętym...” Bóg pięknej Miłości. Ten, który w tej chwili sprawił, że cała moja istota drży...I poprosiłam: “Panie, wybaw mnie od wszelkiego zła. Moje serce należy do Ciebie. Mój Boże, ześlij mi Twój pokój, żebym mogła osiągnąć jak największe korzyści z Eucharystii i żeby moje życie mogło przynieść jak najlepsze owoce. Duchu święty, przekształć mnie, działaj we mnie, prowadź mnie. O Boże, udziel mi darów, których potrzebuję, by lepiej Ci służyć!”Przyszedł czas Liturgii Słowa i Dziewica Maryja kazała mi powtarzać:


“Panie Boże, chcę słuchać Twojego Słowa i przynieść obfity owoc. Niech Twój Święty Duch oczyści wnętrze mojego serca, aby Słowo Boże wzrastało i rozwijało się, oczyszczając moje serce, tak by było dyspozycyjne.”Matka Boża powiedziała: Chcę, abyś uważnie słuchała czytań i całej homilii kapłana. Pamiętaj, że Biblia mówi, że Słowo Boże nie wraca bezowocne. Jeśli będziesz uważna, coś z tego co usłyszałaś pozostanie w tobie. Powinnaś starać się przypominać przez cały dzień te Słowa, które zrobiły na tobie wrażenie. Czasem mogą to być dwa wersety, innym razem cała Ewangelia lub może tylko jedno słowo. Smakuj je przez resztę dnia, a stanie się ono częścią ciebie, ponieważ jest to sposób na przemianę życia, pozwolić, by Słowo Boże przemieniało człowieka.“A teraz, powiedz Bogu, że jesteś tu, by słuchać, że chcesz, by On mówił dziś do twojego serca.”


Jeszcze raz podziękowałam Bogu za możliwość słuchania Jego Słowa. I prosiłam Go o przebaczenie, za to że przez wiele lat miałam twarde serce i za to, że uczyłam moje dzieci, że muszą iść na Mszę w niedzielę, bo jest to nakazane przez Kościół, a nie z miłości i potrzeby, by napełnić się Bogiem.Uczęszczałam na Liturgię Eucharystyczną tak wiele razy głównie z powinności, i dlatego wierzyłam, że jestem zbawiona. Ale nie żyłam nią, a jeszcze mniej zwracałam uwagi na czytania i homilię kapłana! Ile bólu czułam za tyle lat niepotrzebnej straty z powodu mojej ignorancji! Jak sztuczne jest nasze uczestniczenie we Mszy Św. tylko wtedy, gdy idziemy bo ktoś się żeni, lub na Mszę pogrzebową lub dlatego, że musimy być widziani przez środowisko. Ile ignorancji odnośnie Kościoła i Sakramentów! Jaka strata, gdy staramy się kształcić odnośnie spraw świata, który w jednej chwili może zniknąć pozostawiając nas z niczym, a przy końcu życia nie przedłuży ani minuty naszego istnienia. Jednakże nie znamy tego, co może nam dać trochę nieba na tej ziemi, a potem wieczne życie. I uważamy siebie za kulturalnych mężczyzn i kobiety!

Chwilę później było Ofiarowanie i Matka Boża powiedziała:


“Módl się w sposób następujący: (i ja powtarzałam) Panie, ofiaruję wszystko czym jestem, wszystko co posiadam, wszystko co mogę. Kładę wszystko w Twoje Ręce. Kształtuj tę małą istotę, którą jestem. Przez zasługi Twojego Syna przekształć mnie, Wszechmogący Boże. Proszę Cię za moją rodzinę, moich dobroczyńców, za każdego członka Apostolatu, za wszystkich, którzy walczą przeciwko nam, za tych, którzy polecają się moim ubogim modlitwom. Naucz mnie kłaść moje serce jakby na ziemi przed nimi, żeby mogli iść bardziej miękko. Oto jak modlili się Święci; oto jak pragnę, byście wszyscy robili.”


Oto jak Jezus prosi nas, byśmy się modlili, żebyśmy kładli nasze serca jakby na ziemi, żeby inni nie czuli twardości, ale raczej żebyśmy łagodzili ból ich kroków. Kilka lat później czytałam książkę z modlitwami świętego, którego bardzo kocham, Jose Maria Escriva de Balaguer, i w tej książce znalazłam modlitwę podobną do tej, której nauczyła mnie Najświętsza Dziewica. Może modlitwy tego Świętego, któremu zawierzyłam siebie, podobały się Matce Bożej.Nagle zaczęły powstawać jakieś postacie, których wcześniej nie widziałam. Wyglądało to tak, jakby u boku każdej osoby obecnej w Katedrze, pojawiła się inna osoba i wkrótce cała Katedra zapełniła się młodymi pięknymi ludźmi. Byli oni ubrani w białe szaty i skierowali się do głównej nawy, a następnie podeszli do ołtarza.Matka Boża powiedziała:


“ Patrz. To są Aniołowie Stróżowie wszystkich ludzi, którzy są tutaj. To jest moment, kiedy twój Anioł Stróż zanosi twoje ofiary i prośby przed Ołtarz Boga.”


