wtorek, 31 marca 2009
Duchowa Adopcja Dziecka Poczętego
„Święta Boża Rodzicielko i Matko Dobrej Rady. Przyrzekamy Ci z oczyma utkwionymi w żłóbek betlejemski, że odtąd staniemy na straży budzącego się życia. Walczyć będziemy w obronie każdego dziecięcia i każdej kołyski równie mężnie, jak nasi ojcowie walczyli o byt i wolność narodu, płacąc obficie krwią własną. Gotowi jesteśmy raczej śmierć ponieść, aniżeli śmierć zadać bezbronnym. Dar życia uważać będziemy za największą łaskę Ojca wszelakiego życia i za najcenniejszy skarb Narodu.”
Duchowa Adopcja
Modlitwy za dzieci zagrożone
Duchowa Adopcja Dzieci Nienarodzonych
Duchowa Adopcja - Odpowiedzi na najczęściej stawiane pytania.
1. Co to jest Duchowa Adopcja?
Duchowa Adopcja jest modlitwą w intencji dziecka zagrożonego zabiciem w łonie matki. Trwa dziewięć miesięcy i polega na codziennym odmawianiu jednej tajemnicy różańcowej - radosnej, bolesnej lub chwalebnej (Ojcze nasz i 10 Zdrowaś Maryjo) oraz specjalnej modlitwy w intencji dziecka i jego rodziców. Do modlitw można dołączyć dowolnie wybrane dobre postanowienia.
2. Jakie mogą być dodatkowe postanowienia?
Dodatkowymi postanowieniami mogą być np.: częsta spowiedź i Komunia święta, adoracja Najświętszego Sakramentu, czytanie Pisma Świętego, post o chlebie i wodzie, walka z nałogami, pomoc osobom potrzebującym dodatkowe modlitwy jak litanie, nowenny, koronki... Należy podejmować postanowienia realne, mając na uwadze indywidualne możliwości wykonania.
3. Czy można podejmować Duchową Adopcję bez dodatkowych postanowień?
Tak. Dodatkowe postanowienia nie są obowiązkowe, choć adoptujący chętnie je podejmują.
4. Jak zrodziła się Duchowa Adopcja?
Powstała po objawieniach w Fatimie, stając się odpowiedzią na wezwanie Matki Bożej do modlitwy różańcowej, pokuty i zadośćuczynienia za grzechy, które najbardziej ranią Jej Niepokalane Serce. W roku 1987 została przeniesiona do Polski. Pierwszy ośrodek Duchowej Adopcji powstał przy kościele Ojców Paulinów w Warszawie. Stąd Duchowa Adopcja rozprzestrzenia się na kraj i poza jego granice.
5. Jakie są owoce Duchowej Adopcji?
Duchowa Adopcja skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne, spowodowane grzechem aborcji. Pozwała matkom odzyskać wiarę w Boże Miłosierdzie, przynosząc pokój ich sercom. Jako bardzo konkretny, bezinteresowny i osobisty dar (modlitwy, ofiary i postu), pomaga (W szczególności ludziom młodym) kształtować charakter, walczyć z egoizmem, odkrywać radość odpowiedzialnego rodzicielstwa, uzdalniając do postrzegania miłości i seksu oczyma Boga. Ucząc systematycznej modlitwy i pozytywnego działania, pogłębia kontakt z Bogiem. Pomaga odkrywać głęboki sens zaniedbanych praktyk ascetycznych. Może się stać czynnikiem odrodzenia wspólnej modlitwy i miłości w rodzinach.
6. Kto może podejmować Duchową Adopcję?
Każdy. Osoby świeckie, konsekrowane, mężczyźni, kobiety, ludne w każdym wieku. Jedynie dzieci podejmują Duchową Adopcję pod opieką rodziców.
7. Ile razy można podjąć Duchową Adopcję?
Można podejmować ją wielokrotnie, pod warunkiem wypełnienia poprzednich zobowiązań.
8. Czy trzeba za każdym razem składać przyrzeczenia?
Tak.
9. Czy można adoptować więcej niż jedno dziecko?
Duchowa Adopcja dotyczy jednego dziecka.
10. Czy wiemy, jakiej narodowości będzie adoptowane dziecko?
Nie wiemy. Imię dziecka zna jedynie Bóg.
11. Skąd pewność, że Bóg wysłucha mojej modlitwy?
Naszą pewność opieramy na wierze we Wszechmoc i nieograniczone Miłosierdzie Boże. Bóg jest dawcą życia i Jego wolą jest, by każde poczęte dziecko żyło i było otoczone miłością rodziców.
12. Czy jest grzechem, jeżeli danego dnia zapomni się odmówić modlitwę?
Zapomnienie nie jest grzechem. Grzechem jest świadome i dobrowolne zlekceważenie składanego Bogu przyrzeczenia.
13. Czy przerywa się Duchową Adopcję, gdy zaniedbało się modlitwę przez dłuższy czas?
Długa przerwa (miesiąc, dwa) przerywa Duchową Adopcję. Należy wtedy ponowić przyrzeczenie i starać się je dotrzymać. W wypadku krótkiej przerwy należy Duchową Adopcję kontynuować, przedłużając modlitwę o opuszczone dni.
14. Czy Duchową Adopcję mogą podejmować osoby żyjące w związkach niesakramentalnych?
Tak, podobnie jak i osoby rozwiedzione.
15. Czy ważna jest Duchowa Adopcja podjęta za pośrednictwem radia?
Tak.
16. Czy przyrzeczenia Duchowej Adopcji muszą być składane w formie uroczystej, wyłącznie w kościele w obecności kapłana?
Wskazane jest, by przyrzeczenia były przeprowadzane uroczyście, chociaż można je złożyć także prywatnie.
17. Czy Duchową Adopcję mogą podejmować osoby, które nie uczestniczyły w przygotowaniach — chore, niepełnosprawne, w sędziwym wieku?
Tak. Mogą podejmować prywatnie.
18. W jaki sposób można złożyć przyrzeczenia prywatnie?
Odczytać formułę przyrzeczenia (najlepiej przed krzyżem lub obrazem) i od tego momentu przez kolejnych dziewięć miesięcy odmawiać jedną dowolnie wybraną tajemnicę różańca oraz modlitwę w intencji dziecka i rodziców. W celu zapamiętania dobrze jest zapisać datę rozpoczęcia i zakończenia modlitwy.
19. Jak krzewić modlitwę Duchowej Adopcji?
Pozyskać kilka osób zainteresowanych Duchową Adopcją
Uzyskać zgodę księdza proboszcza na przeprowadzenie przyrzeczeń Duchowej Adopcji w kościele
Skontaktować się z ośrodkami Duchowej Adopcji, gdzie można uzyskać materiały, pełne informacje oraz pomoc w przeprowadzeniu przyrzeczeń.
