niedziela, 31 stycznia 2010

Pielgrzymka do Ziemi Świętej

„Patrz woła Cię spośród tylu lepszych niż Ty, dziś jest Twój dzień, Jezus zna Twoje łzy” – por. Łk 13,12


Rekolekcje-pielgrzymka od Niedzieli Palmowej do Wielkanocy, to szczególny czas przeżywania wydarzeń związanych z naszym odkupieniem. Pragniemy być w tym czasie łaski na ziemi, po której chodzili Jezus i Maryja, razem z Nimi przeżywać i wspominać te chwile dzięki, którym staliśmy się na nowo Dziećmi Bożymi. Ponadto jest nam dane nawiedzić miejsca, które rok temu odwiedził papież Benedykt XVI, a w 2000r. Jan Paweł II i podążać ich śladami również i po Jordanii.

Planowany program pobytu Wielkiego Tygodnia w Ziemi Świętej: 23.03 – 05.04. 2010r.

Szczegóły: Echo Maryi Królowej Pokoju   << zobacz >>

echo@ceti.pl
ul. Kwartowa 24/3, 31-420 KRAKÓW 73
tel./fax (+48-prefix-12) 413-03-50

sobota, 30 stycznia 2010

Piękne zdjęcie figury Matki Bożej w zimowej scenerii (Podbrdo)


Zobacz zdjęcie  << kliknij>>


więcej zdjęć: zobacz

autor zdjęć: tunin


piątek, 29 stycznia 2010

Matka Boża kocha młodych!

Damian Bałdys
Być może czytałeś moje świadectwo pt. : „Głupi ma szczęście”. Może wzruszyło Cię to, co przeczytałeś. Czytając niektóre komentarze, można było odnieść takie wrażenie. Tym razem chcę się podzielić jeszcze innymi cudami Pana Boga w moim życiu, które dokonały się rok wcześniej od szalonej wizyty w Rzymie...

Jeśli masz odrobinę cierpliwości i czasu zapraszam cię do odbycia ze mną w wyobraźni tej niezwykłej przygody.

Pierwsza pielgrzymka katechetów "Autostop 2003"

Studenci mają szalone pomysły! Wraz z moim kolegą Damianem jako studenci teologii i początkujący katecheci postanowiliśmy się udać do Medjugorje w Bośni i Harcegowinie. Nigdy wcześniej tam nie byłem, jedynie słyszałem z książek i opowiadań m.in. Damiana, który tam już kiedyś był, że ponoć objawia się tam Matka Boża, ale Kościół jeszcze nie uznał tego miejsca gdyż objawienia nadal trwają. Jako znani krytykanci naszego wydziału, chcieliśmy dokładniej zbadać jak to tam wszystko wygląda. W dojazdach autostopem mieliśmy już wprawę, a szczególnie mój kolega. Ale tym razem to było wyzwanie. Założenia taktyczne były następujące: nie zabieramy namiotu, tylko śpiwór, karimate, trochę ubrań i żywności oraz gitarę po to, żeby ewentualnie zbierać pieniądze, gdy się okaże to konieczne. Liczyliśmy, że do tygodnia dojedziemy, po przyjeździe na miejsce wykupujemy jeden nocleg, żeby się umyć, potem mieszkamy pod gołym niebem przez tydzień, a przed wyjazdem znowu wykupujemy nocleg, w wiadomym celu. Damian mówił, że noclegi są tam drogie no a my byliśmy przecież biednymi studentami.

Z Sercem Jezusa w drogę

Wyruszyliśmy z miasta Damiana, czyli z Żor. W dniu uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa. Dziś wiem, że Bóg kierował tym wyjazdem. I tylko Jemu wiadome jest, dlaczego jakiś kierowca tira, który kilka dni wcześniej podwoził Damiana polecił udać się przez przejście graniczne w Chyżne, a nie w Cieszynie. Myślę, że nikt na naszym miejscu nie wybierałby się taką drogą okrężną. Więc wyszliśmy na drogę, żeby pokonać prawie 200 km do granicy. Na początku metoda, jaką stosowaliśmy była bardzo skuteczna, choć strasznie zabobonna. Jak tylko zaczynaliśmy pierwsze wersy różańca lub koronki zaraz się zatrzymywał samochód i nas zabierał. Niestety to magiczne szczęście kiedyś się musiało skończyć, bo oprócz wiary istnieje jeszcze coś takiego ważnego, jak wola Boża. Nigdy nie przypuszczałem, że nasza wędrówka będzie miała znamiona podróży Izraela z Egiptu do ziemi obiecanej. Ale tak właśnie było.

Polish problem i wódka o 6 rano

Pod wieczór byliśmy na granicy polsko- słowackiej. I jak ją przekroczyliśmy zaczęły się pierwsze plagi. Choćby ta plaga słowackich komarów, że nie było sposobu by się od nich uwolnić. Chyżne to granica gdzie jeżdżą w zasadzie głównie tiry. Najpierw pewien Węgier odmówił nam zabrania, bo jak stwierdził: „Polish problem”. No a potem okazało się, że wszyscy kierowcy parkowali, nie jadąc dalej, bo zbliżał się weekend i tiry nie mogły poruszać się po drogach. Po różnych nieudanych próbach zabrania się jeszcze z kimś postanowiliśmy przenocować w trawie za zaparkowanymi ciężarówkami. Musieliśmy się ukrywać, bo teren obchodzili celnicy. Obudzeni przez oślepiające reflektory parkujących samochodów wstaliśmy wcześnie i udaliśmy się na gorącą herbatę do pobliskiego baru, który już o tej godzinie był czynny. Słowak, który obsługiwał wiedząc wcześniej gdzie się wybieramy z uśmiechem głośno wspomniał nazwę Medjugorje, co zainteresowało siedzącego gościa tuż obok. Siedzący facet jak usłyszał gdzie się wybieramy, najpierw nas wyśmiał, siarczyście przeklinając a po chwili dosiadając się do nas wziął naszą mapę i zamówił wódkę. I tak poznaliśmy kierowcę Jacka, który jechał do Budapesztu. Propozycja była taka: czekamy do popołudnia z nim na przejściu( dotrzymując towarzystwa przy kieliszku i herbacie) a potem on nas weźmie pod granice z Węgrami. Dzięki temu dowiedzieliśmy się sporo o życiu kierowców. Całą Słowację przejechaliśmy z Jackiem. Na granicy słowacko- węgierskiej powtórka, czyli noc pod gołym niebem.

Jak ja nie lubię Madziarów

Jest niedziela. Mieliśmy cały dzień, bo dopiero wieczorem mogły wyjeżdżać tiry. Szukaliśmy słowackiego kościoła i znaleźliśmy. Niestety ta msza należała do przespanych. Była odprawiana po węgiersku, a nas ożywiła jedynie liturgia Słowa, a to, dlatego, że czytania czytały dwie urocze blondynki. Prawie 20 godzin na granicy. Poznawanie ludzi, picie tureckiej herbaty i śpiewanie im przy gitarze moich piosenek. Kolejny polski kierowca wieczorem zabiera nas aż za Budapeszt. Jest środek nocy, kładziemy się spać za stacją benzynową. I od tej chwili zaczyna się pustynia z Panem Bogiem. Był piękny poranek, musieliśmy się dostać z Solt, krótki odcinek do głównej drogi w Dunafoldvar, ale nikt się nie zatrzymywał. Więc wsiedliśmy w autobus, tylko, że nie umieliśmy się z tymi Węgrami dogadać, i przez pomyłkę kupiliśmy bilety do Dunajvaros. Gdy to spostrzegliśmy, musieliśmy zatrzymywać autobus, a nikt nie wiedział, o co nam chodzi. Była 9 rano, gdy stanęliśmy na głównej drodze. I to był pierwszy kryzys naszej pielgrzymki. Upał niemiłosierny, żadnego drzewa. Różaniec nie działa. Koronka nie działa. Na dodatek, zatrzymuje się ktoś, po czym gdy podbiegamy szczęśliwi z bagażami, patrząc na nas z żałością mówi: „Ne”. Ciekaw jestem, co byście robili w naszej sytuacji, ale ja zacząłem narzekać, skarżyć się Bogu i Matce Bożej, do której w końcu jechałem. Potworny upał a my od ponad 2 godzin nie potrafiliśmy nikogo zatrzymać. Ci Węgrzy, w ogóle się nie zatrzymywali, więc zaczęliśmy rozważać powrót do domu. Ale jak? Teraz? Gdy utknęliśmy w połowie drogi? Ale to wszystko było wpisane w plan Boży, tylko my tego nie wiedzieliśmy, a ta lekcja i tak nas, jak się okazało później, niczego nie nauczyła. Wreszcie zatrzymał się protestant z Biblią na siedzeniu, podwiózł nas tylko kawałek i poczęstował czereśniami. A potem ku ogromnej radości błyskawicznie znaleźliśmy się na przejściu z Chorwacją w Udvar. Jeszcze Chorwaccy celnicy robili sobie z nas jaja i nie chcieli nas przepuścić twierdząc, że mamy za mało pieniędzy. Tu trzeba było się rozdzielić, gdyż kierowcy Chorwaccy ze względu na przepisy drogowe bali się zabrać nas dwóch. Był to odcinek 100 km do granicy z Bośnią. Pierwszy pojechał Damian, ja 20 min. później. Byłem znowu niesamowicie wdzięczny Bogu, że nas prowadzi i nam błogosławi, zapominając o trudnej próbie przeżytej w państwie naszych przysłowiowych bratanków.