Byłam zdumiona, bo te istoty miały tak piękne twarze, tak promieniujące, że nie można sobie tego wyobrazić. Ich oblicza były bardzo piękne, niemalże z kobiecymi rysami; budowa ciała, ręce, postawa były męskie. Ich bose stopy nie dotykały podłogi, jakby się prześlizgiwały. Procesja była bardzo piękna.Niektórzy z nich nieśli coś, jakby złote misy z czymś, co lśniło jak złociste światło. Matka Boża powiedziała:


“To są Aniołowie Stróżowie ludzi, którzy ofiarują tę Mszę Świętą w wielu intencjach, tych którzy są świadomi co znaczy ta celebracja. Oni mają coś do ofiarowania Bogu....”“ Ofiaruj siebie w tej chwili... ofiaruj swoje smutki, bóle, nadzieje, radości, prośby. Pamiętaj, ze Msza Św. ma nieskończoną wartość. Dlatego bądź hojna w ofiarowaniu i proszeniu.”


Za pierwszymi Aniołami szli następni, którzy nie mieli niczego w rękach; szli z pustymi rękami. Maryja powiedziała:


“To są Aniołowie ludzi, którzy są tutaj ale nigdy niczego nie ofiarują. Nie są zainteresowani tym, by przeżywać każdy moment Mszy Św. i nie mają darów, by je zanieść przed Ołtarz Boga.”


Na końcu procesji szli inni Aniołowie, którzy byli raczej smutni, z rękami złożonymi do modlitwy, ale ze spuszczonymi oczami.


“To są Aniołowie Stróżowie ludzi, którzy są tutaj, ale nie chcą być, to znaczy ci, którzy zostali zmuszeni do przyjścia, którzy przyszli z obowiązku ale bez żadnego pragnienia uczestniczenia we Mszy Św. Aniołowie idą smutni, ponieważ nie mają nic do zaniesienia przed Ołtarz poza własnymi modlitwami.”


Nie zasmucajcie swojego Anioła Stróża. Proście o wiele, proście o nawrócenie grzeszników, o pokój w świecie, za waszych sąsiadów, za tych, którzy proszą was o modlitwę. Proście, proście o wiele, ale nie tylko za was samych, ale także za wszystkich.Pamiętajcie, że ofiara która najbardziej podoba się Panu jest ta, kiedy ofiarujecie siebie samych jako ofiarę całopalną, tak żeby Jezus mógł zstąpić i przekształcić was przez swoje zasługi. Co wy macie do ofiarowania Ojcu sami z siebie? Nicość i grzech. Ale ofiarowanie siebie samego złączone z zasługami Jezusa podoba się Ojcu.”Widok tej procesji był tak piękny, że trudno byłoby porównać go z czymkolwiek. Te wszystkie niebiańskie istoty pochylające się przed ołtarzem, niektóre zostawiające swoje ofiary na podłodze, inne (...) z czołem prawie dotykającym ziemi. Skoro tylko przybyły do ołtarza, zniknęły mi z oczu.Nadszedł końcowy moment Prefacji i kiedy całe zgromadzenie mówiło: “Święty, Święty, Święty”, nagle wszystko co znajdowało się za celebransami zniknęło. Za Arcybiskupem z lewej strony tysiące aniołów ukazało się po przekątnej, mali aniołowie, wielcy aniołowie, aniołowie z dużymi skrzydłami, aniołowie z małymi skrzydłami, bez skrzydeł. Tak jak poprzedni wszyscy byli ubrani w białe szaty kapłańskie lub ministranckie.Każdy z nich ukląkł ze złożonymi rękami i pochylił głowę ze czcią. Słychać było piękną muzykę jakby wiele chórów z różnymi głosami, wszyscy śpiewali unisono razem z ludźmi: Święty, Święty, Święty...Nadszedł moment Konsekracji, najcudowniejszy z Cudów. Za Arcybiskupem z prawej strony pojawiło się mnóstwo ludzi, także po przekątnej. Byli oni ubrani w identyczne tuniki, ale w kolorach pastelowych: różowych, zielonych, jasnoniebieskich, liliowych, żółtych, jednym słowem w różnych i bardzo ciepłych kolorach. Ich twarze były także jaśniejące, pełne radości. Zdawali się być w tym samym wieku. Można było zauważyć (nie potrafię powiedzieć dlaczego), że byli ludźmi w różnym wieku, ale ich twarze wyglądały jednakowo, bez zmarszczek, szczęśliwe. Wszyscy oni także uklękli na śpiew “Święty, Święty, Święty Pan...”Matka Boża powiedziała:


“To są dusze wszystkich Świętych i błogosławionych w Niebie. Pomiędzy nimi są dusze twoich krewnych, którzy już się cieszą oglądaniem Boga.”