Formuła przyrzeczenia Duchowej Adopcji
(Duchowa Adopcja - modlitwy za dzieci zagrożone - Duchowa Adopcja dzieci Nienarodzonych.)
Wszyscy razem:
„Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że za kryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie”.
Powtarzamy za celebransem lub każdy osobno:
„Najświętsza Panno, Bogarodzico Maryjo, wszyscy Aniołowie i Święci. Wiedziony(a) pragnieniem niesienia pomocy w obronie nienarodzonych, ja postanawiam mocno i przyrzekam, że
od dnia . . . . .
w święto/uroczystość . . . .
biorę w Duchową Adopcję jedno
dziecko, którego imię jedynie Bogu jest wiadome, aby przez dziewięć miesięcy każdego dnia modlić się o uratowanie jego życia oraz o sprawiedliwe i prawe życie po urodzeniu. Tymi modlitwami będą:
—jedna tajemnica różańca
— moje dobrowolne postanowienia
— modlitwa, którą dziś po raz pierwszy odmówię.
Modlitwa codzienna
Panie Jezu, za wstawiennictwem Twojej Matki, Maryi, która urodziła Cię z miłością, oraz za wstawiennictwem św. Józefa, człowieka zawierzenia, który opiekował się Tobą po narodzeniu, proszę Cię w intencji tego nienarodzonego dziecka, które duchowo adoptowałem, a które znajduje się w niebezpieczeństwie zagłady. Proszę, daj rodzicom miłość i odwagę, aby swoje dziecko pozostawili przy życiu, które Ty sam mu przeznaczyłeś. Amen.
Podczas Mszy św. w intencji dzieci zabitych przed narodzeniem, z obrazu Matki Bożej z GUADALUPE, w Sanktuarium w Meksyku, wydobyło się światło, które - na oczach tysięcy wiernych - utworzyło kształt ludzkiego EMBRIONU Zjawisko zostało sfotografowane przez obecnych w świątyni. Zdjęcia wizerunku Matki Bożej ze świetlnym embrionem można zobaczyć na stronie internetowej Francuskiego Stowarzyszenia Katolickich Pielęgniarek i Lekarzy (www.acimps.org). Jego działacze przypuszczają, że Maryja pokazała w swym łonie obraz nienarodzonego Jezusa.
poniedziałek, 30 marca 2009
"Tryptyk Jerozolimski"
Wszystkich pragnących pokoju na świecie i w Ziemi Świętej prosimy o modlitwę w tej intencji.
Realizacja dzieła „Niewiasta z Jeruzalem - Królowa Pokoju" („Niebiańska Jerozolima") będącego nastawą ołtarzową wraz z monstrancją powstała dla miasta, zwanego Miastem Pokoju, by z tego miejsca wypływała modlitwa w intencji o pokój w Ziemi Świętej i na całym świecie. Jest ona w wymiarze religijno-artystycznym wypełnieniem słów skierowanych do wiernych przez Ojca Świętego Benedykta XVI w „Orędziu na Światowy Dzień Pokoju" 1 stycznia 2007 r. Jest tam napisane m.in.: Pragnę zwrócić się z gorącym apelem do Ludu Bożego, aby każdy chrześcijanin poczuł, że jego zadaniem jest być niezmordowanym budowniczym pokoju i wytrwałym obrońcą godności osoby ludzkiej i jej niezbywalnych praw. W kwietniu 2007 roku przedstawiony został w Jerozolimie projekt monstrancji, który egzarcha Kościoła katolickiego Ormian, msgr. Raphael Minassian rozwinął do pomysłu wykonania nastawy ołtarzowej. W styczniu 2008 r. rozszerzony projekt uzyskał pełną aprobatę patriarchów. Nastawa ołtarzowa, realizowana do kaplicy Adoracji Najświętszego Sakramentu w Jerozolimie ma charakter tryptyku symbolizującego bramę ukazującą przejście ze Starego Przymierza do Nowego. Zamknięty, nawiązuje do stylu romańskiego, ukazuje Ziemskie Jeruzalem. Na planie Grobu Bożego, w centralnej części reliefu przedstawiona jest postać ukrzyżowanego Chrystusa, u boku którego ukazany jest Ojciec Święty Jan Paweł II, sprawujący Eucharystię, czyli Ofiarę, będącą obietnicą życia wiecznego. Na skrzydłach tryptyku umieszczone zostały symbole zawarte w Apokalipsie św. Jana, z których można odczytać treści inspirujące do zadania pytań: czy to się już zdarzyło, czy dopiero nastąpi? Tak jest m.in. w wypadku, kiedy odnajdujemy płaskorzeźbę Czterech Jeźdźców Apokalipsy. Symboliczna scena Sądu Ostatecznego odnosi się do słów Pana Jezusa, zapisanych przez św. Jana Ewangelistę: Ja jestem bramą, jeśli kto wejdzie przeze mnie, będzie zbawiony.Chrystusa-Bramę i wchodzimy do Niebiańskiej Jerozolimy. Klimat gotyckiej formy rozedrganej świetlistymi rozetami symbolizuje Nową Ziemię, Nowe Niebo. Źródłem światła- ważnego elementu Jerozolimy z apokaliptycznej wizji św. Jana jest przede wszystkim Bóg - odziany „światłością jakby szatą". Na skrzydłach otwartego tryptyku, nawiązując do wizji św. Jana, przedstawieni zostali Dwaj Świadkowie, którzy jak dwa drzewa oliwne, jak dwa świeczniki, w prorockiej wizji ukazują powołanie i zadanie wszystkich chrześcijan, aby dawać czytelne i wiarygodne świadectwo, czyli wytrwale wyznawać wiarę w Chrystusa wobec świata. Odrzucenie tego świadectwa stanie się jednym z powodów sądu nad światem. Los świadków jest podobny do losu ich Pana - Chrystusa, gdyż są znakiem sprzeciwu i składają ofiarę z życia, ale od Boga otrzymują nowe życie oraz udział w chwale. Centralne miejsce w apokaliptycznych wizjach zajmuje Niewiasta rodząca Syna. W centralnej części tryptyku odnajdujemy monstrancję , której kształt przywołuje postać Niewiasty trzymającej prawdziwego - Eucharystycznego Chrystusa. Niewiasta - Maryja, Matka Odkupiciela, Lud Boży wszystkich czasów, symbol kościoła, który na przestrzeni dziejów, w wielkich bólach rodzi wciąż na nowo Chrystusa. Cierpiąca Niewiasta - prześladowany kościół w końcu jawi się jako wspaniała Oblubienica, która jak napisał 8 grudnia w Watykanie Ojciec Św. Benedykt XVI „ukazuje nam swojego Syna jako Drogę pokoju i napełni(a) nasze oczy światłem, abyśmy umieli rozpoznać Jego