Prawie koniec w Konjic

Ponoć rejon ten (Bośniacki Samać) głównie należał do naszych braci prawosławnych. Bardziej obawialiśmy się jak przenocujemy rejon gdzie zamieszkiwali muzułmanie. Zmierzaliśmy do Sarajewa. Po drodze nocleg, na takim jakby ogródku jednego z mieszkańców. To, że był to 5 dzień bez kąpieli wskazywał wydzielający się już nie najładniejszy zapach. Dość szybko przy brawurowej jeździe tamtejszych mieszkańców przedostaliśmy się przez kolejne miasta, aż przyszła kolejna lekcja zaufania w miejscowości Konjic. Miejsce, w którym się znaleźliśmy było pozbawione cienia. Przez to stanie na Węgrzech miałem poparzone stopy i strasznie bolała mnie głowa. Chowałem nogi za nagrzanym plecakiem. I znowu przez prawie 2 godziny nikt się nie zatrzymał. Mijała godzina 15, czyli godzina miłosierdzia, a ja znowu szemrałem Bogu, że kiedy jesteśmy już tak blisko zabiera cień, obdarowuje upałem i chce żebyśmy pomarli jak na pustyni. Trwało to tak długo, dopóki nie przyznałem Bogu racji. Bo gdy oddałem to wszystko Jemu zatrzymał się samochód. Te prawie dwie godziny męki jak się okazało potem były zbawienne. Ale po kolei. Pan, który nas zabrał po drodze zafundował nam orzeźwiającą colę, w przydrożnej kawiarence. Dotarliśmy do Mostaru, skąd jest już tylko 25 km do Medjugorje. Było popołudnie zmierzaliśmy do drogi, która skieruje nas do upragnionego celu.

Babcia, mercedes i Gospa, która kocha młodych

W dogodnym miejscu, stopa łapała także staruszka. Więc postanowiliśmy nie robić jej konkurencji i czekać, aż ona pierwsza coś złapie. Babcia zatrzymała mercedesa. Wysiadła kobieta, która spytała czy my też do Medjugorje. No to dawaj. Siedzieliśmy z tyłu, bo babcia wysiadała wcześniej. Kiedy byliśmy podnieceni, tym, że ostatni autostop to mercedes ze skórzanymi siedzeniami, kobieta prowadząc, kończyła odmawiać różaniec. Zaczęła się mało zrozumiała rozmowa, bo niestety nie znaliśmy dobrze żadnego języka. Damian spytał ile kosztuje w Medjugorje nocleg. Pragnęliśmy jak nigdy tylko się wykąpać. Ale pani, ta ciągle powtarzała, że za darmo, bo Matka Boża kocha młodych. Myśleliśmy, że się po prostu nie rozumiemy i zostawiliśmy ten temat w spokoju.

Gdy byliśmy już w centrum Medjugorje, chcieliśmy zatrzymać samochód, żeby wysiąść i udać się w poszukiwanie kwatery. Tymczasem kobieta ta nie chciała nas wypuścić i powiedziała, że mamy jechać dalej. Po drodze się zatrzymała i poszła zrobić drobne zakupy a nam kazała zostać w samochodzie. Nie wiedzieliśmy, co jest grane. Spytała, do kiedy chcemy zostać w Medjugorje. Okazało się, że wszystko było już tam w Niebie dograne. Pani Sandra miała swój hotel, do którego nas przyjęła za darmo i miała akurat 2 miejsca wolne na tydzień. To było niesamowite, prawie płakaliśmy ze szczęścia. Gdyby wtedy w mieście Konjic zabrał nas ktoś wcześniej, nie spotkalibyśmy tej kobiety. Ja tak marudziłem, a tymczasem Bóg to wszystko przygotował. Matka Boża sprawiła, że zamiast troszczyć się o sprawy ciała, mogliśmy całkowicie poświęcić się tylko sprawom ducha. Warunki były rewelacyjne. Nie wyobrażałem sobie, że mogło nas coś takiego spotkać. Poza nami w pensjonacie tym, nocowała grupa pielgrzymkowa głośnych jak zwykle Włochów, grupka księży z Polski oraz małżeństwo z naszych ukochanych Węgier.

Do szczęścia tylko różaniec

W tym samym czasie przebywał w Medjugorje nasz znajomy, ksiądz Józef wraz z młodzieżą z Żor. I te najmniejsze detale okazały się wpisane w plan Boży. Mogliśmy dzięki temu brać udział w różnych spotkaniach, jakie miały w tym czasie miejsce. Jak chociażby we wspólnocie Cenacolo dla narkomanów, porannym różańcu z kapłanami na Górze objawień i wielu innych. W zasadzie każdy dzień można poświęcić tu spotkaniu z Bogiem, czyli modlitwie. I rzeczywiście tak jak słyszałem z różnych źródeł panuje tu prawdziwa oaza pokoju. Jednak do pełni szczęścia tego cudownego pobytu brakowało mi tylko różańca. Nie zabrałem go ze sobą, a Damian miał swój. Żal mi było wydawać pieniądze na różaniec, skoro w domu miałem ich kilka. Ale to sknerstwo okazało się kapitalnym powodem rozlania się kolejnej łaski Pana Boga. O ile te wszystkie tzw. „cudowne zbiegi okoliczności” można było jakoś próbować wyjaśnić, to wydarzenie, o którym powiem dawało mi pewność, że Matka Boża naprawdę słyszy moje modlitwy i zna moje najskrytsze nawet potrzeby. Kiedy tak marudziłem Damianowi, że brakuje mi tu tylko różańca, któregoś dnia klęczeliśmy na modlitwie przed kościołem św. Jakuba. Nikt przecież z obserwujących nas tego dnia nie mógł wiedzieć, że nie posiadam różańca, gdyż podobnie jak wielu modlących się tam pielgrzymów mogłem modlić się dowolną formą a nie akurat różańcem. Różaniec mogłem mieć np. w kieszeni. Ale właśnie tego dnia podszedł do mnie jakiś obcokrajowiec i wręczył mi biały różaniec mówiąc coś nie zrozumiale, a następnie odszedł. Teraz już wiedziałem, że nie ma przypadków, to umocniło moją wiarę i dało pewność, że ten wyjazd był zaaranżowany przez Niebo. Nasz powrót tylko potwierdzał nasz sposób myślenia. Grupa pielgrzymów zabrała nas mając wolne miejsca do Polski. Wpisano nas na eurolistę i tym sposobem dotarliśmy do Pszczyny, a stamtąd jeszcze dwoma stopami i byliśmy z powrotem w Żorach.

Epilog

Zapewne wiele faktów przeoczyłem i wiele zapomniałem, bo upłynęło trochę czasu od wspomnianego wyjazdu. Jednak najistotniejsze jest, to, że kolejny raz Bóg dał mi dowód, że jest moim Ojcem, że moim życiem nie kieruje zwykły przypadek. Że kiedy pozwalam Jemu kierować moim losem On to robi w sposób zaskakujący, ale przy tym wspaniale dobry. Odkryłem również ogromną rolę Maryi jako Matki i orędowniczki. Osobiście jestem przekonany, że Matka Boża naprawdę przychodzi na ziemię w tej wiosce między wzgórzami i kieruje do nas - swoich dzieci, apel o nawrócenie i przylgnięcie do Boga. Teraz także rozumiem, co znaczy, że Matka Boża kocha młodych.