Następnie zobaczyłam Ją dokładnie po prawej stronie Arcybiskupa, krok za celebransem. Była zawieszona odrobinę nad podłogą, klęcząc na jakimś bardzo solidnym przezroczystym i jednocześnie jaśniejącym materiale jakby czystej wodzie. Najświętsza Dziewica, z rękami złożonymi patrzyła z uwagą i szacunkiem na celebransa. Stamtąd mówiła do mnie, ale bez słów prosto do serca, nie patrząc na mnie:


Dziwi cię to, że stoję za Arcybiskupem, nieprawdaż? Tak właśnie powinno być... Z całą miłością, jaką Syn mi daje, On nie udzielił mi godności, której udzielił kapłanom; uobecniania codziennego Cudu moimi rękami, tak jak to oni robią swoimi kapłańskimi rękami. Dlatego czuję głęboki szacunek dla kapłanów i dla cudu, którego Bóg dokonuje przez nich, co skłania mnie do uklęknięcia za nimi.”


O mój Boże, jak wielką godność, jak wielką łaskę wlewa Bóg w dusze kapłańskie, a ani my, a może niektórzy z nich także, nie jesteśmy tego świadomi.Za ołtarzem ukazały się cienie ludzi w szarych kolorach z rękami wzniesionymi. Matka Boża powiedziała:


“To są błogosławione dusze z czyśćca, którzy czekają na wasze modlitwy, by mogły być uwolnione. Nie przestawaj modlić się za nie. Oni modlą się za was ale nie mogą modlić się za siebie. Ty masz się za nie modlić, aby pomóc im wyjść z czyśćca, aby mogli być z Bogiem i cieszyć się Nim wiecznie.Teraz to widzisz; jestem tutaj przez cały czas. Ludzie idą na pielgrzymki, szukają miejsc, gdzie się ukazałam. Jest to dobre z powodu łask, które tam otrzymają. Ale w żadnym objawieniu, w żadnym innym miejscu nie jestem bardziej obecna niż w czasie Mszy Świętej. Zawsze Mnie znajdziesz u stóp ołtarza, gdzie jest odprawianaEucharystia. U stóp Tabernakulum, pozostaję z aniołami, ponieważ jestem zawsze z Jezusem.”


Widzieć piękne oblicze Matki w chwili odmawiania słów “Święty, Święty, Święty...”, a także innych z promieniejącymi twarzami, rękami złożonymi, oczekującymi na cud, który się nieustannie powtarza, było przebywaniem jakby w samym niebie. I pomyśleć, że są ludzie, którzy w tym momencie mogą być rozproszeni rozmową. Boli mnie, gdy mówię, że wielu mężczyzn, więcej niż kobiet stoi ze skrzyżowanymi rękami jakby składając hołd tak jak równemu sobie.Maryja powiedziała:


“Powiedz wszystkim , że człowiek nie jest nigdy bardziej człowiekiem niż kiedy zgina kolana przed Bogiem.”
Celebrans wypowiedział słowa Konsekracji. Był on człowiekiem normalnego wzrostu, ale nagle zaczął rosnąć, napełniając się światłem, nadzwyczajnym światłem koloru pomiędzy bielą i złotem, które go ogarnęło i stało się bardzo silne wokół głowy. Z tego powodu nie mogłam dostrzec rysów. Kiedy podniósł Hostię zobaczyłam Jego ręce. Na wierzchu dłoni miał jakieś znaki, z których emanowało dużo światła. To był Jezus! To On otaczał Sobą celebransa, otaczał z miłością jego ręce.W tym momencie Hostia zaczęła rosnąć i stała się wielka. Ukazała się cudowna twarz Jezusa patrzącego na swój lud.Instynktownie chciałam pochylić głowę i Matka Boża powiedziała:


“Nie patrz w dół. Patrz w górę i kontempluj Go. Wymień z Nim spojrzenia i powtórz modlitwę z Fatimy: Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Ciebie, ufam Tobie i kocham Ciebie. Proszę, przebacz tym, którzy nie wierzą, nie uwielbiają, nie ufają i nie kochają Ciebie. ...Przebaczenie i Miłosierdzie... A teraz powiedz Mu, jak bardzo Go kochasz i złóż hołd Królowi Królów.”