oblicze w twarzy każdej osoby ludzkiej, która jest sercem pokoju". Maryja - zapowiedź Nowego Jeruzalem - w którym nie ma już łez ani płaczu stanowiąca obraz przemienionego, nowego świata, którego światłem jest sam Bóg, a lampą Baranek. Święty Jan, widzący z Patmos, na zakończenie napisanej księgi wyraził ostatnie pragnienie i oczekiwanie. Prosi o ostateczne przyjście Pana: Przyjdź Panie Jezu! (Ap. 22,20). Jest to jedna z głównych modlitw podana również przez św. Pawła: Panie nasz przyjdź! (1 Kor. 16,22). Również i my, współcześnie żyjący, chcemy podjąć modlitwę św. Pawła, i „widzącego z Patmos", który wraz z rodzącym się chrześcijaństwem wołał: Przyjdź Jezu! Przyjdź i przemień świat! Przyjdź już dzisiaj i niech zwycięży pokój! Jak podkreśla Ojciec Św. Benedykt XVI: Kościół - został ustanowiony jako wspólnota wiary, nadziei i miłości, a jego fundamentem są apostołowie. Przez apostołów dochodzimy do Jezusa. Tryptyk wraz z monstrancją jest pracą, która w swojej symbolice daje możliwość głębokiego zastanowienia się i modlitewnej refleksji, której rdzeniem są słowa Jezusa: Pokój zostawiam wam, pokój mój wam daję. Lecz aby nastał pokój wśród narodów, musi zapanować pokój w ludzkich sercach, budowany - jak podkreślał Sługa Boży Jan Paweł II - na poszanowaniu godności każdej osoby ludzkiej, jako dziecka Bożego, niezależnie od jego wyznania, statusu społecznego czy światopoglądu.
niedziela, 29 marca 2009
Aktywny trud i pasywne przyjmowanie
W duchowości często mówi się o dwóch okresach wewnętrznego oczyszczania. Mówi się o fazie aktywnej i pasywnej, o oczyszczaniu zmysłów i oczyszczaniu wiary, o czasie światła i czasie ciemności. „Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste...”, mówi Psalm 51. Istnieją dwa orędzia, w których Maryja zwraca uwagę na aktywny wysiłek i na pasywne przyjęcie oczyszczenia. 17.10.85 r. mówi: „Wszystko ma swój czas. Dzisiaj wzywam was, byście zaczęli pracować nad swoimi sercami... Pracujcie więcej i oczyszczajcie z miłością każdą część serca”.
2 okresy wewnętrznego oczyszczania
Powyższe słowa wyraźnie wskazują aktywny wysiłek, który wymaga siły woli. Rok później, 04.12.86 r. orędzie Gospy ma zupełnie inny wydźwięk: „...Pan pragnie was oczyścić ze wszystkich grzechów waszej przeszłości. Wy, drogie dzieci, nie możecie sami tego
uczynić, dlatego jestem tu, by wam pomóc..., by Pan całkowicie oczyścił wasze serca”. Czyste serce nie będzie dziełem naszej własnej siły, ale dziełem Bożej łaski i pomocy Maryi.
Kiedy mówimy, że jakaś droga lub przejście są czyste, myślimy o tym, że można nimi przejść. Czyste serce nie jest bezgrzesznym sercem, ale sercem, które opróżniło się ze wszystkiego, co mu przeszkadza na drodze do Boga. Kiedy Jezus mówi: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5,8), wtedy nas właściwie wzywa, byśmy pozwolili Mu w nas zamieszkać i działać od wewnątrz.
Światło i ciemność
Aktywna faza oczyszczania często występuje od razu na początku życia duchowego, po doświadczeniu nawrócenia, kiedy człowiek przepełniony jest zachwytem i siłą, które podarowała mu łaska Boża. Pragnie przybliżyć się do światła, które go przyciąga i robi wszystko, co w jego mocy, by to osiągnąć. I na początku jeszcze myśli, że może to uczynić swoimi siłami. Gotowy jest na wszelką możliwą ofiarę i wyrzeczenie, a także na wszelkie formy pokory, i czyni to z zachwytem. Potem przychodzi czas ciemności. Światło, za którym wyszliśmy, oślepiło nas. Nic więcej nie wychodzi, nic więcej nie możemy zrobić swoimi siłami. Wtedy myślimy, że przed Bogiem czymś zawiniliśmy i szukamy pomocy i duchowych porad na wszystkie strony. Ale czy nie jest to właściwie wezwanie do głębszego oddania się w Boże ręce, wezwanie do zanurzenia się w słodką ciemność, która nas unosi nie wiedzieć dokąd? My może nie wiemy, ale Bóg wie. To jest czas wiary w nocy. „Wpadnijmy raczej w ręce Pana, bo wielkie jest Jego miłosierdzie...” – mówi król Dawid (2Sm 24,14). Trzeba się oddać, powierzyć Bogu, co łatwo jest powiedzieć, ale bardzo ciężko uczynić. „Jak glina w ręce garncarza, który ją kształtuje według swego upodobania, tak ludzie są w ręku Tego, który ich stworzył...” (Syr 33,13). Tacy powinniśmy być.
Wzrastamy w pokorze, ponieważ rozumiemy, że bez Boga nic nie możemy uczynić
W tym okresie ciemności wzrastamy w pokorze, ponieważ rozumiemy, że bez Boga nic nie możemy uczynić (J 15,5). Jest to czas zawierzenia, zaufania Bogu, a opiera się na doświadczeniu, które nas ku Niemu przyciągnęło. W oparciu o to doświadczenie możemy znieść każdą suchość i ciemność. Najgłębsza ciemność jest wtedy, gdy wiara podlega pokusie, ale jest to droga, którą, przeszedł Jezus. „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mt 27,46).
Bóg kształtuje nas na swój obraz i dlatego najlepiej jest uspokoić się niczym dziecko na piersiach matki: „Panie, moje serce się nie pyszni...!” (Ps131). „Oto jak srebro przetopiłem cię ogniem, wypróbowałem cię w piecu utrapienia”, mówi Bóg u Izajasza (Iz 48,10). „Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was”, mówi Jezus do apostołów
(J 15,3). To znaczy, że czystość jest już w nas, że jesteśmy czyści w tej mierze, w jakiej pozwalamy Bogu żyć i działać w nas. Św. Piotr mówi: „A Bóg wszelkiej łaski, Ten, który nas powołał do wiecznej swojej chwały w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie, sam was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje” (1P 5,10). Amen.
