niedziela, 16 maja 2010

Tam otrzymałem moc przebaczenia, znikła z mojego serca złość

 Fragment rozmowy z ks. Krzysztofem Kowalem, proboszczem parafii pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus, Doktora Kościoła w Pietropawłowsku Kamczackim na Kamczatce.

Co sprawiło Ci największą trudność po przyjeździe na Kamczatkę?

Trudności mogę podzielić na wewnętrzne i zewnętrzne. Jeśli chodzi o wewnętrzne, to trzeba było się uzbroić w ogromną cierpliwość, żeby czekać na człowieka. Trzeba było też walczyć ze sobą, by nie zniechęcać się przy pierwszych problemach. Dużą trudnością było dla mnie odizolowanie od świata. Pierwsze cztery lata nie były łatwe. Kamczatka jest trudnym krajem, jeśli chodzi o mieszkanie, gdyż sześć, siedem, a czasem nawet osiem miesięcy ciężkiej zimy daje o sobie znać. Skoki ciśnieniowe są niewyobrażalne. Gdy np. pojawia się burza śnieżna czy deszczowa, przychodzi jako ogromna nawałnica. Potem, gdy miasto znajduje się w oku cyklonu, pojawia się na godzinę piękne słońce, a potem znowu wieje, gwiżdże, ciśnienie spada tak szybko, iż odnosi się wrażenie, jakby głowa pękała. Po czterech latach pojechałem do biskupa z planem budowy kościoła. Gdy wróciłem, przez rok starałem się o ziemię. Pojawił się protest prawosławnych, w uzasadnieniu którego podano, że wieża kościoła będzie widoczna z Zatoki Awaczyńskiej. Przetrawiłem tę odmowę i przez kolejne dwa lata szukaliśmy nowego terenu. Trzy lata temu otrzymaliśmy teren, na skale, obok zamkniętego już cmentarza.

Ponoć dokonało się to wszystko w sposób jak na Rosję niezwykły — bez jakiejkolwiek łapówki.

Postanowiliśmy grać w otwarte karty i rzeczywiście nie dawać łapówki, choć czasem parafianie radzą: „Niech ksiądz posmaruje, to pojedzie szybciej”. Nie zgadzam się, gdyż nie można nieuczciwością budować kościoła, nawet jeśli miałoby się to dziać szybciej. Oczywiście jest to pójście pod prąd, a droga pod prąd nie jest łatwa.

Radość z budowy nowego kościoła szybko stopniała, gdy zabrano wam ów skalisty teren przy cmentarzu. Trudno w takiej sytuacji powiedzieć do siebie: Krzysiek, bądź miłosierny.

Jestem cholerykiem i to rzeczywiście nie sprzyja przyjmowaniu takich ciosów. Wolałbym nie cytować słów, które przychodziły mi na myśl. Wewnętrznie czułem ból, po prostu ból. Był konkretny plan i nadzieje. Wprawdzie mój plan, ale oddany Panu Bogu i poparty różnymi pracami budowlanymi. Mieliśmy już 300 ton kostki białego granitu, projekt kościoła, a nawet pieniądze na budowę. I gdy już byliśmy na ostatniej prostej, dostaliśmy mocno po głowie. Mówię „dostaliśmy”, gdyż od dwóch lat nie pracuję już sam. Jest też ks. Jan Radoń, wikariusz, który przybył do nas po dwunastu latach pracy na Ukrainie. Człowiek dużo, dużo większy ode mnie fizycznie i — śmiem twierdzić — także duchowo. Dzięki niemu łatwiej było znieść te przeciwności. Dzięki jego obecności mogłem wyjechać na urlop. Musiałem „dać sobie na wstrzymanie”, odejść, nabrać dystansu, by się w tym nie zagubić. Wróciłem do Polski, wsiadłem na rower i pojechałem do Medjugorje. Odpoczywałem i modliłem się, polecając tę sytuację Matce Bożej. Tam otrzymałem moc przebaczenia, znikła z mojego serca złość. Nie mam teraz złości w sercu, mam za to większe zaufanie do Pana Boga. Mówię Mu: „I tak Ty tym wszystkim kierujesz; nie wiem jak Ty to robisz i jak Ty to zrobisz, ja jedynie ufam, że to, co się stało, jest lepsze niż to, co by się stało”. Szukamy teraz na nowo, bo jestem niemal pewien, że tego terenu przy cmentarzu nam nie oddadzą. Co się stanie w najbliższej przyszłości? Nie mam zielonego pojęcia. Cieszę się jedynie, że w Pietropawłowsku powstanie kościół, bo jestem pewien, że powstanie. Gdzie i jak? Tego nie wiem... zobacz cały artykuł

Źródło: Dwumiesięcznik "Głos Karmelu"

PS. Na zdjęciu ks. Krzysztof Kowal w Medziugorje

PS.1 18 października 2009 r., wieczorem, w niedzielę misyjną, przyjechał rowerem do Medziugorja ksiądz diecezjalny z Polski Krzysztof Kowal (ur. w 1966 r.).Pielgrzymka rowerowa z Krakowa do Medziugorja trwała całe dwa tygodnie. Do tej niezwykłej trasy pielgrzymkowej zachęcił go zaprzyjaźniony ksiądz, który opowiadał mu o swoim pozytywnym doświadczeniu Medziugorja.
Żródło: Parafia Medziugorje