Wypowiedziałam te słowa i wydawało się, jakbym była jedyną, na którą On patrzył z ogromnej Hostii. Ale poznałam, że w taki sposób z pełnią miłości spogląda na każdą osobę. Pochyliłam głowę czołem dotykając ziemi, jak to czynili wszyscy aniołowie i błogosławieni z nieba. Przez ułamek sekundy dziwiłam się, jak Jezus przybrał ciało celebransa i jednocześnie był w środku Hostii. Kiedy celebrans położył Hostię, wrócił do normalnych rozmiarów. Łzy płynęły z moich oczu; nie mogłam wyjść z podziwu.Za chwilę Arcybiskup wypowiedział słowa Konsekracji nad winem, i gdy słowa były wymawiane, ukazało się światło z nieba w tle. Ściany i sufit kościoła zniknęły. Wszędzie była ciemność poza błyszczącym światłem z ołtarza.Nagle zobaczyłam zawieszonego w powietrzu Ukrzyżowanego Jezusa. Widziałam Go od głowy do dolnej części piersi. Belka krzyża była podtrzymywana przez jakieś duże, silne ręce. Ze środka tego jasnego światła wyszło małe światełko podobne do lśniącego małego gołębia, który przefrunął szybko nad kościołem. Spoczął na lewym ramieniu Arcybiskupa, który dalej ukazywał się jako Jezus. Mogłam rozpoznać Jego długie włosy, jaśniejące rany i ogromne ciało, ale nie mogłam dostrzec twarzy.W górze był Ukrzyżowany Jezus, z głową opartą na prawym ramieniu. Mogłam kontemplować Jego twarz, zbite ramiona i poszarpane ciało. Po prawej stronie klatki piersiowej miał ranę, z której tryskała krew w kierunku lewej strony, a na prawo coś, co wyglądało jak woda, ale było bardzo błyszczące. Wyglądało to bardziej jak strumienie światła wychodzące w kierunku wierzących i poruszające się w prawo i w lewo. Byłam zdumiona ilością Krwi, która spływała do kielicha. Myślałam, że się przeleje i zabarwi cały ołtarz, ale ani jedna kropla się nie rozlała. W tym momencie Maryja powiedziała:


“To jest cud nad cudami. Powiedziałam ci przedtem, że Bóg nie jest ograniczony ani czasem ani przestrzenią. W chwili Konsekracji, całe zgromadzenie jest zabierane do stóp Kalwarii w chwili krzyżowania Jezusa.”


Czy ktokolwiek może to sobie wyobrazić? Moje oczy tego nie mogą dostrzec, ale my wszyscy jesteśmy tam w momencie, gdy krzyżują Jezusa. A On prosi Ojca o przebaczenie nie tylko dla tych, którzy Go zabili, ale także o przebaczenie wszystkich naszych grzechów: “Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią.”Od tego dnia nie dbam o to, że świat sądzi iż jestem szalona, ale proszę każdego, żeby uklęknął i próbował żyć z całego serca, z całą wrażliwością, na którą go stać, przywilejem, który daje nam Bóg.Kiedy mieliśmy odmawiać Ojcze Nasz, Pan przemówił po raz pierwszy w czasie celebracji:


“Poczekaj, chcę, żebyś się modliła z największą głębią do jakiej jesteś zdolna. W tej chwili przypomnij sobie osobę lub osoby, które wyrządziły ci wielką krzywdę w ciągu życia, tak żebyś je serdecznie uścisnęła i powiedziała im z serca: “W Imię Jezusa przebaczam wam i życzę wam pokoju. W Imię Jezusa proszę was o przebaczenie i życzenie mi pokoju. Jeśli osoba jest godna pokoju, otrzyma go i poczuje się lepiej. Jeśli osoba nie jest zdolna otworzyć się na ten pokój, wróci on do twojego serca. Nie chcę, żebyś otrzymywała lub ofiarowała pokój, gdy nie jesteś zdolna przebaczyć i pierwsza odczuć go w swoim sercu.““Uważaj na to, co robisz“ - kontynuował Pan - “powtarzasz w Ojcze Nasz: przebacz nam nasze winy, jako i my przebaczamy tym, którzy zawinili względem nas. Jeśli jesteś zdolna przebaczyć, ale nie zapomnieć, jak niektórzy mówią, stawiasz warunki przebaczeniu Boga. Mówisz: Przebaczasz mi tylko tak, jak ja jestem zdolna przebaczyć, ale nie więcej.”