Lidija Paris
"Echo Maryi Królowej Pokoju" - Echo Medziugorja
czwartek, 26 marca 2009
Oblicza śmierci
„Przed tobą życie i śmierć,
co ci się podoba, to będzie ci dane.”
(por. Syr. 15,17)
Naglące wezwanie: pomóc umierającym
Oto fragmenty zapisków boliwijskiej stygmatyczki, Cataliny Rivas (Katyi) dotyczące chwili śmierci jej mamy. W widzeniu Katya zobaczyła siebie i zebranych wokół łóżka konającej oraz wszystko, co działo się w tym dniu.
Dziesięć dni po śmierci mojej mamy, kiedy kończyłam poranną modlitwę, Jezus prosił mnie, abym pozostała jeszcze kilka minut w pokoju. Nagle, jak w filmie, przed moimi oczami przesunęły się sceny, które się wówczas wydarzyły.
Ostatnia droga
Mama leżała w swoim łóżku. Właśnie z bratem położyliśmy ją na prawym boku. Kiedy wycierałam krew która leciała jej z nosa, skierowała wzrok ponad moją głowę, w kierunku okna. Chwyciła mocno moją rękę
Catalina Rivas
i powiedziała:
- Chcę abyś została ze mną.
- Boisz się mamo? - zapytałam ją zaniepokojona.
- Nie, nie boję się, ale chcę, abyś została ze mną.
W tym momencie zobaczyłam ludzi, którzy stanęli za nami, po prawej stronie chorej. Rozpoznałam św. Józefa, św. Antoniego Padewskiego, św. Różę z Limy, św. Dominika Guzami i św. Sylwestra. Obok nich stał przystojny młodzieniec ,„Leopold” - Anioł Stróż mamy. Modlił się na klęczkach i jednocześnie czule głaskał chorą po głowie. Modlili się także inni zebrani: mężczyźni i kobiety, młodzi i starzy, około 40 osób.
Jeden z młodych mężczyzn ubrany w białą albę trzymał w ręku małą złotą czaszę i czynił coś na kształt kadzenia - wkładał ręce w misę i wydobyty w ten sam sposób dym kierował ku górze. Tym gestem sprawiał wrażenie, że przeszkadza złym duchom zbliżyć się do umierającej. Młody mężczyzna poruszał ustami jakby odmawiał jakąś modlitwę. Potem przełożył naczynie do drugiej ręki i ponownie wykonał gest przypominający kadzenie. Chodził dookoła wszystkich osób zgromadzonych wokół łóżka. Byłam zaskoczona tak dużą liczbą zebranych.
Jezus zwrócił się do mnie i wyjaśnił mi:
- To są jej święci patronowie oraz dusze, którym pomogła osiągnąć zbawienie poprzez swoje modlitwy i cierpienia. Przybyli teraz towarzyszyć jej w ostatniej drodze, choć nawet ich nie znała.
Kiedy położyliśmy mamę na drugim boku, aby ją przebrać, powiedziała:
- Już czas, abym z nimi poszła. - i spojrzała przez moje ramię. Zaśpiewaliśmy psalm, a ona powtarzała za nami. Z jej oczu można było wyczytać zdumienie, tak jakby kontemplowała coś, czego nie sposób wyrazić słowami. Poprosiła abyśmy włączyli światło. Zrobiliśmy tak, choć wiedzieliśmy, że jej spojrzenie wykracza już poza ziemskie granice. Ścisnęła mocno moją dłoń i powiedziała:
- Święty Boże, teraz! . Święty Boże, teraz! Pomyślałam, że chce mnie w ten sposób zachęcić do powtarzania krótkiej modlitwy:
- Święty Boże, Święty mocny, Święty a Nieśmiertelny zmiłuj się nad nami i nad całym światem! - wypowiedziała kilkakrotnie słowa tej modlitwy, a po chwili rzekła nalegającym głosem:
- Muszę już iść. Zaczęła poruszać nogami tak, jakby gdzieś szła i na koniec zawołała:
- Nie zatrzymujcie mnie! Po czym jeszcze raz powtórzyła:
- Święty Boże, Święty Mocny... zmiłuj się nade mną i nad całym światem. Wspólnie ze wszystkimi bliskimi, którzy zebrali się w ostatniej godzinie wokół mamy, odmawialiśmy koronkę do Bożego Miłosierdzia.
- Ojcze mojego ducha! Teraz!... Teraz!. Zaczęliśmy, więc mówić:
- Ojcze w Twoje ręce powierzam mojego ducha - wierząc, iż to właśnie zdanie mama chciała powiedzieć. Powtarzała nasze słowa, dając do zrozumienia, że dobrze odczytaliśmy jej intencje.
Zobaczyłam, że za nami, po lewej stronie chorej, zjawiła się inna grupa osób. Wśród nich rozpoznałam mojego ojca, jedną z babć, ciocię, która mieszkała z nami. Przybyli też inni ludzie, ale ich twarzy nie widziałam wyraźnie. Byłam oszołomiona tym, co zobaczyłam, ale jednocześnie starałam się skupić na mamie.
Nagle światło padło przed nią i zobaczyłam chór Aniołów, którzy śpiewając schodzili z wysokości nieba. Ustawili się w dwóch rzędach, a kiedy zbliżyli się do nas rozdzielili się, tworząc krąg wokół zebranych.
Była to bardzo uroczysta chwila. W tym momencie mama powiedziała, jakby zwracając się do osób, które przybyły towarzyszyć jej w ostatniej drodze:
- Poczekajcie, muszę najpierw zobaczyć Matkę Bożą! Mój brat powiedział:
- Mamo, Jezus jest tutaj. Czeka już na ciebie. Powiedział tak, ponieważ wcześniej mama wspominała, że widzi Jezusa. Odpowiedziała:
- Muszę jeszcze zobaczyć Maryję. Wiele razy słyszała bowiem, że Maryja przychodzi po duszę tych, którzy w godzinie śmierci odmawiają różaniec. Podaliśmy mamie obrazek Matki Bożej Wspomożenia Wiernych, myśląc, że o to właśnie prosiła. Nagle powiedziała:
- Widzę ją tam; jest tam... uciekajmy się do Mamity (Mamusi)! Musimy prosić Ją o przebaczenie.
Czułe objęcie Matki
W tym momencie zobaczyłam Matkę Bożą schodzącą z niebios. Unosząc się nad ziemią, stanęła na wysokości stóp umierającej. Zobaczyłam jak Maryja wyciąga swoje ręce w kierunku chorej. Mama także wyciągnęła swoje tak, jakby chciała otrzymać coś lub dotknąć czegoś. Matka Boża podała jej rękę. Wówczas mama straciła świadomość, a po chwili oddała ostatnie tchnienie.