źródło: Jezus.com.pl

Medziugorje w śniegu...


czwartek, 28 stycznia 2010

List s.Emmanuel z 15 stycznia 2010

15 stycznia 2010 r.
Drogie Dzieci Medjugorja!

Niech będzie pochwalony Jezus i Maryja!

1 – 2 stycznia r. 2010 Mirjana miała comiesięczne objawienie u siebie w domu, w otoczeniu kilku pielgrzymów. Na zakończenie objawienia przekazała następujące orędzie:  zobacz orędzie
Wieczorem 31 grudnia 2009 r. Marija powiedziała Matce Bożej, że wielka liczba pielgrzymów prosiła ją, żeby mogli uczestniczyć w objawieniu u niej w domu o godz. 17:40 nazajutrz, w święto Matki Bożej i Nowy Rok. Ale jej kapliczka była bardzo mała, więc Marija była smutna nie mogąc wyświadczyć tej łaski wszystkim. Zaproponowała więc Matce Bożej zmianę w programie: czy mogłaby zrezygnować z przyjścia na objawienie na 17:40, a raczej przyszłaby wieczorem na Wzgórze Objawień, podczas objawienia otwartego dla wszystkich. Gospa odpowiedziała jej, że tego dnia przyjdzie na dwa spotkania! Wieczorem 1 stycznia byliśmy więc wszyscy na górze, w ulewnym deszczu odmawiając różańce, z nogami w błocie i sercem radosnym. To objawienie trwało dosyć długo i Marija powiedziała do nas: „Gospa przybyła z legionami aniołów! Popatrzyła na nas wszystkich i uśmiechnęła się do nas mówiąc: ‘Wy jesteście moją radością, jesteście moją nadzieją’. Następnie zachęcała nas, żebyśmy żyli orędziami, które Ona nam daje.”

W taki sposób rozpoczęliśmy z Nią rok 2010. I powierzyliśmy Jej was wszystkich!

2 – Kardynał życzy sobie powrotu do Medjugorja. Na Nowy Rok kardynał Schönborn (z Wiednia) przybył do Medjugorja w pielgrzymce prywatnej. To znaczne wydarzenie w historii Medjugorja. Jaką radość sprawiło nam jego przybycie! Jednym z wielu plusów, jakie wynikają z tej pielgrzymki, jest ten, że to definitywnie usunęło nastroje mówiące, że Medjugorje rzekomo jest „zakazane”. W istocie, gdy pojawia się możliwość pojechania do Medjugorja, niektórzy mówią: „Nie, to nie zostało uznane przez Kościół”. To prawda, ale oni mylą „nie uznane” z „zakazane”. Te sprawy są jasne. Medjugorje nigdy nie było „zakazane”, ale Kościół jeszcze czeka, zanim się wypowie. Oczekując na to, mamy tę wielką okazję, że możemy WSZYSCY pojechać tam w pielgrzymce prywatnej, ponieważ pozwolenia nie ma tylko na pielgrzymki oficjalne (organizowane przez diecezję lub parafię). Już to jest wielkim darem, ponieważ przez 28 lat Kościół mógł tego zabronić.

Z refleksji kardynała, opublikowanych w ostatnich dniach w wywiadach z nim, oto w skrócie kilka fragmentów, które nas poruszyły.

Kardynał powiedział, że przybył przede wszystkim jako pielgrzym, żeby się modlić i nawrócić się. To jest najlepsza dyspozycja wewnętrzna, jakiej można życzyć tym, którzy się udają do Medjugorja. Ponad 20 lat temu poczęło się w nim pragnienie, żeby się tam udać, gdy widział dobre owoce w swej własnej diecezji i gdzieindziej. Na przykład:
– Powołania kapłańskie w jego seminarium w Wiedniu w większości otrzymane w Medjugorju lub przez Medjugorje.
– Liczne nawrócenia przeżyte w Medjugorju przez ludzi pochodzących ze wszystkich środowisk i grup społecznych. Kardynał mógł stwierdzić piękne nawrócenia nawet w najbliższym swym otoczeniu.
– Uzdrowienia fizyczne i moralne u tak wielu osób, które do Medjugorja przybyły wyniszczone między innymi przez narkotyki, rozpacz, żałobę po drogiej zmarłej osobie.
– Wspaniała modlitwa w jego diecezji w grupach związanych z Medjugorjem. Jak bardzo radośnie te grupy przeżywają swoją wiarę i trwają na adoracji, w sakramentach… Wspomniał kościół dominikanów, który w każdy czwartek – i to na całe godziny – wypełnia się tak, jakby miał popękać w szwach!

W Medjugorju, w środę wieczorem, poprowadził godzinę adoracji dla tysięcy pielgrzymów. Wszedł na górę Kriżevac, żeby tam odbyć drogę krzyżową, i na Wzgórze Objawień, żeby tam odmówić różaniec. Promieniowała z niego radość.

– Maryja. „Przybyłem do Medjugorja, żeby być blisko Matki Pana.” Oznajmił kardynał podczas Godziny Świętej, jaką poprowadził w kościele.
– Spowiedź. Jak większość księży, którzy spowiadają w Medjugorju, kardynała poruszyła szczerość i głębia spowiedzi, jakich wysłuchał.
– Franciszkanie. Kardynał miał z naszymi księżmi bardzo bezpośrednie i braterskie kontakty.
– Widzący. Kardynała poruszyła ich skromność i prostota już podczas jego spotkania z Ivanem, potem z Mariją w katedrze wiedeńskiej, z okazji wieczoru modlitwy w ubiegłym roku. W Medjugorju mógł się spotykać z pewnymi innymi spośród widzących i wyszedł stamtąd bardzo szczęśliwy.
– Działalność. Goszczony przez wspólnotę Wieczernika (założoną przez s. Elwirę w celu rehabilitacji młodzieży cierpiącej z powodu uzależnień takich jak narkotyki), kardynał mógł stwierdzić także owoce miłosierdzia i miłości pochodzącej z Medjugorja, gdzie tysiąc młodych zostało uratowanych od pewnego zniszczenia, a nawet od śmierci. Kardynał mógł odwiedzić Wioskę Matki założoną przez ojca Slavko, i inne dzieła tego typu.
Przy tym powiedział, że drzewo ocenia się po owocach, dobre owoce nie mogą się znaleźć na złym drzewie. Na twarzy jego i tych wszystkich, których to poruszyło, dawało się odczytać głęboką radość.

W końcu, pytany o stanowisko Kościoła, kardynał sprecyzował: „Nie mogę i nie miałem intencji urządzania pielgrzymki diecezjalnej do Medjugorja, jak to robiliśmy do Rzymu lub do Ziemi Świętej. Ale nigdy nie zostało zakazane, przez Konferencję Episkopatu lub przez Rzym, żeby pielgrzymi jechali do Medjugorja. Potwierdzenie wydaje mi się szczególnie ważne dla nas, biskupów: pielgrzymi powinni jechać w asyście, z opieką duchowa. Widzę tu jasno moje zadanie jako arcybiskupa Wiednia: Gdy patrzę, jak setki, tysiące osób z mojej diecezji jadą na pielgrzymkę do Medjugorja, że rodzą się grupy modlitwy, że przychodzą powołania kapłańskie, że mnożą się nawrócenia, to tym bardziej jako biskup muszę czuwać także nad tym, żeby ci pielgrzymi jechali tam w dobrym towarzystwie.”
Zobaczcie wywiady na http://www.kat.net/ (Wiedeń) lub na Medziugorje (Vecernji list).

Kardynał Schönborn miał dziś audiencję prywatną z Ojcem Świętym. O czym mogli rozmawiać? Ojciec Święty podobno go spytał: „Czy ostatnio badałeś coś interesującego?”

3 – Święty, który na rok 2010 wybrał Dzieci Medjugorja, to… Święta Rodzina! Sam Jezus, z Maryją i Józefem, a jakże! To dobrze się składa dla rodzin, które dzisiaj tak bardzo potrzebują pomocy! Silna opieka ze strony Świętej Rodziny będzie mile widziana.