Nie wiem, jak wytłumaczyć swój ból, jak bardzo możemy ranić Boga. I jak bardzo możemy ranić siebie samych przez tyle urazów, złych uczuć i niepochlebnych rzeczy, które rodzą się z naszych uprzedzeń i nadwrażliwości. Przebaczyłam; przebaczyłam z serca i poprosiłam o przebaczenie wszystkich ludzi, których zraniłam kiedykolwiek, aby odczuć pokój Boży.Celebrans powiedział: “obdarz nas pokojem i jednością...”, a następnie: “pokój Pański niech będzie z wami wszystkimi.”Nagle zobaczyłam, że pomiędzy niektórymi (nie wszystkimi) ludźmi, którzy się ściskali, pojawiło się bardzo intensywne jasne światło. Wiedziałam, że to był Jezus i prawie że rzuciłam się, by uścisnąć osobę obok mnie. Naprawdę mogłam odczuć uścisk Pana w tym świetle. To On mnie uścisnął udzielając mi swojego pokoju, ponieważ w tym momencie byłam zdolna przebaczyć i usunąć z serca cały żal do innych. Tego właśnie chce Jezus, by dzielić się tą chwila radości, biorąc nas w objęcia i życząc nam swojego pokoju.Nadeszła chwila Komunii kapłańskiej. Ponownie zobaczyłam wszystkich kapłanów obok Arcybiskupa. Kiedy on przyjął Komunię Świętą, Maryja powiedziała:


“To jest chwila na modlitwę za celebransa i kapłanów, którzy mu towarzyszą. Powtarzaj razem ze Mną: “Boże, błogosław im, uświęcaj ich, pomagaj im, oczyszczaj ich, kochaj ich, troszcz się o nich i wspieraj ich swoją miłością. Pamiętaj o wszystkich kapłanach świata, módl się za wszystkie dusze konsekrowane...


Drodzy bracia i siostry, to jest moment, w którym powinniśmy modlić się za nich, bo oni są Kościołem tak jak i my, świeccy. Wiele razy my, świeccy, żądamy tak wiele od kapłanów, ale nie jesteśmy zdolni modlić się za nich, niezdolni zrozumieć, że oni są ludźmi, niezdolni zrozumieć i docenić samotności, która często towarzyszy kapłanowi.Powinniśmy zrozumieć, że kapłani są ludźmi tak jak my i że potrzebują być zrozumiani, otoczeni opieką. Potrzebują naszego uczucia i uwagi, ponieważ oddają swoje życie za każdego z nas jak Jezus, przez bycie konsekrowanymi dla Niego.Pan Bóg chce, żeby lud, który mu powierzył, modlił się i pomagał w uświęcaniu Pasterza. Pewnego dnia, gdy będziemy już po drugiej stronie, zrozumiemy cuda, które Pan zdziałał, dając nam kapłanów, którzy pomagają nam zbawiać nasze dusze.Ludzie zaczęli wychodzić z ławek do Komunii. Nadeszła wielka chwila spotkania. Pan powiedział do mnie:


“Poczekaj chwilę; Chcę, żebyś coś zobaczyła...”


Poruszona wewnętrznym impulsem podniosłam wzrok na osobę, która miała przyjąć Komunię Świętą na język z rąk kapłana.Spostrzegłam, że to była jedna z pań z naszej grupy, która poprzedniego wieczoru nie mogła pójść do spowiedzi, ale dziś rano uczyniła to przed Mszą Świętą. Kiedy kapłan położył Świętą Hostię na jej języku, błysk złocistego światła przeszedł przez tę osobę, najpierw przez plecy, następnie otaczając ją z tyłu, wokół ramion, a na końcu wokół głowy.Pan powiedział:


“Oto jak się cieszę obejmując duszę, która przychodzi z czystym sercem, by Mnie przyjąć.”