Kiedy jeszcze głowa zmarłej opierała się na moich rękach, pomyślałam, że całe widzenie zaraz zniknie. Byłam jednak świadkiem, jak nagle dusza mamy oddziela się od ciała i unosi nad ziemią. Następnie zbliżyła się do Matki Bożej, która wręczyła jej białą suknię, dopasowując rozmiar do koszuli nocnej, która mama miała na sobie. Zobaczyłam natychmiast mamę ubraną w tę sukienkę. Twarz Maryi wyrażała wielką łagodność. Uśmiechnęła się i objęła mamę. Ta także uściskała Matkę Bożą i oparła swą głowę na jej ramieniu.
Na koniec obie wzniosły się do nieba, wraz z osobami, które je otaczały. Pokój opustoszał prawie całkowicie. Wreszcie na znak św. Józefa św. Sylwester pobłogosławił nam, a potem obaj zniknęli.
Jezus powiedział uroczyście:
- Opowiedz o tym światu, aby wszyscy ludzie cenili daną łaskę bycia przy umierających, którzy odchodzą z tego świata wspomagani przez Niebiosa. Zaangażowanie musi być całkowite, ponieważ w takiej chwili część niebios jest obecna w pokoju. W tym momencie, bowiem Bóg nawiedza to miejsce.
Kiedy skończyło się widzenie uklękłam i płacząc, podziękowałam Bogu, że dał mi tę łaskę i pozwolił zobaczyć ten cud.
Dzisiaj mówię o tym światu, byśmy wszyscy zdali sobie sprawę z wagi momentu śmierci i byli świadomi obowiązku, jaki na nas spoczywa wobec umierających. Nasza pomoc w godzinie śmierci jest potrzebna, by mogli oni rozpocząć szczęśliwie drogę ku wieczności Bożej miłości.
Zapewnić duszy pokój
Parę dni później, kiedy odmawiałam koronkę do Bożego Miłosierdzia, usłyszałam głos Jezusa:
- Zwróć uwagę na to, co będziesz widzieć. Nie lękaj się, konieczne jest, bowiem, abyś to zobaczyła.
Ujrzałam salę szpitalną, w której znajdował się mężczyzna w wieku około 50-65 lat (nie mogłam dokładniej określić wieku ze względu na jego chorobę i zmizerowanie). Przy konającym czuwało kilka osób, część z nich płakała. Wszyscy byli świadomi, że mężczyzna umiera. Jego ciało było skrzywione z bólu, zaś z jego ust wydobywał się rozpaczliwy krzyk buntu przeciw nadchodzącej śmierci. Wołał ze złością, trzęsąc się cały:
- Dlaczego umieram.?! Jak Bóg mógł dopuścić do mojej śmierci.?! Zróbcie coś. Ja nie chcę umierać!
Widać było jego walkę, cierpienie, brak pokoju. Uderzyło mnie, że ludzie, którzy byli przy nim, nie przyczynili się w żaden sposób do tego, by uspokoić jego duszę. Nikt się nie modlił.
Na zewnętrznym korytarzu znajdowało się patio, na którym stali ludzie i rozmawiali, niektórzy pili i palili papierosy. Byli oni całkowicie nieświadomi wyjątkowego momentu, jaki niedaleko nich przeżywał mężczyzna pełen niepokoju. Dla nich było to zwykłe spotkanie towarzyskie.
Potem zobaczyłam nadchodzącą siostrę zakonną, która, jak mi wyjaśnił Jezus, została posłana przez Jego Matkę. Zobaczyłam także Maryję, jak patrzy na tę scenę z odległości. Jej ręce były złożone do modlitwy, zaś z oczu płynęły łzy. Obok umierającego znajdował się jego Anioł Stróż z bardzo smutnym wyrazem twarzy. Jedną ręką zakrywał swoje oblicze, a drugą trzymał chorego. Potem anioł wstał i rękoma próbował odstraszyć złe duchy, które w wielkiej liczbie zbliżały się do mężczyzny. Miały one głowy rogaczy, niedźwiedzi i koni, zaś ich ciała były strasznie powykręcane.
Zakonnica weszła do sali, w której znajdował się umierający mężczyzna, stanęła przy jego łóżku i chwyciła chorego za rękę. Chciała dać mu święty obrazek, tłumacząc coś. Mężczyzna jednak podniósł swoje ręce w geście odmowy. Siostra jeszcze raz nalegała i próbowała wręczyć mu obrazek, lecz wzburzony umierający resztką sił, jakie jeszcze posiadał, okazał, że odrzuca jej pomoc. Zakonnica opuściła salę bardzo smutna.
Na korytarzu zaczęła modlić się różańcem. Ludzie, którzy na nią patrzyli naśmiewali się z niej i drwili. Nie zdawali sobie zupełnie sprawy z wagi, jaką ma modlitwa w tym wyjątkowym momencie. Siostra zaprosiła ich do modlitwy, ale ich oczy i wyraz twarzy wyrażały jednoznacznie, że nie zamierzają się do niej przyłączyć.
Parę minut później mężczyzna zmarł.
Zobaczyłam, że w momencie, kiedy jego dusza unosiła się nad ziemią, wszystkie złe duchy wskoczyły na nią, rozszarpując ją, jak dzikie zwierzęta, wilki, psy, wydzierając sobie zdobycz.
Nagle anioł stanął przed nimi i z podniesioną ręką rozkazał:
- Przestańcie! Pozwólcie mu iść. Najpierw musi stanąć przed tronem Bożym na sąd.
Niektórzy ludzie zaczęli rozpaczliwie, wręcz histerycznie, płakać nad zmarłym.
Zrozumiałam jak wielka jest różnica między takim odejściem, a sytuacją, kiedy żegna się duszę odchodzącą w pokoju i pokładającą nadzieję w Bożym miłosierdziu.
Catalina - Świecka Misjonarka
Eucharystycznego Serca Jezusa
środa, 25 marca 2009
Orędzie Matki Bożej 25 marca 2009r.(Medziugorje)
„Drogie dzieci! W tym okresie wiosennym, kiedy wszystko budzi się z zimowego snu i wy wasze dusze obudźcie modlitwą, aby były gotowe przyjąć światło Jezusa Zmartwychwstałego. Dziatki, niech On przybliży was do Swego Serca, abyście się stali otwarci na życie wieczne. Modlę się za was i oręduję przed Wszechmogącym w intencji waszego prawdziwego nawrócenia. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.”