Z drugiej strony, nie wiedząc, że otrzymamy Świętą Rodzinę za opiekunkę na rok 2010, w listopadzie ubiegłego roku zbudowaliśmy w naszym ogrodzie żłóbek naturalnej wielkości, z trzema figurami z żywicy, też naturalnej wielkości (patrz PS. 1). Maryja siedzi z rozchylonymi rękami, a Dzieciątko spoczywa u Jej stóp w prawdziwym żłobie. To miejsce stało się biegunem modlitwy dostępnym dla wszystkich! Dzieci z dzielnicy, jak kiedyś pastuszkowie, lubią przychodzić, żeby popatrzeć na Dzieciątko Jezus. Jest pomysł, żeby pozwolić matkom, które dokonały aborcji, poronienia lub nawet zobaczyły, jak umarło ich dziecko w inny sposób, żeby je naprawdę złożyły w ręce Matki Bożej, aby Ona w Niebie czuwała szczególnie nad nim. To uspokaja te matki, pociesza, nawet uzdrawia z wielu złych rzeczy, jak: trwały smutek, lęk przed śmiercią, obsesyjne poczucie winy, itd. Ten żłóbek jest więc miejscem modlitwy, gdzie miłosierdzie Boże i starania Dzieciątka Jezus uzdrawiają tak wiele serc!

Małe Dzieciątko Jezus jest bardzo ładne. Dla uzdrowienia wewnętrznego tych, którzy przychodzą gromadzić się przed Dzieciątkiem, ważne jest, żeby móc patrzeć na Nie i żeby być przez Nie widzianym. Wtedy działa silna terapia niewinności Bożej. Podczas pielgrzymki przyjdźcie zobaczyć żłóbek!

4 – Rok Kapłański: Oto nowa modlitwa za kapłanów, jaką możemy odmawiać przez miesiąc.

Składamy Ci dzięki, Boże, nasz Ojcze, za tych, którzy odpowiedzieli na Twoje wezwanie do kapłaństwa. Przyjmij tę modlitwę, którą Ci za nich ofiarujemy: napełnij Twych kapłanów mądrością Twej miłości. Otwórz ich serca na moc i pocieszenie Ducha Świętego; prowadź ich ku nowym głębiom jedności z Twym Synem; powiększ w nich wiarę w sakramenty, jakich udzielają. Udziel nam, przez ich wstawiennictwo, pokarmu, siły i uzdrowienia. Panie Jezu Chryste, spraw, żeby Twoi kapłani, ci ludzie modlitwy, którzy rozważają Twoje słowo i stosują się do Twojej woli, mogli nas zainspirować do poszukiwania świętości. A Ty, Maryjo, Matko Chrystusa i nasza Matko, z Twej macierzyńskiej miłości chroń tych wybranych, tak drogich Sercu Twojego Syna. Wstawiaj się za naszymi kapłanami, ofiarując Ofiarę Twojego Syna, naszego Pana i Zbawiciela, spraw, żeby każdego dnia coraz bardziej się przemieniali. Amen.
Św. Janie-Mario Vianney, patronie proboszczów, módl się za nami i za naszymi kapłanami.

Matko Boża, droga Gospo, Ty także jesteś naszą radością i naszą nadzieją! Nie porzucaj nas i niech ten rok 2010 zbliży nas do Twojego Serca!
s. Emmanuel +

PS. 1 –  Żłóbek znajduje się niedaleko wielkiego białego Chrystusa na obrzeżu naszego lasku.
źródło: Tekst i zdjęcia childrenofmedjugorje

PS. Siostro Basiu, jeśli tobie zawdzięczamy, że jest polskie tłumaczenie to serdecznie DZIĘKUJĘ

środa, 27 stycznia 2010

Śnieg w Medziugorje

Zdjęcia z kamery internetowej 27 stycznia 2010 r. godz. 22:20

Jan Paweł II a Medziugorje

W „Dzienniku Polskim” jest artykuł Ks. Jarosława Cieleckiego poświęcony książce ks. prałata S. Odera pt. "Dlaczego jest świętym. Prawdziwy Jan Paweł II przedstawiony przez postulatora procesu beatyfikacyjnego". Ks. prałat jest postulatorem procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II. Oto fragment:


(…) Autorzy cytują również słowa Jana Pawła II z jego listu do przyjaciela z Krakowa, Marka Skwarnickiego, świadczące, że codziennie papież łączył się w modlitwie z wszystkimi, którzy pielgrzymują do Medjugorje i tam się modlą - pielgrzymował tam w sposób duchowy. Przytaczają też słowa, jakie powiedział Jan Paweł II do zmarłego w 2006 r. biskupa Hnilicy: "Gdybym nie był papieżem, to zapewne byłbym w Medjugorje pierwszym, który tam pielgrzymuje i tam bym spowiadał".


Zapytałem w związku z tym, ks. kard Martinsa, jaki wniosek, co do tego miejsca mamy wyciągnąć. Czy możemy je zanegować, jak ostatnio niektórzy próbują? Kardynał odpowiedział: - Skoro tamto drzewo wydaje dobre owoce, to nikt nie może go ani potwierdzić ani zanegować. Ja nie jestem przeciwny Medjugorje.

zobacz całość artykułu

żródło: Dziennik Polski

wtorek, 26 stycznia 2010

Uroczyste ślubowanie medziugorskiej FRAMY


Członkowie młodzieży franciszkańskiej (FRAMA) z parafii Medziugorje w niedzielę 24 stycznia złożyli uroczyste śluby podczas Mszy św. o 18:00, której przewodniczył o. Marinko Šakota, OFM. W koncelebrze uczestniczył również o. Danko Perutina, OFM, opiekun duchowny medziugorskiej Framy. 63 młodych ludzi złożyło po raz pierwszy lub odnowiło swoje śluby, a w uroczystości udział wzięła młodzież franciszkańska z Humaca (Ljubuški), wzbogacając uroczystość śpiewem. Oprócz nich przyjechała młodzież z Čerina, Čitluka, Drinovaca, Gorice, Sovića, Ružića i innych okolicznych miejscowości. O. Marinko w czasie kazania mówił o sile młodości, przypomniał, że prawdziwi chrześcijanie kochają i Boga i człowieka. W modlitwie młodzież nie zapomniała o prof. Martinie Pero Borasie, który pozostawił niezatarty ślad w ich sercach, starając się również o to, by składanie ślubów miało jak najbardziej godny i uroczysty charakter. Pod koniec Mszy św. zebranych pozdrowił proboszcz medziugorski o. Petar Vlašić, OFM. Pogratulował młodym ludziom za ważny krok, którego dokonali w swoim życiu i podziękował o. Danko za to iż niestrudzenie prowadzi młodzież ścieżkami św. Franciszka. Po Mszy św. młodzież spotkała się w salce parafialnej. FRAMA w Medziugorju działa od 1995 r. Młodzież poprzez śpiew, modlitwę i inną działalność daje wkład w owocne życie duchowe parafii.
żródło: Parafia Medziugorje

REKOLEKCJE MARYJNE


1. ‘’Doświadczyć radości bycia umiłowanym’’
Rekolekcje prowadzi ks. dr Tomasz Falak.

Rekolekcje otwarte dla wszystkich.
Termin: 24 – 27 lutego 2010r. (24 lutego od 17.00, 27 lutego do 14.00)
Miejsce: Dom Rekolekcyjny Diecezji Częstochowskiej ‘’Święta Puszcza’’w Olsztynie k. Częstochowy ul. Św. Puszczy 6 .
Koszt 170zł.

2. ‘’Apostołowie Maryi’’
Rekolekcje prowadzi ojciec Pierre Marie Soubeyrand z Francji - kapłan ze Wspólnoty Błogosławieństw.

Rekolekcje dla tych, którzy już uczestniczyli w Rekolekcjach Maryjnych pt.:
‘’Doświadczyć radości bycia umiłowanym’’ lub ‘’Kim jesteś Niepokalana?’’

Termin: 11 – 14 marca 2010r.
Miejsce: Dom Misjonarzy Krwi Chrystusa w Ożarowie Mazowieckim ul. Jana Zamoyskiego 19.
Koszt 170zł.

Kontakt:
Joanna Pietrzyk
Ośrodek Komunii Maryi Królowej Pokoju
Kołacin 24a
95-061 Dmosin
tel.: 0507-121-885
Mail: joannapietrzyk@wp.pl

żródło: Komunia Maryi Królowej Pokoju

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Orędzie Matki Bożej z 25 stycznia 2010


 „Drogie dzieci! Niech ten czas będzie dla was czasem osobistej modlitwy, tak aby w waszych sercach wzrastało nasienie wiary i aby wyrosło w radosne dawanie świadectwa innym. Jestem z wami i wszystkich was pragnę zachęcić: wzrastajcie i radujcie się w Panu, który was stworzył. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.”

Adoruję Cię Panie Jezu i wyznaję, że jesteś Synem Boga żywego!

niedziela, 24 stycznia 2010

Kardynał Schönborn mówi o komisji w sprawie Medziugorje

Fragment wywiadu, który jest zamieszczony na stronie internetowej katolickiego portalu kath.net. 
Wypowiedź  kard.Schönborna dotycząca Medziugorje:

Wiedeń, piątek 22.01.2010r. - Ekskluzywny wywiad Kath.Net z okazji 65 urodzin kard. Christopha Schönborna,

KATH.NET: Księże Kardynale, świętuje ksiądz 22 stycznia swoje 65 urodziny, czego serdecznie gratulujemy. Zaczniemy „pytaniem urodzinowym”, które wprowadzi Księdza w świat fantazji: załóżmy, że jest rok 2020, świętuje Ksiądz swoje 75 urodziny i spogląda wstecz na przeszłe 10 lat: co było najlepszego w ciągu tych 10 lat? Z czego, co Ksiądz dokonał, przeżył, co pokonał w tym czasie jest Ksiądz zadowolony?

Kard. Schoenborn: Muszę uczciwie powiedzieć, że zgoła nie mogę udzielić odpowiedzi, bowiem nie mogę zajrzeć w przyszłość. Naturalnie widzę zadania, które stoją przed moją służbą w diecezji. Mogę tylko powiedzieć: mój program życzeń na przyszłe lata jest prosty; abyśmy żyli coraz to bardziej żywą wiarą, nadzieją i miłością, abyśmy byli złączeni z Chrystusem, aby wiarą była objęta możliwie wielka rzesza ludzi, aby wielu pozwoliło otworzyć się na łaskę i Boże dotknięcie. Więcej nie mogę tu właściwie powiedzieć. Ale wierzę, że to i tak jest najważniejsze.
/……./
KATH.NET: W ciągu ostatnich dni odwiedził Ksiądz papieża Benedykta XVI. Czy opowiadał mu Ksiądz o swoich pozytywnych doświadczeniach z Medziugorja? Czy Papież odniósł się do tego?

Kard. Schönborn: Nie jest zwyczajem, aby wypowiadać się co do audiencji. Mogę naturalnie powiedzieć tyle, że Medziugorje w tych dniach w Rzymie było tematem ze względu na publiczne zainteresowanie moją pielgrzymką. Donosiłem w Rzymie o moich wrażeniach. Mam wielką ufność, że Komisja, którą Ojciec Święty powołuje do zbadania wydarzeń w Medziugorju będzie pracowała bardzo dobrze, świadoma swej odpowiedzialności i że rezultaty będą na pewno dobre. Ufam, że z tym fenomenem będzie się obchodzono z wielką rozwagą i wielką delikatnością, wszak on przyciągnął w międzyczasie 30 milionów pielgrzymów i przynosi wiele dobrych owoców, ale także z pewnością niejedno otwarte pytanie.
/…../
KATH.NET. Serdecznie dziękujemy za wywiad. Wszystkiego dobrego i Bożego błogosławieństwa na dzisiejsze urodziny!

Możecie Państwo pogratulować kardynałowi Schoenbornowi z okazji jego urodzin:
e-mail ebs@edw.or.at lub bezpośrednio pod tym wywiadem w ramach uwag czytelników

Petra Knapp-Biermeier

źródło: kath.net (całość wywiadu)

PS. Serdecznie dziękuję, Pani Ewo za przetłumaczenie tekstu!

Obraz na żywo z Góry Objawień

Sean Bloomfield jest twórcą projektu zainstalowania kamery, która pokazuje obraz na żywo z "Podbrdo".


Jak pisze jest to owoc modlitwy i determinacji.

Kiedy jest dzień w Medziugorje, widać w prawym górnym rogu figurę Matki Bożej. Jest to miejsce pierwszego objawienia. Matka Boża powierzyła widzącym tajemnice. Troje z widzących zna już wszystkie dziesięć tajemnic, a pozostała trójka zna ich dziewięć. Widzący mówią, że trzecia tajemnica mówi o cudownym niezniszczalnym znaku, który pojawi się na Górze Objawień. Częściowym celem umieszczenia tej kamery jest umożliwienie ludziom zobaczenie znaku jak tylko on się pojawi.

W ciągu dnia można również zobaczyć pielgrzymów, którzy wspinając się najczęściej odmawiają różaniec. Którzy wchodzą i zchodzą z "Podbrdo".

W nocy widać kilka punktów świetlnych, które wyglądają jak gwiazdy. Większość tych świateł to jest oświetlenie zainstalowane przez parafię przy tablicach różańcowych. Można zobaczyć światło latarek używanych przez pielgrzymów. Gdy jest nocne objawienie na wzgórzu można zobaczyć wiele takich światełek.
W przyszłości jest planowany przekaz z Góry Krzyża „Kriżevac”

Kamera jest zainstalowana na "About The Two Hearts Hotel" w Medziugorje.


Podgląd z kamery jest dostępny również na mojej stronie: Medjugorje

 
Jeśli nie widzisz obrazu, może nie jest zainstalowane oprogramowanie Java w komputerze. Java

Kilkaset tysięcy Amerykanów szło w „Marszu dla Życia”

W „Marszu dla Życia”, który przeszedł ulicami Waszyngtonu 22 stycznia, udział wzięło kilkaset tysięcy ludzi, reprezentujących różne wyznania i religie. Wydarzanie upamiętniło 37. rocznicę legalizacji aborcji. Od 1973 roku w USA zginęło około 50 milionów nienarodzonych dzieci.



W przeddzień manifestacji Mszę św. w Narodowym Sanktuarium w Waszyngtonie koncelebrowało 5 kardynałów, 40 biskupów razem z 350 księżmi.

Jak wynika z najnowszego sondażu opinii publicznej wynika, że coraz więcej Amerykanów sprzeciwia się zabijaniu dzieci nienarodzonych i uważa aborcję za „moralne zło”.

źródło: LifeSiteNews.com


A gdybym Ci powiedziała...
Dwunastoletnia Lia przygotowała na konkurs szkolny wypowiedź na trudny temat - aborcji. Zrobiła to jednak tak dobrze, że wygrała nie tylko cały konkurs (mimo prób dyskwalifikacji), ale też stała się sławna na YouTube. Tym samym przyczynia się do ocalenia wielu istnień ludzkich.




sobota, 23 stycznia 2010

Piłkarze z Chorwackiego klubu piłkarskiego „Dinamo Zagrzeb” w Medziugorje.

Dinamo jest (12x) Mistrzem Chorwacji. Zawodnicy modlili się na górze objawień „Podbrdo”. Uczestniczyli w Mszy św. Po Eucharystii spotkali się z miejscowymi franciszkanami, z którymi wymienili upominki.

Modlitwę na „Podbrdo” prowadził o. Slaven Brekalo



Na zdjęciu piłkarze na kolanach odmawiają koronkę pokoju przy figurze Matki Bożej

Świadectwo Teresy

Teresa z Sycylii (62 lata), zaproszona na ślub Vicki i Mario, opowiedziała nam następujące zdarzenie:

“Jestem dwunasta z czternaściorga dzieci. Mój ojciec często przeklinał Boga i bił moją matkę oraz nas, dzieci. Często byliśmy głodni i musieliśmy we troje spać w łóżku. Gdy miałam 9 lat, otrzymałam powołanie, żeby zostać zakonnicą, ale mój ojciec nie pozwoliłby na to, ponieważ chciał, żebym pracowała, aby pomóc rodzinie. Później wyszłam za mąż i stałam się w wierze letnia. Mój mąż nie bardzo wierzył, lecz w niedziele chodziliśmy na Mszę św.

W 1988 r. musiałam mieć wykonane nacięcie macicy z powodu raka, a potem chemioterapię i naświetlanie. Wtedy mój mąż bardzo się rozchorował i musiałam się nim opiekować aż do jego śmierci dwa lata temu. Całkowicie wyczerpana musiałam wykonać następne badania. Tym razem diagnoza wykazała raka wątroby. Całe moje ciało cierpiało i ciągle wymiotowałam. Zdecydowałam się wyjechać na rekolekcje do San Giovanni Rotondo, byłej parafii Ojca Pio, żeby uporządkować swe życie na te miesiące, jakie mi jeszcze pozostały. Dusiłam się z powodu tak wielu przeciwności. Lekarze chcieli wykonać trzecią operację, a ja miałam podjąć decyzję.

Podczas pierwszej nocy w San Giovanni, 21 czerwca 2000 r., miałam dziwne doświadczenie, które myślałam, że jest snem, lecz nie byłam tego pewna. Spostrzegłam, że jestem w poczekalni w szpitalu i czekam na swoją kolej, żeby zostać wezwana na operację. Otworzyły się drzwi i weszła młoda kobieta. To była pielęgniarka nosząca biały uniform. Brązowe włosy miała upięte w koński ogon. Podeszła wprost do mnie mówiąc: “Pani już może odejść, jest pani wyleczona.” Wstrząśnięta i zdziwiona, wyjąkałam, że nie mogę odejść, ponieważ przyszłam na operację. Ona powtórzyła: “Tak! Pani może odejść, pani została wyleczona.” Ponownie powiedziałam do niej: “To musi być pomyłka, ponieważ jestem wyznaczona na operację.” Wtedy stanowczym głosem powiedziała do mnie: “Przecież powiedziałam pani, że pani jest wyleczona.”

Następnego ranka ciągle byłam opanowana przez to “doświadczenie”. Powiedziałam o nim księdzu, który rzekł mi: “Z czasem zobaczymy, czy to jest prawda, czy nie. Tymczasem pani musi sama dokonać wyboru, czy się operować, czy nie.” Postanowiłam nie mieć operacji. Faktycznie, podczas tej samej nocy ból całkowicie zniknął. Mogłam znowu zacząć normalnie jeść, przybierałam na wadze, mogłam spać, chodzić, dokładnie tak, jak ktoś przy dobrym zdrowiu. W moje ciało weszła ogromna siła. I zapomniałam powiedzieć, że moja pierwsza myśl po przebudzeniu ze snu to było Medjugorje: “Muszę jechać do Medjugorja!” Zawładnęło mną intensywne pragnienie pojechania tam, a na razie nie wiedziałam o Medjugorju naprawdę nic: mała odizolowana wioska w Bośni-Hercegowinie, jakieś objawienia dla młodych pasterzy... To wszystko, co wiedziałam! Rekolekcje w San Giovanni Rotondo były dla mnie czasem zmartwychwstania i zdecydowałam się zmienić swoje życie, umieścić Boga na pierwszym miejscu. Po rekolekcjach szukałam sposobu, jak pojechać do Medjugorja i ostatecznie znalazłam na Sycylii pielgrzymkę zorganizowaną na Nowy Rok. Zostałam także zaproszona do uczestnictwa w grupie modlitewnej w czwartki wieczorem w celu rozważania orędzi otrzymanych od Królowej Pokoju. Każde orędzie trafiało wprost do mojego serca i coraz bardziej napełniało mnie radością.
Gdy przybyłam do Medjugorja, wrażenie wywarł na mnie urok tego miejsca, nawet pierwszego dnia podczas odprawiania Drogi Krzyżowej na Górze Kriżevac. Następnego dnia poszliśmy posłuchać Vicki. Gdy ją ujrzałam, powiedziałam do siebie: “Już gdzieś widziałam jej twarz, ale gdzie?”

Wtedy jak błyskawica wróciła do mnie scena z nocy w San Giovanni i wykrzyknęłam: “To ona! To ta młoda kobieta w bieli, która przyszła mi powiedzieć: “Pani może odejść, jest pani wyleczona!” Byłam zdumiona i patrzyłam na promieniujące z jej oczu światło, na promienie miłości płynące z jej twarzy. Później miałam okazję, żeby jej opowiedzieć o tamtej nocy, gdy przyszła mnie odwiedzić, a ona mi tylko rzekła, uśmiechając się: “Bogu dzięki!”

Moje życie pochłonęło teraz apostolstwo na Sycylii i rekolekcje modlitewne w Medjugorju. Wiem, że Gospa ma dla mnie plan związany z danym mi uzdrowieniem i uwolnieniem. Moja radość ma być Jej narzędziem, służącym do tego wszystkiego, co dla mnie przygotowała.

To jest tylko początek świadectwa Teresy, tej prostej, dyskretnej kobiety, pełnej ognia, która teraz należy do apostołów Gospy. Interwencja Vicki podczas grożącego jej niebezpieczeństwa pokazuje, że nie musimy szukać widzących, lecz raczej być otwarci na Boga i pozwolić zmienić swoje życie. Żeby nam pomóc, Bóg ma rzeczywiście miliony aniołów, nigdy nie wyczerpie się Jego łaska czy wyobraźnia, żeby nam pomóc lub nas nawiedzić. Dlaczego tamtej nocy wybrał dla Teresy Vickę? Nie możemy odpowiedzieć na to pytanie, na szczęście możemy podziękować!
s. Emmanuel (19.02 2002r)

żródło: Children of Medjugorje
tłumaczenie: Medjugorje WebSite

czwartek, 21 stycznia 2010

Papież Benedykt, kardynał Schönborn i Medziugorje

18. stycznia 2010
Jeden z włoskich portali internetowych rozpowszechnia „szalone teorie spiskowe” o odbytym spotkaniu miedzy papieżem Benedyktem XVI i kardynałem Schönbornem – biskup Mostaru upublicznia bez pytania o zgodę prywatny fax kardynała.

Wysokiej rangi austriacki dostojnik kościelny wskazał, że owe historie spiskowe włoskiej strony „Papanews” o wizycie kardynała Schönborna u papieża w ubiegły piątek i kolportowane pogłoski w zestawieniu z faxem do biskupa Mostaru są całkowicie „bezpodstawne”.

Włoski portal internetowy w końcu tygodnia podjął próbę wytworzenia zależności pomiędzy spotkaniem papieża Benedykta i kardynała Schönborna a faxem wiedeńskiego kardynała do biskupa Mostaru z ubiegłego piątku.

W owym faxie z Rzymu wiedeński kardynał napisał do biskupa Mostaru Ratko Perica, między innymi: „Ekscelencjo, Drogi Współbracie w Chrystusie! Twoje pismo z 2. stycznia tego roku otrzymałem. Jest mi przykro, że odniosłeś wrażenie, że moja pielgrzymka do Medziugorja miałaby zaszkodzić pokojowi. Zapewniam, że nie to było moim zamiarem” .

Biskup Mostaru natychmiast kazał opublikować na oficjalnej stronie internetowej diecezji osobisty fax bez porozumienia się z wiedeńskim kardynałem.

„Papanews” w piątek po południu skonstruowała wskutek powyższego zależność pomiędzy wizytą wiedeńskiego kardynała u papieża a faxem i bez wszelkich podstaw stwierdziła, że kardynał, z powodu swojej podróży do Medziugorje został w trakcie spotkania „przywołany do porządku” przez papieża.

Jak mógł się dowiedzieć kath.net z dobrze poinformowanych rzymskich kręgów katolickich, treść tych rozmów znają dokładnie jedynie dwie osoby: papież Benedykt XVI i kardynał Schönborn.

Benedykt XVI dotychczas nie wypowiedział się odnośnie fenomenu Medziugorja. Jednakże otwarcie nie „dotykał” kardynałów i biskupów, którzy byli w Medziugorje i myślą o nim pozytywnie.

Całkiem przeciwnie: w ten poniedziałek bp. André-Mutien Léonard został mianowany arcybiskupem Brukseli. Także właśnie Léonard był wielokrotnie w Medziugorje – podobnie jak ponad 1000 innych biskupów.

źródło: Katolicki portal kath.net

środa, 20 stycznia 2010

Melinda Dumitrescu "Dona la Pace"

Melinda Dumitrescu, skrzypaczka z Rumunii, która swoją grą ubogaca program modlitwy w sanktuarium w Medjugorje



"Gesu io credo in te"


źródło: vittoriobo

PS. Bardzo piękne :) Już tęsknie za Medziugorje!

wtorek, 19 stycznia 2010

Abp André-Mutien Léonard nowym prymasem Belgii

18 stycznia 2010 r Ojciec święty Benedykt XVI mianował nowym arcybiskupem Malines-Brukseli i prymasem Belgii 69-letniego bp. André-Mutien Léonarda, dotychczasowego ordynariusza diecezji Namur. Zastąpi on kard. Godfrieda Danneelsa.


Abp Léonard wielokrotnie odwiedzał sanktuarium w Medziugorju i pozytywnie się o nim wypowiadał.

W 2000 r. w wywiadzie dla śp. o Slawka Barbarića powiedział między innymi:

Z Medziugorjem zetknąłem się przez moich studentów. Byłem rektorem seminarium St. Paul w Louvain la Neuve w 1982 i 1983 roku. Niektórzy z moich studentów przyjeżdżali tutaj. To było na samym początku objawień...
Kilka razy opowiadali mi o tym, więc w 1984 roku sam przyjechałem i zobaczyłem. Czworo kapłanów z naszego seminarium przyjechało do Medziugorja w czerwcu 1984 r. Muszę przyznać, że to, co zobaczyłem wtedy tutaj w kościele, tę pobożność, sposób odmawiania różańca, sprawowania Eucharystii, dwa razy byłem obecny na “objawieniu” w zakrystii – wszystko to wydało mi się bardzo pozytywne szczególnie sposób, w jaki się modlono...
Szczególnie, kiedy wykładałem na Louvain widziałem, że wśród studentów są i tacy, którzy w Medziugorju odkryli modlitwę, spowiedź, Eucharystię i post. Przypominam sobie, że czerpiąc przykład z moich studentów, którzy bywali w Medziugorju dość regularnie pościłem w piątki. Kiedy zostałem biskupem spotykałem wiernych, poszczących w piątki, którzy odkryli sakramenty, dzięki Medziugorju. Teraz mam trzydziestu seminarzystów, wśród których kilku odkryło swoje powołanie dzięki nawróceniu i przeżyciom duchowym właśnie tutaj. Interesują mnie takie owoce. Wiem, że wedle logiki z fałszywych tez możemy dojść do właściwych wniosków. Ale jednak fakt, że tyle dobrego dzieje się akurat dzięki Medziugorju jest pozytywnym dowodem dla niego...

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Haiti - nietknięty Krzyż przed katedrą


W odpowiedzi na apel Benedykta XVI Caritas Polska wzywa o pomoc dla ofiar najsilniejszego od 200 lat trzęsienia ziemi na Haiti. - Brakuje wody, żywności, schronienia. Mieszkańcy Haiti nadal są w szoku; szukają swoich bliskich w gruzach gołymi rękami – donosi Karel Zelenka z regionalnego biura Caritas USA na Haiti.

Caritas Polska pozostaje w stałym kontakcie z przedstawicielami Caritas Internationalis, którzy udali się na miejsce tragedii w celu koordynacji pomocy.

- Uruchomiliśmy specjalny numer konta, na który można dokonywać wpłat. Zebrane środki zostaną przekazane do Caritas Haiti na zakup lekarstw, żywności i środków opatrunkowych - mówi ks. Marcin Brzeziński, zastępca dyrektora Caritas Polska. Osoby, które chcą włączyć się w pomoc dla ofiar trzęsienia ziemi, mogą również wysyłać SMS na numer 72052.
Premier Haiti Jean-Max Bellerive w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji powiedział, że liczba zabitych może przekroczyć nawet 100 000 osób.

WYŚLIJ SMS O TREŚCI "POMAGAM" NA NUMER 72052, koszt 2,44 zł z VAT.

CARITAS POLSKA

żródło: Caritas Polska

niedziela, 17 stycznia 2010

Modlitwa oddania się Trójcy Świętej przez ręce Maryi

Maryjo Ty nas zaprosiłaś, abyśmy się oddali Twemu
Niepokalanemu sercu.
Jesteśmy świadomi, że Twoim jedynym pragnieniem
jest zbliżenie nas do Boga, ponieważ Ty nas
nieskończenie kochasz
i chcesz byśmy byli szczęśliwi.
***
Dzisiaj chcę odpowiedzieć na Twoje wezwanie.
Tak jak Jezus umierając na krzyżu podarował mi
Ciebie, także ja chcę oddać się Tobie.
Na Twoje ręce odnawiam przyrzeczenia chrzcielne
i oddaję się Twemu Niepokalanemu Sercu,
  by móc całkowicie należeć do Trójcy Świętej.
***
Maryjo, Tobie oddaję moje serce, moją duszę
mego ducha i moje ciało, moje talenty i dary,
moją przeszłość, moją teraźniejszość i moją przyszłość.
***
Weź mnie w Twe ramiona i pomóż mi kochać Jezusa,
Jak Ty Go kochasz!
Z Tobą chce się uczyć słuchać Słowa Ojca
i wypełniać Jego Wolę
Tak jak Ty Maryjo chcę otrzymać
i przyjąć do mego serca Ducha Świętego.
***
Z Tobą Maryjo, chcę uczyć się kochać wszystkich ludzi,
ponieważ oni należą do Twego Syna Jezusa.
Oddaję się Tobie, aby moja modlitwa
stała się modlitwą serca,
w której znajdę pokój, radość, miłość i moc
do pojednania się z moimi braćmi i siostrami
***
Oddaję Tobie także całą moją rodzinę,
wszystkich moich przyjaciół
i wszystkich ludzi, a szczególnie tych,
którzy najbardziej potrzebują
w tym momencie pomocy i miłosierdzia Bożego.
***
Chcę jak Jezus w Nazarecie żyć przez wszystkie dni
mego życia przy Twoim boku.
Od tej chwili wszystko we mnie wraz z Tobą
niech wielbi Pana.
Niech moje serce raduje się w Bogu moim Zbawicielu.
Amen
Orędzie z dnia 25 października 1988r. (Medziugorje)

"Drogie dzieci! Moim zaproszeniem jest orędzie, które daję wam do codziennego wprowadzania w życie, szczególnie po to, bym mogła was, drogie dzieci, poprowadzić bliżej Serca Jezusowego. Dlatego wzywam was dzisiaj do modlitwy poświęcenia się Jezusowi, mojemu Drogiemu Synowi, aby każde z waszych serc należało do Niego. Wzywam was także do ofiarowania się mojemu Niepokalanemu Sercu. Pragnę, abyście ofiarowali się osobiście, jako rodziny i parafia, tak byście wszyscy poprzez moje ręce należeli do Boga. Dlatego też, drogie dzieci, módlcie się, abyście pojęli wielkość tego orędzia, które wam daję. Nie pragnę niczego dla siebie, lecz dla zbawienia waszych dusz. Szatan jest silny, dlatego też poprzez wytrwałą modlitwę przytulajcie się do mojego Matczynego Serca. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie."
źródło: "Regina Pacis"-Bijakovici- Medjugorje

piątek, 15 stycznia 2010

Madonna zapłakała w Niżankowicach

Katarzyna Woynarowska

Wysłuchaj artykuł

Niżankowice to miejsce, do którego się wraca – mówi ks. Ireneusz Skubiś

Katarzyna Woynarowska Jedziemy przez zieloność ukraińską, gęstą i rozkwitającą czerwcowo. Mijamy dziesiątki identycznych leśnych zakrętów, jedwabistych jak okiem sięgnąć przestrzeni, łagodnych wzniesień i biednych wiosek przycupniętych na skraju drogi. Błądzimy już chwilę po przekroczeniu polskiej granicy. Na drogach coraz mniej asfaltu, coraz biedniej, knieja gęstnieje, wpełza pod koła, zaczepia o dach czeremchowymi gałęziami. A nam spieszno ku Niżankowicom – mieścinie niewielkiej, z parterowymi domkami, sennej, granicznej. Rzec można – niczyjej…

O Niżankowicach zrobiło się głośno jakieś dwa i pół roku temu. Włodzimierz, lat 19, z zawodu stolarz, z wyboru kościelny, w styczniowy poranek 2005 r. zobaczył, że niewielka gipsowa figurka, taka najzwyczajniejsza w świecie, stojąca na bocznym ołtarzu biedniutkiego kościoła, ma liczko zalane łzami. Gazety rozdmuchały sprawę na pół Ukrainy i Polski. Do mieściny zaczęli zjeżdżać pielgrzymi zwabieni cudem płaczącej Madonny, złaknieni metafizyki i... odjeżdżali po części odmienieni. Madonna płakała każdego 13. dnia miesiąca; gdy umierał Jan Paweł II, łzy widziano nieustannie przez dwa dni. Wkrótce pojawił się zapach róż. Zapach ten czuły dziesiątki osób. Pielgrzymów przybywało coraz więcej. Z Ukrainy, Polski, ze Słowacji, z Niemiec, nawet z Ameryki. Pytali: Skąd macie tę figurę? Proboszcz z Niżankowic – ks. Jacek Waligóra bezradnie rozkładał wtedy ręce. Jakieś 15 lat temu przywiozła ją tu grupa z Polski. Nie pamiętają jaka. Przywieźli, bo w skromniej przygranicznej świątyni, którą wtedy odkopano ze zwałów gnoju i śmieci, nie było żadnej świętej figury, o obrazach nie wspominając. Komuniści lubili zamieniać kościoły w stajnie, chlewy, śmietniki i inne upadlające miejsca. I tak uczynili w Niżankowicach. Zaraz po wojnie wyrzucono stąd niemal wszystkich Polaków. Niemal. Bo gdy Ukraina odzyskała niepodległość, do nowych władz zgłosiły się polskie kobiety z żądaniem zwrotu kluczy do kościoła. Podanie zostało rozpatrzone pozytywnie i tak oto zaczęła się niezwykła historia małych Niżankowic. Bo kto mógł przypuszczać…?


– Nie dla łez figury, ale dla pielgrzymów, którzy znajdują tu pociechę i ukojenie, lwowski kardynał Jaworski wydał dekret, który Niżankowice podnosi do rangi sanktuarium – tak wyjaśnia nam w czerwcowy sobotni poranek intencję kardynała proboszcz ks. Waligóra. Szczególne to wyróżnienie dla małej, bo liczącej ok. 40 parafian wspólnoty. Co więcej, kardynał prosił, by aktu ustanowienia dokonał redaktor naczelny „Niedzieli” ks. inf. Ireneusz Skubiś. Bo nasz tygodnik jako jeden z pierwszych w Polsce opisał zdarzenia w Niżankowicach, a nawet zorganizował pielgrzymkę w kresowe strony.

W uroczysty dzień przyjechały autokary z Przemyśla, Hermanowic i aż trzy z odległego o 200 km Przeworska. Jest i autobus z tymi, którzy pochodzą stąd, ale ich władza radziecka ojcowizny pozbawiła i wyrzuciła z domów. Pani Zofia miała wtedy 9 lat. Teraz nie odnajdzie w Niżankowicach swego domu rodzinnego, tylko krzyże na cmentarzu i kościół, który ze swojej Pierwszej Komunii Świętej pamięta.

– Widzimy tu przez druty kolczaste Polskę – mówią miejscowi. – Pani uwierzy, że do Przemyśla stąd 12 km? A tam, u was, inny świat – wzdychają tęsknie.

Dziwne te Niżankowice jak na naszą polską miarę. 2 tys. ludzi i 3 okazałe świątynie. Ok. 40 „rzymskokatolików”, jak tu nas nazywają, ma swój odzyskany kościół, jest i cerkiew prawosławna z pękatymi kopułami, a grekokatolicy drugą już budują. No i trzeba też policzyć tych, którzy raz do tego, raz do innego kościoła chodzą. Na przykład gęsto jest od prawosławnych na procesjach fatimskich. Tutejsi mówią, że Bóg jest jeden i gdzie Go chwalą, jest im obojętne.

Uroczystą Mszę św. celebrują księża z Kalwarii Pacławskiej, ze Lwowa, w tym siedmiu tutejszych neoprezbiterów – chłopak w chłopaka jak malowani. Ks. inf. Ireneusz Skubiś wręcza ks. Jackowi Waligórze medal „Mater Verbi” – specjalne wyróżnienie Redaktora Naczelnego „Niedzieli” i stułę „niedzielną”. Przypomina zebranym o tym, jak w XX wieku Maryja szukała dróg porozumienia z człowiekiem. Od Fatimy po Niżankowice. „Gdy ktoś płacze, pytamy: dlaczego? Musimy i tutaj zadać to pytanie: Maryjo, dlaczego płaczesz? Co chcesz nam powiedzieć?” – mówił ks. Skubiś.

Zgromadzenie na przykościelnym placu ściąga uwagę miejscowych. Przygrywa z fasonem orkiestra dęta. Śpiewa szeroko dźwięcznymi głosami młodzież. Wszystko to sprawia, że po opłotkach „ludzi dobre” stoją wsparci pod boki, zaciekawieni trochę jak dzieci. A gdy proboszcz z Dobromila kazanie płomienne głosi, bardziej jakby ucha nadstawiali.

Po Mszy św. rusza procesja okazała, w polskim stylu – szykownie, majestatycznie. I oto pojawia się element ekumeniczny. A może pierwszy tutejszy cud? Oto bowiem ksiądz greckokatolicki powiedział do katolickiego proboszcza, żeby z procesją i z Panem Jezusem, co Go w monstrancji po miasteczku poniosą, i z figurą, co łzami znaczona, zechciał zajść do cerkwi. Na wieść o tym ksiądz prawosławny, by nie być gorszy, prośbę podobną wystosował. I tak oto kroczymy dumnie polnymi uliczkami Niżankowic, wśród chałup drewnianych, niskich, kraszonych na kolorowo, wśród aut zabłoconych po dach, z trzecim krzyżykiem pod maską, ale jak przy tym śpiewamy! Jak się modlimy!


Są w tym tłumie pielgrzymi niezwykli, obdarzeni łaską cudu. Mieczysławowi i Helenie Żukom z Przeworska umierała córka. Była w stanie śmierci klinicznej, bez szans na poprawę. Zrozpaczeni zadzwonili do znajomych kapłanów, także do Niżankowic, z błaganiem o modlitwę. I modlili się niżankowianie na kolanach aż do skutku – dziewczyna odzyskała świadomość i stanęła na nogi. Lekarze nie potrafią wyjaśnić przyczyn ozdrowienia. Napiszą na ten temat doktorat. A „cud” byłby chyba najstosowniejszym określeniem.

– Dla tutejszych ludzi trzeba wiele wyrozumiałości. Oderwani kiedyś od Kościoła, muszą być na powrót do niego zaprowadzeni. To miejsce pomoże im znaleźć się przy Bogu – opowiada ks. Jacek Waligóra. – Często pytają mnie o skuteczność zanoszonej tu modlitwy… a ja im odpowiadam, żeby zawsze umieli pogodzić się z wolą Boga, jaka by ona nie była. Przysyłają SMS-y z prośbą o modlitwę…

Ks. Waligóra to materiał na kolejny reportaż. Młody, energiczny i po kresowemu sympatyczny, pełnił w diecezji lwowskiej ważne funkcje; był m.in. prefektem Seminarium Duchownego. Pielgrzymi z Przeworska, którzy tym razem przywieźli do Niżankowic okno, drzwi i łóżko, namawiają mnie, żebym obejrzała lokum proboszcza. Ten śmieje się, zaprasza i ostrzega: – Ale tam nie wyprostuje się pani… Klitka, do której wchodzi się po drabinie, nie ma nawet 170 cm wysokości, raptem dwa metry na dwa. Materac rzucony na ziemię, stolik z papierami, koślawy fotelik – wszystko. Klitka jest częścią kościoła, od starych murów ciągnie kamienny chłód. Tutaj zimy przeżyć się nie da, ale trzeba będzie. Wynajęcie mieszkania w miasteczku kosztuje zbyt drogo, a tu płot kościelny pomalować trzeba, wyremontować ołtarz… i to są zadania priorytetowe dla administratora parafii w Niżankowicach, kustosza powstałego właśnie sanktuarium Matki Bożej Opatrzności.


Nim wyjedziemy, jeszcze pospieszny rzut oka na klasyczną bryłę świątyni, na drogę rozjechaną i błotną, na domki przysadziste, na ową sycącą oczy zieloność. Jest w tej ziemi, w ludziach, w powietrzu rozpachnionym o tej porze ponad miarę coś, za czym tęskni się w chwilę po odjeździe; coś, co skłania do marzeń o rychłym powrocie…

źródło: Tygodnik Katolicki Niedziela