Ton głosu Jezusa był tonem szczęśliwego człowieka.Byłam zdumiona widząc moją przyjaciółkę wracającą do ławki otoczoną światłem, w uścisku Pana. Pomyślałam o cudzie, który tracimy wiele razy, przyjmując Jezusa z małymi lub wielkimi winami, podczas gdy powinno być to święto.Wiele razy mówimy, że nie ma kapłanów, do których można pójść do spowiedzi w jakimś momencie. Ale problem nie jest w tym, by się móc spowiadać, ale w naszej łatwości ponownego wpadania w zło. Z drugiej strony w ten sam sposób, w jaki szukamy pięknego salonu, a mężczyźni fryzjera, gdy urządzamy przyjęcie, musimy także podjąć wysiłek poszukania kapłana, gdy potrzebujemy usunąć brud z nas samych. Nie możemy śmiało przyjmować Jezusa w momencie, gdy nasze serce pełne jest brzydkich rzeczy.Kiedy poszłam przyjąć Komunię, Jezus powiedział do mnie:


“Ostatnia Wieczerza była momentem największej intymności z Moimi bliskimi. Wczasie tej godziny miłości, ustanowiłem to, co mogło być uważane za akt szaleństwa w oczach ludzi, uczynienie Siebie więźniem Miłości. Ustanowiłem Eucharystię. Chciałem pozostać z wami do końca wieków, ponieważ Moja Miłość nie mogła znieść, żebyście pozostali sierotami, wy, których ukochałem bardziej niż własne życie.”


Otrzymałam Hostię, która miała inny smak. Było to połączenie krwi i kadzidła, poczułam się całkowicie pochłonięta. Czułam tak wielką miłość, że łzy spływały mi po policzkach i nie mogłam ich powstrzymać.Kiedy wróciłam na swoje miejsce, gdy klęczałam, Pan powiedział:


“Posłuchaj...”


Chwilę później usłyszałam modlitwy pani, która siedziała przede mną i która właśnie przyjęła Komunię Świętą. To co mówiła nie otwierając ust brzmiało mniej więcej tak:


“Panie, pamiętaj, że jest koniec miesiąca i my nie mamy pieniędzy, by zapłacić za czynsz, opłaty za samochód i szkołę dzieci. Musisz coś zrobić, by mi pomóc... Proszę, spraw, by mój mąż nie pił tak dużo. Nie mogę już wytrzymać jego upijania się tak często i mój najmłodszy syn będzie powtarzał znowu rok, jeśli mu nie pomożesz. On ma egzaminy w tym tygodniu... I nie zapomnij o naszej sąsiadce, która musi się przenieść. Niech ona zrobi to zaraz. Nie mogę już dłużej jej znieść... etc. etc.”


Następnie Arcybiskup powiedział: “Módlmy się,” i całe zgromadzenie powstało na końcową modlitwę. Jezus powiedział ze smutkiem:


“Czy zwróciłaś uwagę na jej modlitwę? Ani przez chwilę nie powiedziała mi, że Mnie kocha. Ani przez chwilę nie podziękowała Mi za dar, jaki jej dałem, zniżając Swoją Boskość do jej biednego człowieczeństwa po to, by przyciągnąć ją do Siebie. Ani przez chwilę nie powiedziała: dziękuję Ci, Panie. To była litania próśb... i tak jest prawie ze wszystkimi, którzy Mnie przyjmują.”“Umarłem z miłości i zmartwychwstałem. Z miłości czekam na każdego z was i z miłości pozostaję z wami. Ale wy nie zdajecie sobie sprawy, że potrzebuję waszej miłości. Pamiętaj, że jestem Żebrakiem Miłości w tej wzniosłej dla duszy godzinie.”


Czy zdajecie sobie sprawę, że On, Miłość żebrze o naszą miłość i my Mu jej nie dajemy? Co więcej, unikamy tego spotkania z Miłością ponad inne miłości, z jedyną miłością, która daje się w nieustannej ofierze.Kiedy celebrans miał udzielić błogosławieństwa, Matka Boża powiedziała: “Bądź uważna, staraj się... Robisz jakiś stary znak zamiast znaku Krzyża. Pamiętaj, że to błogosławieństwo może być ostatnie, jakie otrzymujesz z rąk kapłana. Nie wiesz, gdy stąd odchodzisz, czy umrzesz czy nie. Nie wiesz, czy będziesz miała możliwość otrzymać błogosławieństwo od innego kapłana. Te konsekrowane ręce udzielają ci błogosławieństwa w Imię Trójcy Przenajświętszej. Dlatego czyń znak Krzyża z szacunkiem jakby to było ostatni raz w twoim życiu.”


Jak bardzo brakuje nam zrozumienia i uczestnictwa w codziennej Mszy Świętej! Dlaczego by nie zacząć dnia pół godziny wcześniej i pójść na Mszę Świętą i otrzymać od Pana wszystkie błogosławieństwa, które chce nam udzielić?Jestem świadoma, że z powodu obowiązków nie każdy może uczestniczyć w codziennej Mszy, ale przynajmniej dwa lub trzy razy w tygodniu. Tak wielu opuszcza Mszę Świętą w niedziele za najmniejszą wymówką, że mają dziecko, lub dwoje lub dziesięcioro dzieci, i dlatego nie mogą pójść na Mszę Świętą. Jak sobie ludzie poradzą, skoro mają inne ważne zobowiązania? Niech zabiorą wszystkie dzieci, lub niech idą na zmianę, mąż na jedną godzinę, żona na inną, ale niech spełnią swój obowiązek przed Bogiem.Mamy czas na studium, na pracę, na rozrywkę, odpoczynek, ale NIE MAMY CZASU, BY PRZYNAJMNIEJ W NIEDZIELĘ IŚĆ NA MSZĘ ŚWIĘTĄ.

Jezus poprosił mnie, żebym pozostała z jeszcze przez kilka minut po zakończeniu Mszy Świętej. Powiedział:


“Nie wychodź pośpiesznie po zakończeniu Mszy Świętej. Pozostań w Moim towarzystwie, ciesz się nim i pozwól Mi cieszyć się twoim...”


Jako dziecko słyszałam, że Pan Jezus pozostaje z nami przez pięć lub dziesięć minut po Komunii. Zapytałam Pana w tym momencie: “Panie, jak długo pozostajesz z nami po Komunii?” Myślę, że Jezus musiał się śmiać z mojej głupoty, gdy odpowiedział:


“Przez cały czas, kiedy chcesz być ze Mną. Jeśli będziesz mówić do Mnie przez cały dzień w czasie twojej pracy, będę cię słuchać. Ja zawsze jestem z tobą. To ty Mnie opuszczasz. Wychodzisz ze Mszy Świętej i dzień obowiązku się kończy. Uczciłaś dzień Pański i wszystko dla ciebie skończone. Nie sądzisz, że chciałbym uczestniczyć w twoim rodzinnym życiu z tobą, przynajmniej tego dnia.W waszych domach macie miejsce na wszystko: pokoje do różnych zajęć: do spania, do gotowania, inny do jedzenia, itd. Jakie miejsce przeznaczyliście dla Mnie? To nie powinno być miejsce, gdzie macie tylko obraz, na którym zbiera się kurz, ale miejsce, gdzie przynajmniej przez pięć minut każdego dnia rodzina spotyka się, by podziękować za dzień i za dar życia, prosić w potrzebach, o błogosławieństwo, opiekę, zdrowie. Wszystko ma miejsce w waszych domach oprócz Mnie.Ludzie planują dzień, tydzień, semestr, wakacje, itd. Wiedzą, gdzie będą odpoczywać, w jaki dzień pójdą do kina lub na przyjęcie, kiedy odwiedzą babcię lub wnuczki, dzieci, przyjaciół i kiedy skorzystają z rozrywki. Ile rodzin mówi przynajmniej raz w miesiącu: ‘Dzisiaj jest dzień, by odwiedzić Jezusa w tabernakulum,’ i cała rodzina przychodzi, by porozmawiać ze Mną? Ilu siada przede Mną i rozmawia ze Mną, opowiadając Mi, co się wydarzyło od ostatniego razu, opowiadając Mi swoje problemy, trudności, prosząc Mnie o to, czego potrzebują... czyniąc Mnie częścią tego wszystkiego? Ile razy?Ja wiem wszystko. Czytam nawet najgłębsze sekrety waszych serc i umysłów. Ale cieszę się, gdy mówicie Mi o swoim życiu, gdy pozwalacie Mi w nim uczestniczyć jako członkowi rodziny, jako bliskiemu przyjacielowi. Jak wiele łask człowiek traci, jeśli nie daje Mi miejsca w swoim życiu!”


Gdy pozostawałam z Nim tego dnia i w ciągu wielu innych, pouczał nas dalej. Dzisiaj chcę podzielić się z wami misją, którą mi powierzył. Jezus powiedział:


“Chciałem zbawić Moje stworzenie. Moment otwarcia drzwi do nieba był przesiąknięty zbyt wielkim bólem...Pamiętaj, że nawet matka nie karmi swojego dziecka własnym ciałem. Doszedłem do granic miłości, by udzielić wam wszystkim swoich zasług.“Msza Święta to jestem Ja przedłużający Moje życie i Moją Mękę na krzyżu pośród was. Co byście mieli bez zasług Mojego życia i Mojej Krwi, by stanąć przed Ojcem? Nic, nędzę i grzech...Musicie przewyższać w cnocie aniołów i archaniołów, bo oni nie mają radości przyjmowania Mnie jako pokarmu tak jak wy. Oni piją kroplę ze źródła, a wy, którzy macie łaskę przyjmowania Mnie, macie cały ocean do picia.”


Inną sprawą, o której Pan mówił z bólem dotyczyła ludzi, którzy spotykają się z Nim z przyzwyczajenia, tych, którzy zagubili lęk przed każdym spotkaniem z Nim. Rutyna sprawia, że ludzie stają się tak obojętni, że nie mają niczego nowego do powiedzenia Jezusowi, gdy Go przyjmują. Powiedział także, że jest tak dużo dusz konsekrowanych, które utraciły swój entuzjazm zakochania w Bogu i przekształciły swoje powołanie w zajęcie, zawód, do którego nic się nie dodaje, poza tym co jest wymagane, i to bez uczucia...Pan mówił mi o owocach, które muszą pochodzić z każdej Komunii, którą przyjmujemy. Zdarza się, że są ludzie, którzy przyjmują codziennie Jezusa, ale nie zmieniają swojego życia. Spędzają wiele godzin na modlitwie i robią wiele rzeczy, itd. Ale ich życie nie przekształca się, a życie, które się nie zmienia, nie może przynieść prawdziwych owoców dla Boga. Zasługi, jakie otrzymujemy w Eucharystii powinny przynieść owoce nawrócenia w nas i owoce miłości względem naszych braci i sióstr.My, ludzie świeccy mamy wielką rolę do spełnienia w Kościele. Nie mamy prawa milczeć, ponieważ Pan posyła nas, nas wszystkich jako ochrzczonych, byśmy szli i głosili Dobrą Nowinę. Nie mamy prawa przyswajać tej całej wiedzy i nie dzielić się nią z innymi, pozwalać, by nasi bracia i siostry umierali z głodu, podczas gdy mamy tyle chleba w naszych rękach.Nie możemy patrzeć, gdy Kościół wali się, kiedy my żyjemy wygodnie w naszych parafiach i domach, otrzymując nieustannie tyle od Pana: Jego Słowo, homilie, pielgrzymki, Miłosierdzie Boże w Sakramencie Pojednania, cudowne zjednoczenie w pokarmie Komunii, pouczenia kapłańskie.Innymi słowy, otrzymujemy tak dużo, a nie mamy odwagi porzucić strefę naszego komfortu i pójść do więzienia, do instytucji poprawczych, rozmawiać z najbardziej potrzebującymi. Pójść i powiedzieć im, by się nie poddawali, że są katolikami, i że Kościół ich na tym miejscu potrzebuje, potrzebuje ich cierpienia, ponieważ ich cierpienie posłuży do zbawienia innych, ponieważ ta ofiara zdobędzie im życie wieczne.Nie jesteśmy w stanie pójść do szpitali, gdzie są terminalnie chorzy i przez odmawianie Koronki do Miłosierdzia, pomóc im naszymi modlitwami w tym czasie walki pomiędzy dobrem a złem, aby uwolnić ich od sideł i pokus szatana. Każdy umierający ma lęk, a proste ujęcie za rękę i powiedzenie im o miłości Bożej i cudach, które czekają na nich w niebie blisko Jezusa i Maryi, blisko ich zmarłych, daje im pociechę.Czas, w którym aktualnie żyjemy nie pozwala nam być obojętnymi. Musimy być przedłużeniem rąk kapłanów i iść tam, gdzie oni nie mogą dotrzeć. Ale do tego potrzebujemy odwagi. Musimy przyjmować Jezusa, karmić się Jezusem, żyć z Jezusem.Boimy się poświęcić siebie bardziej. Gdy Pan mówi, “Szukajcie najpierw Królestwa Bożego, a wszystko inne będzie wam dodane” mówi do wszystkich, braci i sióstr. Znaczy to szukać Królestwa Bożego wszystkimi możliwymi sposobami i ... otwierać ręce, by otrzymać WSZYSTKO! Dlatego, że On jest Panem, Który odpłaca najlepiej, jest Tym, który jest uważny na nasze najmniejsze potrzeby.Bracia, siostry, dziękuję wam za to, że pozwoliliście mi wypełnić misję, która została mi powierzona, żeby te strony dotarły do was...Następnym razem, gdy przyjdziecie na Mszę Świętą, przeżyjcie ją. Wiem, że Pan wypełni w was to, co obiecał, że “wasza Msza Święta nie będzie nigdy taka sama.” A gdy to otrzymacie, kochajcie Go!Doświadczcie słodyczy spoczywania w Jego boku, przebitego za was po to, by pozostawić wam swój Kościół i Jego Matkę, by otworzyć drzwi Domu Ojca. Doświadczcie tego, byście mogli odczuć Jego Miłosierną Miłość przez to świadectwo i starać się odwzajemniać dziecięcą miłością.


Catalina - Świecka MisjonarkaEucharystycznego Serca Jezusa