Nagranie z objawienia dla Mirjany 18 marca - Medziugorje
wtorek, 24 marca 2009
Z Góry Błogosławieństw na Kalwarię
Catalina Rivas, boliwijska mistyczka, otrzymała wizję ostatnich godzin życia Jezusa i objaśnienia Jego ostatnich słów: "Są to godziny Jezusa na krzyżu, które dziś zostają odtworzone na nowo, abyście nad nimi głęboko rozmyślali i w zjednoczeniu z naszym Zbawicielem przeżywali ostatnie chwile Jego życia w ludzkim ciele, zanim wrócił do Ojca i zesłał nam Ducha Świętego".
Pierwsze słowo
Kiedy zdarto z Niego ubrania, wszyscy w zupełnej ciszy czekali, aby się zbuntował lub prosił swych oprawców o litość. Niektórzy się spodziewali, że będzie protestował lub błagał o łaskę. Inni - że jako Syn Boży, za którego się podawał, będzie prosił Ojca, aby zesłał z nieba ogień na tych, którzy tak się nad Nim znęcali. Wydawało się [otaczającym Go ludziom], że czas stanął w miejscu. On jednak cicho się modlił, ledwo poruszając ustami
.
(...)
Wtedy powtórzył mi słowa z Ewangelii: "Więc się (...) nie bójcie! Nie ma bowiem nic (...) tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach!" (Mt 10,26-27).
(...)
Niedługo potem męski, łagodny głos Pana w przerywanych słowach Wyrwał mnie z teraźniejszości i słuchałam tego, czego być może nikt z tam obecnych nie spodziewał się usłyszeć z ust skazańca przeznaczonego na śmierć: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią" (Łk 23, 34). W obliczu tych słów wszyscy zamilkli, wielu zaszokowanych ich mocą, ponieważ dopiero teraz zdali sobie sprawę, w czyjej obecności się znajdują.
Co za niesprawiedliwość i ironia! Skazany za ogłoszenie się Synem Bożym -ponieważ śmiał nazwać Boga: "Ojcem", "Abbą" - ukochanym Tatą, Tatusiem, jak powiedziałoby dziś wielu z nas. Dlatego go skazali... I nawet wtedy On prosi Ojca o miłosierdzie dla swoich oprawców. Prosi o to, aby Bóg, Jego Ojciec, nie policzył im tego śmiertelnego grzechu. Tym samym zostawia nam najlepszy przykład ze wszystkich, jakie przekazał ludziom w okresie swego nauczania. Swoim czynem Jezus daje żywe świadectwo tego, czego nas uczył: aby kochać i modlić się za swoich wrogów i krzywdzicieli. Słowa wypowiedziane kiedyś Jego ustami na Górze Błogosławieństw teraz przemieniał w czyn na górze zwanej "miejscem Czaszki" — na Golgocie.
(...)
Wróg dusz zwija się ze wściekłości, ponieważ wyrok został wykonany: Syn Niewiasty z Księgi Rodzaju zmiażdżył mu głowę (...), zyskując dla nas wstęp do nieba. I stało się to nie za sprawą miecza czy innej broni, nie dzięki czołgom czy samolotom wojskowym, jak wygrywa się bitwy na ziemi. Dokonał tego jeden Człowiek, zabity na krzyżu.
Ten, który wybaczył Piotrowi, cudzołożnicy Marii Magdalenie i tylu innym... Podobnie pokornie wyprasza u swego Ojca przebaczenie, aby nauczyć nas, że słodycz i miłość mogą więcej niż duma, poniżanie innych, bicz, postawa samowystarczalna i arogancja.
Aby nauczyć nas, że szlachetną, mądrą i świętą osobę poznać można po jej prostocie i pokorze, a nie po krzykach, ziemskich dobrach, jakie posiada; po tym, jak przyjmuje cierpienie, a nie po tym, jak wzbudza cierpienie u innych.
(...)
"Jeżeli dotrzymasz tych dwóch poniższych przykazań, spłynie na ciebie cała rzeka łask miłosierdzia i zostaniesz zbawiona. Jest tylko jeden warunek: »Kochać Boga nade wszystko, a bliźniego swego jak siebie samego«".
(...)
Nasze zasługi nie mogą nas zbawić, ponieważ w obliczu bezmiaru wszechmocy Bożej nie mamy żadnych. Nie zostaniemy zbawieni, ponieważ byliśmy dobrymi rodzicami, braćmi, siostrami, synami, córkami czy przyjaciółmi. To nasz obowiązek. Zostaniemy zbawieni, ponieważ Jezus był, jest i będzie miłością, i czeka, aż Go takim przyjmiemy... Ta miłość w połączeniu z Jego nieskończonymi zasługami uzyskała dla nas przebaczenie. Na krzyżu Chrystus prosił o nie swego Ojca.
(...)
Tylko prosta i pokorna dusza jest w stanie upraszać u Pana, aby odpuścił grzechy jej wrogom - wymaga to dużo odwagi i oddania. (...) Jeżeli mówimy: "wybaczamy, ale nie zapominamy", prosimy Ojca, aby tak samo postąpił z nami. Jeżeli, przeciwnie, z serca wybaczamy tym, którzy nam zawinili, i podczas modlitwy zwracamy się do Boga, aby wybaczył nam, tak jak i my wybaczamy, wtedy możemy błagać Pana, aby okazał nam swe miłosierdzie, ponieważ i my postąpiliśmy miłosiernie.
Drugie słowo
Później Jezus powiedział do mnie: "Moje umęczone cierpieniem serce współczuło innej cierpiącej istocie obok Mnie. Mężczyzna ukrzyżowany po mojej prawej stronie, Dyzma, nazywany również "dobrym łotrem", obserwował Mnie współczującym wzrokiem - on, który również cierpiał. Jednym spojrzeniem sprawiłem, że miłość w jego sercu wzrosła. Tak, to był grzesznik, ale zdolny do współczucia drugiemu człowiekowi. Ten przestępca, bandyta wiszący na krzyżu - to kolejna Magdalena, kolejny Mateusz, kolejny Zacheusz... kolejny grzesznik, który uznał Mnie za Syna Bożego... Dlatego chciałem, aby tego samego popołudnia towarzyszył Mi w drodze do raju; żeby był ze Mną, kiedy będę otwierał bramy niebios dla sprawiedliwych. To była moja misja i taka jest też wasza misja: otwierać drzwi niebios skruszonym grzesznikom, kobietom i mężczyznom zdolnym do proszenia o wybaczenie; wiązać nadzieję z istnieniem życia wiecznego i składać ją przy moim krzyżu...
Dyzma, "dobry łotr", po mojej prawej stronie i Gestas, "zły łotr" - po lewej. Gestas pełen nienawiści, Dismas - w jednej chwili przemieniony, kiedy usłyszał, jak wypowiadam słowa: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią".
W obliczu mojej świętej Obecności, cierpiącej, ale nie pogrążonej w rozpaczy - Obecności tego, który przynosi pokój - czuł, jak wiele się w nim przełamuje. Nie było już miejsca na nienawiść. Nie było miejsca na grzech, przemoc czy gorycz.
Tylko dobre serce zdolne jest uznać to, co przychodzi z nieba. Dismas uznawał to przed samym sobą. Prosiłem o wybaczenie dla tych, którzy Mnie ukrzyżowali, błagałem o miłosierdzie dla grzeszników jak on. A jego mała dusza otworzyła się, aby przyjąć to miłosierdzie. Dlatego Dyzma poczuł bojaźń Bożą, kiedy usłyszał, jak Gestas - "zły łotr" - szyderczo mówi do Mnie, abym uratował siebie samego i ich, jeżeli jestem Synem Bożym. Dyzma wiedział, jak żałosne było ich życie - tak nędzne, że prawdopodobnie zasługiwali na cierpienie gorsze od tego, na jakie zostali skazani.
Ta bojaźń, to uznanie jaśniejącego przed nim światła sprawia, że Dyzma odpowiada: "Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił".
Wtedy Pan pozwolił, abym dostrzegła spojrzenie, jakie wymienił z dobrym łotrem - spojrzenie wdzięczności, spojrzenie wybaczenia, spojrzenie ojca zadowolonego z odpowiedzi syna.
Przed moimi oczami pojawia się teraz inna scena i rozumiem, że Jezus pozwala mi być świadkiem tego, jak wspominał czas sprzed jeszcze niedawna, kiedy zaczął przebywać między uczniami... (...) O tamtych dniach mówi: "Chciałem, żeby byli moimi uczniami, braćmi, przyjaciółmi. Człowiek sam wybiera sobie przyjaciół i Ja też wybrałem swoich... Ileż to razy musiałem wprowadzać między nich pokój, aby nauczyć ich wartości przyjaźni! Nawet dziś próbuję nauczyć ludzi znaczenia wspólnoty i chrześcijańskiej miłości w relacji przyjaźni ze Mną i innymi.
Kochałem ich nie tylko jako Bóg, ale również jako Człowiek. Mogłem z nimi rozmawiać i się bawić - i tak robiłem... Kiedy schodziliśmy w dół rzeki popływać, bawiliśmy się i chlapaliśmy wodą jak małe dzieci. Jak w konkursie rzucaliśmy kamykami, a najdłuższemu i najzgrabniejszemu rzutowi towarzyszyły oklaski i śmiech.
Jak wszyscy młodzi wspinaliśmy się po drzewach. Ścigaliśmy się pod górę, aby się tam modlić lub zjeść drobny posiłek. Opowiadaliśmy sobie zabawne historie i wspólnie się śmialiśmy, jak wszyscy ludzie żyjący we wspólnocie. Zawsze jednak kończyliśmy swoje spotkania modlitwą dziękczynienia Ojcu za ofiarowanie nam tych chwil.
Było również wiele dni, kiedy nie mieliśmy nawet czasu zjeść, jednak Ja zawsze starałem się sam wykonywać ich pracę, aby mogli docenić przykład, jaki im dawałem. Moim pożywieniem było wypełnianie woli Ojca. To był mój cel, mój odpoczynek, moje szczęście... Mogłem ich pouczać i słuchać ich zmartwień, sekretów. Mimo że czytałem w ich najskrytszych myślach, cieszyłem się, że chcą, aby łączyła nas silna więź... Ja sam dałem im tyle miłości, cierpliwości, nauk, przytuleń... wszystko, co można ofiarować przyjacielowi... To jednak nie wystarczało: musiałem oddać za nich swoje życie i nie wahałem się tego zrobić. Dlatego jestem teraz przybity do krzyża, w agonii — dla nich, dla was wszystkich...".
Mój Boże, jaki głęboki ból, jaka ogromna miłość! Zobaczyłam, jak dwie łzy spływają z oczu Jezusa, i oddałabym życie, aby osuszyć je swymi ustami. Te łzy, wypełnione cierpieniem i miłością! Właśnie wtedy zrozumiałam, że nikt nie zasługuje na względy Jezusa. Nie zasługiwali na to Jego ziemscy uczniowie i towarzysze, my również na nie nie zasługujemy.
Jezus był wtedy sam i znalazł w Dyzmie całą miłość, jaką pragnął znaleźć u apostołów. (...) Ten człowiek - Dyzma - w kilka minut uwierzył w boskość Chrystusa, ponieważ usłyszał z Jego ust słowa błagania skierowane do Ojca. Dyzma odkrył Prawdę, Drogę i Życie.
(...)
W stanie wielkiego wycieńczenia spowodowanego wysiłkiem i bólem, jednak wzruszony faktem dostrzeżenia Światła, Dyzma wypowiada słowa, które uczynią go świętym: ,Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa". Słowa te równe są tym, jakie wypowiadamy dziś w konfesjonale: "Wybacz mi, Ojcze, bo zgrzeszyłem".
(...)
Spojrzenie Jezusa zastąpiło objęcia, w jakie chciał wziąć Dyzmę. W ten sam sposób Jezus obejmuje dzisiaj wszystkich, którzy zawierzają i poświęcają Mu swe dusze. Pośród łez i bolesnych spazmów uśmiechnął się i głosem pełnym czułości obiecał: "Zaprawdę powiadam ci: dziś ze Mną będziesz w raju". Raz jeszcze Jezus wyciąga swe kochające ramiona do grzesznika, nawet ponad sprawiedliwych wywyższając tego, który żałuje za swoje grzechy i uniża się przed Panem. Ten, który pierwszy wejdzie do nieba, nie będzie najświętszym spośród wszystkich do tej pory zmarłych... nie będzie to żaden z proroków czy męczenników, na którego cześć zostanie w niebie wydana uczta. Będzie to złodziej, być może zabójca, człowiek odrzucony przez społeczeństwo - to on będzie pierwszym świętym kanonizowanym za życia przez samego Chrystusa: "Święty Dyzma".
(...)
Błogosławiony jesteś, dobry łotrze, bo potrafiłeś zapomnieć o własnych cierpieniach, aby współczuć innym.
(...)
Bóg kocha radosnego dawcę. Pan zaspokaja nasze potrzeby. Kiedy swoją wiarę i miłość szczęśliwi ofiarujemy w radości, jesteśmy jak ogromne spichlerze, do których inni mogą przyjść i czerpać dobre ziarno, aby zanieść je bardziej potrzebującym.
Podczas jednego z moich spotkań z Jezusem w ciągu ostatnich dni, kiedy doszłam do tego punktu, Pan powiedział do mnie: "Istotą mego przesłania było pragnienie, by radość, którą miałem, była owocem miłości i oddania się Ojcu, jak również i wam - ludziom. Wszystko, co zrobiłem i powiedziałem, miało na celu, aby moja głęboka radość przelała się na innych - aby radość moich uczniów była prawdziwa i pełna".
Tłumaczyła Justyna Łobaszewska
źródło: "Miłujcie się" - Katolicki Dwumiesięcznik Społecznej Krucjaty Miłości
piątek, 20 marca 2009
Przytulenie
Dziecko. Płacze. Nikt go nie przytuli, nie pogłaszcze po głowie, krzyczą na niego by przestało ryczeć... A ono? Płacze jeszcze mocniej, intensywniej, głośniej... Bo ból rwie jego serce, nie potrafi tego zatrzymać...
Młody człowiek nie potrafi płakać, odebrano mu wolność kilka lat temu- nie pozwalało mu się płakać, więc dziś już nie płacze, bo...nie potrafi. Stara sie stanać na wysokości zadania, poprzeczka ciagle rośnie, ale on stara sie nadal... Choć czuje, ze nie wygra. A gdy przegrywa? Tłumi w sobie ból, bo nie potrafi płakać...
Dorosły. Idzie na spotkanie, rozmowe. Płacze. Bo już nie wytrzymał, granica bólu została przekroczona, pękła, wytrysnęła łzami nie do powstrzymania... I nikt na niego nie krzyczy. Dostał przytulenie. I już wie, że żyć to tulić sie do świata..
czwartek, 19 marca 2009
Objawienie dla Mirjany Soldo 18 marca 2009 r.(Medziugorje)
Objawienie dla Mirjany Soldo 18. marca 2009r.Wizjonerka Mirjana Dragićević-Soldo miała codzienne objawienia od 24. czerwca 1984 r. do 25. grudnia 1982 r. w czasie ostatniego objawienia Matka Boża powierzywszy jej 10. tajemnicę powiedziała, że będzie się jej objawiała raz do roku i to właśnie 18 marca. Tak było dotychczas - również i w tym roku. Ponad tysiąc osób zgromadziło się na modlitwie różańcowej pod Niebieskim Krzyżem, w oczekiwaniu na doroczne objawienie dla Mirjany, które rozpoczęło się o 13:52 i trwało do 13:58. Matka Boża dała następujące orędzie:
„Drogie dzieci. Dziś wzywam was, abyście szczerze i długo popatrzyli w wasze serca. Co zobaczycie w nich? Gdzie w nich jest mój Syn i pragnienie, aby mnie naśladować w drodze do Niego? Moje dzieci, ten czas wyrzeczenia niech będzie czasem pytania samego siebie: czego Bóg oczekuje ode mnie osobiście? Co mam czynić? Módlcie się, pośćcie i miejcie serce pełne miłosierdzia. Nie zapominajcie o waszych duszpasterzach. Módlcie się, aby się nie zgubili i pozostali w moim Synu, aż będą dobrymi pasterzami dla swego stada”.
Matka Boża popatrzyła na wszystkich zebranych i mówiła dalej: „Jeszcze raz wam powtarzam: gdybyście wiedzieli jak bardzo was kocham, płakalibyście z radości. Dziękuję”. (Medjugorje)
wtorek, 17 marca 2009
Litmanova
źródełko z cudowną wodą
RYSZARD M. REMISZEWSKI
Na tej ławeczce Matka Boża siedziała w czasie objawień!
zdjęcia: piotr
sobota, 14 marca 2009
Świadectwo Cataliny o Mszy Świętej
Świadectwo Cataliny o Mszy Świętej
“Gdy Kościół sprawuje Eucharystię, pamiątkę śmierci i zmartwychwstania swojego Pana, to centralne wydarzenie zbawienia staje się rzeczywiście obecne i «dokonuje się dzieło naszego Odkupienia». Ofiara ta ma do tego stopnia decydujące znaczenie dla zbawienia rodzaju ludzkiego, że Jezus złożył ją i wrócił do Ojca, dopiero wtedy, gdy zostawił nam środek umożliwiający uczestnictwo w niej, tak jakbyśmy byli w niej obecni. W ten sposób każdy wierny może w niej uczestniczyć i korzystać z jej niewyczerpanych owoców.”(Jan Paweł II, Encyklika o Eucharystii, 11)
Jest to świadectwo, które muszę i chcę dać całemu światu dla większej chwały Bożej i dla zbawienia tych, którzy chcą otworzyć serca Panu. Także po to, by wiele osób konsekrowanych Bogu na nowo roznieciło w sobie ogień miłości do Chrystusa; niektórzy z nich mają ręce posiadające władzę, by uobecniać Go w tym świecie, tak by stał się naszym pokarmem. Dla innych, aby przełamali “praktykę rutyny” w przyjmowaniu Go i na nowo ożywili w sobie zadziwienie nad codziennym spotkaniem z Miłością. I dla moich świeckich braci i sióstr na całym świecie, aby żyli wielkodusznie tym największym Cudem: celebracją Eucharystii.Była to wigilia uroczystości Zwiastowania i członkowie naszej grupy przystąpili do Sakramentu Pojednania. Niektóre panie z grupy modlitewnej nie mogły tego uczynić, więc przełożyły Sakrament na następny dzień przed Mszą Świętą.Kiedy przyszłam do Kościoła przed Mszą Świętą następnego dnia, trochę późno, Arcybiskup i kapłani już wychodzili z zakrystii. Dziewica Maryja powiedziała swoim słodkim kobiecym głosem, który działa na duszę:
Chwilę później było Ofiarowanie i Matka Boża powiedziała:
Celebrans wypowiedział słowa Konsekracji. Był on człowiekiem normalnego wzrostu, ale nagle zaczął rosnąć, napełniając się światłem, nadzwyczajnym światłem koloru pomiędzy bielą i złotem, które go ogarnęło i stało się bardzo silne wokół głowy. Z tego powodu nie mogłam dostrzec rysów. Kiedy podniósł Hostię zobaczyłam Jego ręce. Na wierzchu dłoni miał jakieś znaki, z których emanowało dużo światła. To był Jezus! To On otaczał Sobą celebransa, otaczał z miłością jego ręce.W tym momencie Hostia zaczęła rosnąć i stała się wielka. Ukazała się cudowna twarz Jezusa patrzącego na swój lud.Instynktownie chciałam pochylić głowę i Matka Boża powiedziała:
Jezus poprosił mnie, żebym pozostała z jeszcze przez kilka minut po zakończeniu Mszy Świętej. Powiedział: