sobota, 30 października 2010

„Niebo jest celem, do którego powinniście dążyć”

"Wasze życie przemija jak wiosenny kwiat”
Na pytanie Łucji „skąd przybywasz?” Matka Boża powiedziała w Fatimie, że przyszła z „Nieba”. Odniesienie do życia pozagrobowego jest jednym z charakterystycznych aspektów orędzia, które dociera do nas z Medziugorja, gdzie Najświętsza Panna nie poprzestała na pokazaniu widzącym raju, czyśćca i piekła, ale — co jest wydarzeniem niezwykle rzadkim w mistyce chrześcijańskiej — niektórych zabrała ze sobą w zaświaty wraz z ciałem. Fakt ten nadaje objawieniom medziugorskim cech wyjątkowości w porównaniu z wszystkimi innymi objawieniami, które miały miejsce na ziemi.


Nie zrozumielibyśmy znaczenia i naglącego charakteru wezwania do wieczności, gdybyśmy nie wzięli pod uwagę sytuacji współczesnego świata, w którym umacnia się, ateistyczna i materialistyczna koncepcja życia.

W dzisiejszych czasach ludzie niewiele myślą o wieczności. Do tego stopnia, że spora liczba chrześcijan: którzy chodzą na niedzielną Mszę świętą ma poważne wątpliwości co do istnienia życia po śmierci. Ostatnio nie brakowało i takich, którzy — nie mogąc zaprzeczyć oczywistej wizji piekła ukazanej w Ewangelii — usiłowali twierdzić, że piekło jest puste. Ponadto, uderzający jest fakt, że tak impresjonujące milczenie otacza temat życia pozagrobowego w większości kazań i katechez.

Zatem, nic dziwnego, że w tak ważnym punkcie nauki chrześcijańskiej, który dotyka życia wiecznego ludzkich dusz, Matka Boża musiała wkroczyć osobiście, w sposób o wiele obszerniejszy aniżeli w Fatimie, aby przypomnieć nam prawdy ewangeliczne, mówiące o naszym wiecznym przeznaczeniu.

Żyjemy w czasach nacechowanych zaciemnieniem obrazu Boga w sercu człowieka, jakie jeszcze nigdy nie miało miejsca w historii ludzkości. Przyjął się pewien sposób pojmowania życia, według którego człowiek pochodzi od materii i w nią się przemienia. „ Wraz ze śmiercią kończy się wszystko”, mawiał stary zakrystianin w słynnej powieści Bernanosa „ Pamiętnik wiejskiego proboszcza „. W przeszłości taka wizja życia, która stawiała człowieka na tym samym poziomie co zwierzę, była myślą przewijającą się w wąskich kołach libertynów i intelektualistów używających życia. A dziś wpaja się to dzieciom w szkołach, gdzie mówi się w „naukowy” sposób o ich ścisłym pokrewieństwie z szympansem.

Śmierć nadal nas przeraża, ale egzorcyzmujemy ją i ukrywamy. Niemało ludzi żyje i starzeje się, nie wiedząc ani skąd pochodzą, ani dokąd zmierzają. Pochłonięci przez zazębiające się tryby materii, ludzie rodzą się, wzrastają, pracują, walczą, płaczą cierpią, jedzą piją, bawią się, chorują i schodzą ze sceny bez żadnych perspektyw i wśród ogólnej obojętności, tak jakby człowiek był niczym więcej jak tylko garstką pyłu. Cóż nam pozostaje w tak pojmowanej wizji życia, jeśli nie to, żeby złapać zębami jakąś kość, którą daje nam świat, wiedząc że i tak w końcu wszystko okaże się niepotrzebne, bo i tak wszystko się skończy?


„Carpe diem” — korzystaj z dnia, który przemija, mawiał rzymski poeta Horacy. Ale czy to wystarczy dla wyjaśnienia trudu życia? Poza tym, czyż nie jest prawdą że bez Boga nawet rzeczy najpiękniejsze spośród stworzenia w końcu stają się kłującymi cierniami i trucizną która zabija? Nędzna sytuacja współczesnego człowieka, zamkniętego w cytadeli skończoności i grzechu, często powraca w słowach Królowej Pokoju z Medziugorja. Tam wzywa nas Ona do wizji życia zgodnej z naszą godnością istot stworzonych na obraz i podobieństwo Boże.

Przy wielu okazjach Matka Boża przypomina nam, że naszym przeznaczeniem jest Niebo. Tu na ziemi jesteśmy tylko przechodniami. Przychodzimy od Boga, który stworzył każdego z nas wraz z planem naszego życia. „ Wy nie możecie pojąć — mówi Matka Boża w orędziu, które stało się bardzo słynne — jak wielka jest wasza rola w planie Bożym” (25.01.1987). Życie każdego z nas jest realizacją planu Boga Stwórcy, który wszystkich wzywa na drogę trudną, ale pełną piękna i radości. To droga do świętości — podążając tą drogą, dochodzimy do wiecznej chwały.

Matka Boża widzi, że jesteśmy pogrążeni w cyklu skończoności, w pogoni za rzeczami materialnymi, dążymy do nic nie znaczących celów, zapominając o wieczności, która na nas czeka. Pewnego dnia Królowa Pokoju wyjaśniła parafianom, że Bóg chciał ich doświadczyć w tym, co posiadali, kiedy burze zniszczyły uprawy na polach. Chodzi tu o Bożą pedagogikę, która pragnie oderwać nasze serce od fałszywego bogactwa, abyśmy zaczęli doceniać dobra prawdziwe.

Nasze życie, wyjaśnia Dziewica Maryja, musi być postrzegane w świetle tego, co jest wieczne. Jest ono jak cień, który szybko się rozprasza. Tu na ziemi nie mamy trwałego mieszkania. To chrześcijańska koncepcja życia, pojmowanego jako pielgrzymowanie z czasu do wieczności. Taką właśnie wizję Matka Boża pragnie przywołać do naszych serc. Z pewnością nie czyni tego za pomocą obrazów tak drogich tradycyjnym kazaniom pewnego gatunku, jakimi odmalowywano w ponurych barwach dramat śmierci. Matka Boża wyraża się z niezrównaną delikatnością i wdziękiem, chociaż, kiedy jest to konieczne, nie waha się postawić nas wobec beznadziejnej i straszliwej wizji ognia piekielnego.

A zatem przyrównuje Ona naszą egzystencję do wiosennych kwiatów, które zachwycają świeżością i pięknem ale bardzo szybko przemijają: „Dzieci — przemawia ze wzruszającą czułością — nie zapominajcie, że wasze życie jest przemijające jak wiosenny kwiat, który dziś jest wspaniały, a jutro go nie będzie” (25.03.1988) Matka Boża nigdy nie powiedziała ani jednego słowa, które w jakikolwiek sposób okazywałoby pogardę wobec ludzkiego życia. Wręcz przeciwnie, wielokrotnie zaprasza nas byśmy zrozumieli poprzez modlitwę całą jego wartość i wielkość. Lecz biada nam, gdybyśmy chcieli przywłaszczyć je sobie i nadużywać życia na drodze zła. Wóczas stałoby się ono nędzną drogą prowadzącą do zguby i śmierci.

Na końcu życia cóż nam pozostanie? Jakimi chcielibyśmy być w chwili śmierci? Jeżeli postawiliśmy wszystko na rzeczy przemijające, na bogactwa, przyjemności, zaszczyty, na to wszystko, co oferuje nam świat, aby odciągnąć nas od Boga, w jakiej sytuacji znajdziemy się w chwili śmierci? Co zabierzemy na tamten świat? Ta chwila czeka nas wszystkich, wtedy nie będzie już można zawrócić, gdyż skończy się czas dany nam do dyspozycji.

Matka Boża wzywa nas do roztropności, prosząc byśmy w porę zdecydowali się na Boga, ponieważ wtedy tylko Jego najsłodsza przyjaźń będzie dla nas niezbędna: „Drogie dzieci, zdecydujcie się poważnie na Boga, bowiem wszystko inne jest przemijające” (25.05.1989).

Do ludzkości, która pogrąża się w głębokim smutku i w piekielnym bagnie ateistycznej i materialistycznej koncepcji życia, przychodzi z Medziugorja jedno z najpotężniejszych orędzi przypominających o wieczności, jakie kiedykolwiek zostało dane na przestrzeni dziejów chrześcijaństwa.(...)

o. Livio Fanzaga (dyrektor włoskiego Radia Maryja)

Źródło: fragment książki „ Dlaczego wierzę Medziugorju”
Wydawnictwo „Królowa Pokoju”

APEL

Gdańsk dn. 25.10.2010 r.
 STOP PROMOCJI OKULTYZMU!

  Ze względu na coraz szerszą promocję okultyzmu i magii w środkach społecznego przekazu odbywającą się z okazji tak zwanego „święta Halloween”. Jako Diecezjalny Duszpasterz Osób i Rodzin zagrożonych działalnością sekt - zwracam się do Dyrekcji Szkół i Placówek Oświatowych, Nauczycieli, Katechetów i przede wszystkim Rodziców o zatrzymanie fali propagowania ideologii obcej chrześcijaństwu.

W tym czasie kiedy Kościół przygotowuje się do obchodów Świąt Wszystkich Świętych w Szkołach i Placówkach Oświatowych odbywają się zabawy i apele związane z pogańskimi obchodami święta duchów i celtyckiego boga śmierci. Jest to tym karygodne, że uczestniczą w tym niczego nieświadome dzieci, które zachęca się w myśl poznawania innych kultur do przebierania za upiory, wiedźmy i opływające krwią straszydła. Taka postawa dla nieukształtowanego dziecka może być przyzwoleniem i bezkrytycznym otwarciem na okultyzm i magię. Twórca współczesnego satanizmu Anton Lawey w swojej książce „Biblia Szatana”, która stała się instruktarzem dla współczesnych grup satanistycznych i okultystycznych – napisał, że noc z 31 października na 1 listopada jest największym świętem lucyferycznym. A nikt z nas nie chce świadomie popularyzować satanizmu. Pamiętajmy że w tą noc dokonuje się według kronik policyjnych najwięcej aktów ofiarowania i poświęcenia ludzi (zwłaszcza niemowląt) i zwierząt siłą Zła.

Kościół w swoim nauczaniu opartym na Bożym Objawieniu przestrzega przed angażowaniem się w jakiekolwiek formy okultyzmu i magii, uczynił to chodź by w Katechizmie Kościoła Katolickiego w punktach 2116 i 2117. Uczynił to również w Nocie Duszpasterskiej Konferencji Episkopatu Toskani na temat Magii i Demonologii i W dokumencie na temat New Age – „Jezus Chrystus dawcą wody żywej”. Wielu Biskupów zaniepokojonych fascynacją okultyzmem wydało na ten temat oświadczenia, między innymi uczynił to Biskup Włocławski Wiesław Mering, który ubolewał, że w ostatnich latach przeżywanie uroczystości Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny jest zakłócane przez satanistyczny Halloween. – Co będzie z obecnym pokoleniem, czy nauczymy je szacunku do zmarłych - pytał hierarcha dodając, że "jeszcze nie tak dawno pierwsze dni listopada kojarzyły nam się z zadumą, modlitwą, przemierzaniem wielu kilometrów, aby nawiedzić mogiły bliskich, a dziś ta tradycja zanika".

– W Halloween chodzi tylko o szatańskiego bożka, któremu na imię pieniądz - mówił biskup włocławski. – Sataniści w dniu 1 listopada najbardziej szydzą sobie z świętości, odprawiają czarne msze, bezczeszczą ciała zmarłych - dodał.

Hierarcha zaapelował do rodziców, nauczycieli i wychowawców, aby świadectwem swojego życia uczyli szacunku do zmarłych, cmentarzy, miejsc świętych. – Nawet najbardziej niewinna zabawa z dynią, kościotrupem, czy trumną jest szalenie niebezpieczna – przestrzegał bp Mering. Swoją homilię zakończył stwierdzeniem, że "nie da się dwom panom służyć, Bogu i bestii. Dla chrześcijanina rytmem życia są Jezusowe błogosławieństwa". Dlatego Konferencje wielu krajów np. Anglii i Wali zachęcają do stworzenia w tym czasie alternatywy np. przebierania się za świętych z różnych krajów, aby pokazać chrześcijańską radość życia, a nie okultystyczną fascynacje śmiercią. Na koniec warto wspomnieć słowa Gdańskiego Kuratora Oświaty, który zachęca do kultywowania rodzimych tradycji, a nie obcych ideologii.

Z poważaniem

Ks. Mgr lic. Grzegorz Daroszewski
Diecezjalny Duszpasterz Osób i Rodzin zagrożonych działalnością sekt

Świat duchów

  Obserwując współczesną kulturę, można dostrzec dwie silne tendencje. Jedna z nich to nacisk na konsumpcję i brak zainteresowania światem duchowym. Druga – to rozwój różnych form duchowości, często pseudoduchowości, w których człowiek szuka odpowiedzi na swoje odwieczne pytania.
Obserwując współczesną kulturę, można dostrzec dwie silne tendencje. Jedna z nich to nacisk na konsumpcję, na używanie rzeczy materialnych, redukowanie całej rzeczywistości do tego, co jest doświadczalne empirycznie i brak zainteresowania światem duchowym. Druga – to rozwój różnych form duchowości, często pseudoduchowości, w których człowiek szuka odpowiedzi na swoje odwieczne pytania o to, kim jest, dokąd zmierza, co jest po śmierci. Te pytania są ważne szczególnie dla ludzi młodych.

W ostatnich czasach można zauważyć wzrost zainteresowania tematyką duchów, aniołów, działaniem szatana i innych demonów. Popularny ruch New Age zasypuje rynek literaturą o istotach duchowych, o możliwości nawiązywania z nimi kontaktu, czerpania od nich energii, uzyskania uzdrowienia, bądź oświecenia. Gubią się nie tylko młodzi, ale także dorośli ludzie.

Kościół natomiast uczy, że życie człowieka jest od początku aż do śmierci otoczone opieką i wstawiennictwem aniołów. Towarzyszą nam i pomagają w drodze do domu Ojca (KKK 328-336). Z nauczania Kościoła wiadomo też o upadku aniołów, o buncie przeciw Bogu i ich decyzji, by niszczyć dzieło Boże, a zwłaszcza człowieka, stworzonego na obraz i podobieństwo Boga (KKK 391-395). Z tego też powodu warto zastanowić się nad światem aniołów i nad tym, jak o nim opowiadać, jak go przekazywać w procesie wychowania. Bo skoro anioły są z nami, żyją pośród nas i mają wpływ na życie człowieka, to od umiejętności otwierania się lub zamykania na ich obecność zależy szczęście tu na ziemi i w niebie.

Świat dobrych aniołów

Wiara w istnienie aniołów przypomina o Bożej interwencji w dzieje człowieka, dokonującej się poprzez anioły, a w życiu osobistym szczególnie przez Anioła Stróża. Aniołowie otrzymali misję, by prowadzić człowieka, ochraniać, upominać, pomagać w nawracaniu się, wspierać w wykonywaniu powierzonych zadań, bronić w momentach niebezpieczeństw i pokus. „W obawie, by grzeszni ludzie nie pozostali bez kierownictwa i bez przewodnika, niczym bezrozumne stada, Bóg zesłał im opiekunów sprawujących nad nimi pieczę, świętych aniołów, niczym przywódców stada i pasterzy. A nad wszystkimi postawił Jednorodzonego Syna” (Euzebiusz z Cezarei).

Pierwszą posługą Anioła Stróża jest usuwanie wszystkiego, co może zaszkodzić zdrowiu i zagrozić życiu powierzonego mu człowieka. Znamy z życia księdza Bosko pomoc Anioła Stróża, jakiej mu udzielał, zsyłając psa Grigio. Pojawiał się on wtedy, gdy księdzu Bosko zagrażało poważne niebezpieczeństwo. Warto też wspomnieć o wydarzeniu z życia św. Dominika Savio. Kiedy Dominik był małym chłopcem, matka uczyła go: „Pamiętaj, Dominiku, że zawsze obok ciebie jest twój Anioł Stróż. Nie obrażaj go nigdy żadnym grzechem i wezwij, jeżeli będziesz potrzebował pomocy”. Pewnego dnia młodsza siostra Dominika, Rajmunda, wpadła do stawu. Dominik bez zastanowienia wskoczył do wody i wyciągnął dziewczynkę na brzeg. Zbiegli się ludzie. Ktoś zapytał: „Jak tego dokonałeś, skoro jesteś taki mały?” Dominik odpowiedział: „Jedną ręką trzymałem Rajmundę, a drugą podałem mojemu Aniołowi Stróżowi”.

Posługą Anioła Stróża jest także uświadamianie człowiekowi szatańskich pułapek. Gdy go wzywamy, uczy rozpoznawania pokus, przez które szatan chce odwieść od modlitwy, od pogłębiania więzi z Bogiem, od pełnienia woli Bożej. Pomocą daną od Boga w walce z szatanem jest wstawiennictwo Archanioła Michała, którego Kościół otacza szczególną czcią i wierzy w moc jego modlitwy. Warto uczyć wychowanków codziennego odmawiania modlitwy do niego. Do niedawna odmawiano ją na zakończenie każdej mszy św.

Najważniejszą jednak posługą Anioła Stróża jest oświecanie, pouczanie i zachęcanie do godnego życia. Anioł może pogłębiać pobożność, jeżeli go o to poprosić, prowadzić w modlitwie, a zwłaszcza podtrzymywać w człowieku pamięć o obecności Boga. Anioł zanosi modlitwy do Boga i wstawiając się za człowiekiem, przyczynia się do jego zbawienia. Może podpowiedzieć postanowienie poprawy, pomóc wypełnić jakiś dobry zamiar, który pozostaje niezrealizowany. Prócz zsyłania pomocy duchowej, Anioł Stróż może wspierać także w drobnych potrzebach zwyczajnego życia: w znalezieniu zagubionej rzeczy, w pamiętaniu o jakiejś sprawie lub w byciu punktualnym.

Można również kontaktować się z Aniołami Stróżami swoich bliskich, prosząc zwłaszcza o ich nawrócenie. Gdy istnieje jakaś trudność w relacji z drugą osobą, można „wysłać” swojego Anioła do Anioła Stróża tej osoby, by się ze sobą „dogadali” i pomogli we wzajemnym przebaczeniu i pojednaniu. Św. ojciec Pio zachęcał, by posyłać swoje Anioły, jeżeli nie można osobiście poprosić go o pomoc: „Kiedy potrzebujecie mojej modlitwy, zwróćcie się za pośrednictwem swoich Aniołów Stróżów do mojego Anioła Stróża”. Nieraz zdarzało się, że o. Pio korzystał z pomocy swojego Anioła Stróża, tak jak my korzystamy z telefonu lub Internetu.

Wprawdzie Anioł Stróż z polecenia Bożego zawsze jest gotów nieść wszelkiego rodzaju pomoc, prawdą jest również, że kto prosi, ten otrzymuje. Częste zwracanie się do Anioła, częsta do niego modlitwa, niejako podwaja jego czujność i dobroć dla nas. Kto częściej się modli, ten więcej otrzymuje dobrodziejstw z jego ręki. Kościół poleca uciekanie się pod opiekę Anioła Stróża w częstej modlitwie, np. poprzez wezwanie „Aniele Boży Stróżu mój…”. Modlitwa ta odpowiada pięknym słowom św. Bazylego: „Każdy wierny posiada przy sobie anioła jako opiekuna i pasterza, który prowadzi go do życia”.

Świat złych aniołów

Kościół naucza, że obok świata dobrych aniołów istnieje też szatan, czyli diabeł i inne demony, które są upadłymi aniołami. W sposób wolny odrzucili służbę Bogu i sprzeciwili się Jego zamysłowi. Ich wybór jest ostateczny. Usiłują oni przyłączyć człowieka do swego buntu przeciw Bogu.

Jedną z największych zwycięstw szatana w dzisiejszych czasach jest to, że wielu ludzi zupełnie zapomniało o jego obecności, o jego planie niszczenia Bożego dzieła stworzenia, o jego taktyce wobec człowieka. Od zawsze Kościół nauczał o walce duchowej, jaką każdy wierzący ma prowadzić z szatanem, o tym jak groźny jest to przeciwnik i jak się przed nim bronić. Wspomnijmy znów księdza Bosko. W jego życiu miały miejsce przeróżne ataki diabła, który nękając go, chciał zniszczyć misję wychowania młodych. Ksiądz Bosko wiedział, że jego zadaniem jest bronić młodych przed szatanem i jego działaniem. Mówił: „Będę odpoczywał, kiedy diabeł przestanie szkodzić”. Tak jak dobre anioły, tak i szatan i jego demony krążą wokół nas „szukając, kogo by tu pożreć” (1 P 5, 8). Jako kapłan pełniący posługę egzorcysty nieraz niestety przekonałem się, że ludzie wchodzą w zniewolenie duchowe, nawet w opętanie, przez własną naiwność, nieświadomość zagrożenia, ciekawość przyszłości, brak rozeznania, co Bogu miłe, a co nie.

Zadaniem każdego wychowawcy, który kocha swego wychowanka, jest zapobieganie złu, jakie może go spotkać. Dlatego w systemie prewencyjnym konieczne jest poznanie sposobów działania szatana i dróg wejścia w zniewolenie, a nawet opętanie. Niestety, te zniewolenia coraz częściej dotykają młodych ludzi.

Można rozróżnić kilka rodzajów działania demonicznego, od kuszenia po opętania:

1. Pokusa – jest to podnieta do złego. Szatan namawia, aby nie spełnić jakiegoś dobra, albo by uczynić coś złego. Nakłania zwłaszcza do grzechów śmiertelnych.

2. Zniewolenie, dręczenie – najczęstszą przyczyną są popełnione grzechy otwierające na wtargnięcie szatana (wejście w świat magii, satanizmu, okultyzmu). Występują tu stany różnego stopnia depresji w postaci przygnębienia, długotrwałej rozpaczy, myśli samobójcze, stany lękowe, stany agresji bez wyraźnej przyczyny, nieustanne skrupuły moralne. Szatan może powodować także różne niedomagania i choroby cielesne.

3. Opresje – to różne formy zewnętrznego nękania przez szatana za pomocą wzroku (zjawy, różne postacie, potwory), za pomocą słuchu (wrzaski, krzyki, stukania), za pomocą dotyku (razy, rany, rzucanie człowiekiem).

4. Nękania i szkody zewnętrzne – tzw. „nawiedzone” domy, w których wyczuwa się czyjąś niewidzialną obecność wywołującą hałasy, (dziwne kroki, otwierające się i zamykające drzwi). Szatan potrafi psuć urządzenia techniczne, powoduje niekiedy wielkie szkody i straty ekonomiczne (np. niespodziewana utrata pracy i niemożność jej zdobycia, bankructwo doprowadzające do rozpaczy i niekiedy samobójstwa).

5. Opętanie – polega na stałym lub przerywanym zamieszkiwaniu demona w ciele człowieka i szkodliwym działaniu na niego od wewnątrz. Najczęściej szatan stara się ukrywać swoją obecność w człowieku. Wobec świętości diabeł manifestuje swoją obecność poprzez agresywne gesty, wulgarność, obrazoburstwo. Opętanie może wystąpić m.in. wskutek paktu szatańskiego, poprzez trwanie w grzechu, wskutek przekleństw i uroków itd.

● Trwanie w grzechach ciężkich, zatajenie na spowiedzi grzechów ciężkich.
● Świadome odrzucenie Boga, wyrzeczenie się wiary.
● Wywoływanie duchów, wróżenie lub chodzenie do wróżki, układanie kart np. tarota, praktykowanie różdżkarstwa, korzystanie z usług bioenergoterapeuty, leczenie energią, kontakt ze świeckim egzorcystą itp.
● Udział w grupach satanistycznych, przyzywanie szatana, podpisanie cyrografu, słuchanie muzyki satanistycznej, granie w gry demoniczne, czytanie „Biblii Szatana”, noszenie symboli satanistycznych.
● Noszenie amuletów, talizmanów, np. pierścienia Atlantów.
● Rzucanie przekleństw czy uroków, uprawianie czarów, wzywanie diabła, by komuś zaszkodzić.

Rola wychowawcy

W wychowaniu jednym z najważniejszych zadań jest promowanie dobra, zachęcanie dzieci i młodzieży, by szukali głębokiej, żywej więzi z Bogiem, który jest źródłem dobra i wolności. Dlatego trzeba uczyć wychowanków i stwarzać im warunki, by skutecznie chronili się przed zniewoleniem poprzez modlitwę osobistą i rodzinną, odmawianie różańca czy Koronki do Miłosierdzia Bożego, modlitwę do Anioła Stróża, przystępowanie do sakramentów świętych: spowiedź i częsta komunia św., czytanie Słowa Bożego, życie zgodnie z Ewangelią, przynależność do wspólnoty modlitewnej.

Wychowanie – to ciągła troska o rozwój dziecka. Wychowanek potrzebuje towarzysza, który poprowadzi przez życie. Oprócz ziemskich „aniołów” w postaci rodziców, nauczycieli, wychowawców, przyjaciół, dobry Bóg dał, jak biblijnemu Tobiaszowi, niebiańskich towarzyszy. Anioły – to dar miłości Boga, dany, by dzięki jego pomocy mądrze i wytrwale podążać ku szczęściu tu na ziemi i w niebie. Uczmy wychowanków częstego wzywania opieki Anioła Stróża i sami to również czyńmy. Ale uczmy ich też czujności i sami bądźmy czujni. Strzeżmy wychowanków przed wchodzeniem w sfery działania diabelskiego i jego propozycji, sami także „unikajmy wszelkich rzeczy, które mają pozór zła” (1 Tes 5, 21-22), przestrzegajmy wychowanków przed fascynacją literaturą New Age i zgubnymi praktykami.

Nie wstydźmy się jasno i odważnie reagować na coraz powszechniejsze w naszej kulturze formy magii, okultyzmu, satanizmu, wszelkie formy bałwochwalstwa i braku zaufania Bogu: „Głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, w razie potrzeby wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz” (2 Tm 4,2).

ks. Marcin Kozyra SDB

czwartek, 28 października 2010



Video music : DaveDuprey

(...)W Medziugorju wielu księży, zakonników i zakonnic, jak i lud Boży doświadczyli łaski modlitwy. Tu budzi się pragnienie modlitwy i ludzie zaczynają się modlić.
To jest tajemnica wydarzeń medziugorskich. Serca ludzi otwierają się na modlitwę i staje się ona radością. To jest wielkim cudem Medziugorja. Kto tego nie przeżył, trudno będzie mu zrozumieć, o czym jest mowa, a jeszcze trudniej wytłumaczyć, co można przeżyć w Medziugorju.(...)

śp. o.Slavko Barbarić OFM

środa, 27 października 2010

  Panie Boże dziękuję Ci za ten cudowny dzień. Dziękuję Ci za 15 lat mojej ukochanej Wspólnoty Odnowy w Duchu Św. „Effatha” z Zakliczyna. Dziękuję Ci za te wszystkie cuda które czynisz przez posługę Ojców Franciszkanów. W sposób szczególny za tych Ojców których znam o. Teodora, o Pacyfika, o Józefa. Dziękuję za każde dotknięcie miłość, każdą pociechę, umocnienie, za wszystko, co tam otrzymałem. Dziękuję za moje Siostry i moich Braci z tej Wspólnoty, od których otrzymałem tyle dobra i miłości.
  Matko Boża Anielska, która jesteś patronką prowincji oo. Franciszkanów bądź ze swoimi dziećmi, wstawiaj się za nami i prowadź do Swojego Syna.
na zdjęciu o. Teodor Knapczyk

poniedziałek, 25 października 2010

Orędzie Matki Bożej z 25 października 2010r. (Medziugorje)

Drogie dzieci! Niech ten okres będzie dla was czasem modlitwy. Dziatki, moje wezwanie, pragnie być dla was wezwaniem, byście się zdecydowali iść drogą nawrócenia, dlatego módlcie się i proście o wstawiennictwo Wszystkich Świętych. Niech będą dla was przykładem i bodźcem i radością ku życiu wiecznemu. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.”
*

List s. Emmanuel z 15 października 2010r.

Drogie Dzieci Medjugorja!


Niech będzie pochwalony Jezus i Maryja!

1 – 2 października 2010 r., Mirjana, otoczona przez wielki tłum złożony przede wszystkim z pielgrzymów włoskich, miała comiesięczne objawienie przy Błękitnym Krzyżu! Po objawieniu przekazała nam następujące orędzie:

„Drogie dzieci! Dzisiaj zachęcam was do pokornej – moje dzieci – pokornej pobożności. Wasze serca powinny być sprawiedliwe. Niech wasze krzyże będą dla was środkiem w walce z dzisiejszymi grzechami. Niech waszą bronią będzie cierpliwość i miłość bez granic. Miłość, która umie czekać i która uczyni was zdolnymi do rozpoznawania znaków Boga; niech wasze życie, przez pokorną miłość, ukaże prawdę tym wszystkim, którzy jej szukają w ciemnościach kłamstwa. Moje dzieci, moi apostołowie, pomóżcie mi otworzyć drogi dla mojego Syna. Jeszcze raz zachęcam was do modlitwy za waszych pasterzy. U ich boku ja zatryumfuję. Dziękuję wam.”

2 – Niemowlęta do wzięcia! Bardzo często małżeństwa, które nie mogły mieć dzieci, przyjeżdżają do Medjugorja z dzieckiem w ramionach, żeby podziękować Jezusowi i Maryi... Istotnie, oni po prostu poszli za radą widzącej Mariji, która nigdy nie przegapia okazji, żeby powiedzieć: „Rzadko spotyka się małżeństwa bezdzietne, które nie otrzymały dziecka po tym, jak RAZEM weszły na wzgórze Kriżevac i RAZEM prosiły Jezusa o dziecko, na kolanach, u stóp krzyża!” Ważne jest, żeby małżonkowie uczynili ten krok razem.


Całkiem niedawno przyjechało podziękować pewne włoskie małżeństwo – po 5 latach bezowocnego oczekiwania. Prosili o łaskę dziecka u stóp krzyża na Kriżevacu i w ciągu roku otrzymali bliźnięta! Rada dla małżeństw oczekujących: może są dzieci przygotowane dla was przez Niebo, dlaczego by nie spojrzeć w tym kierunku? Przyjeżdżajcie, nie zwlekajcie!

3 – Dziecko i jego matka. Przyjechał mały 2-letni Włoch, żeby spędzić tydzień w domu ze swymi rodzicami, naszymi przyjaciółmi. Pewien szczegół z jego zachowania głęboko mnie nauczył, co robi Matka Boża w Medjugorju dla swoich dzieci i dla każdego z nas w szczególności.

Mały Francesco ledwo zaczyna mówić i potrzeba wyćwiczonego ucha, żeby uchwycić, co chce powiedzieć (to nie przeszkadza jemu jako prawdziwemu Włochowi mówić bardzo dużo! :-)

Jego mama jest bardzo często z nim i cokolwiek by się z nim nie robiło (posiłek, mycie, spacer, rozmowa, inne zajęcia, itd.), mały powtarza przez 2 minuty to samo słowo: „Mamma!” I mama za każdym razem, gdy słyszy, że ją woła, odpowiada delikatnie: „Amore!” Wtedy Francesco umocniony tą dającą poczucie bezpieczeństwa odpowiedzią, kontynuuje swoje zajęcia w spokoju, zanim zacznie powtarzać swoje wołanie o miłość tyle razy, ile razy mu to podyktuje jego serce.

Oto cudowny przykład modlitwy ustawicznej, sercem, takiej, jaką w swych orędziach zaleca nam Matka Boża! Tu nie chodzi o to, żeby budować długie zdania lub odmawiać długie modlitwy, ale żeby ciągle być „nastawionym” na nieprzerwaną matczyną obecność Maryi przy nas, kierując do Niej znaki świadczące o łączności. Dziecko zanim jeszcze zacznie myśleć, intuicyjnie wie, że ma matkę i że ona je kocha. Doświadcza radości słysząc 1000 razy dziennie to słowo „miłość”, tak jakby miało się nim żywić, nasycać się nim w każdej chwili coraz bardziej. Ta miłość wypełnia go za każdym razem nową dawką pokoju i buduje jego istotę w głębokiej harmonii, jaką w nim umieścił Stwórca. Tak samo Matka Boża, nasza matka, karmi nas kropla po kropli swym matczynym mlekiem, gdy Ją przyjmujemy całym swym sercem i z Nią żyjemy. W ten sposób Ona odbudowuje naszą głęboką tożsamość, tak często poranioną, i pozwala nam wzrastać w harmonii.

Dziękuję ci, mały Francesco! Gdy będziesz duży, zachowaj ten dobry zwyczaj! Nadal często mów „Mamma!”, ponieważ twoja niebieska Matka ma dla ciebie wspaniałe skarby i marzy o tym, żeby je tobie dać! Nigdy nie znużą Jej twoje wołania, Ona zawsze będzie przykuta do ciebie i będzie umiała zaspokoić twoje fundamentalne pragnienie miłości, twoje niezbędne dla życia pragnienie miłości.

Maryja szuka tysiące takich jak mały Francesco, Ona ich potrzebuje, żeby uzdrowić nasz świat z pustki i żeby każdemu z dzieci powiedzieć: „Nie, ty nie jesteś sierotą, bo ja jestem!”

4 – Doświadczenie górników z Chile jest wspaniałą ilustracją tego, jak człowiek odnosi się do samego siebie.

Górnicy, którzy wyszli żywi z głębokości ziemi, nie są już tymi, którzy zeszli pod ziemię. Zostali zmienieni, naznaczeni przez życie. Już nie są ci sami. Całkowicie odcięci od świata i wszelkich zabezpieczeń, jak żywcem pogrzebani w tej czarnej dziurze, a ich życie nagle przechyliło się do całkiem innej rzeczywistości. Wytrąceni z codziennej rutyny, pozbawieni wszelkiej rozrywki i wszelkich ludzkich perspektyw, porzuceni w największej nędzy kontemplowali śmierć twarzą w twarz. Weszli w swe wnętrze. Te niekończące się tygodnie izolacji, nocy, niedostatku i lęku pozwoliły skoncentrować się im na tym, co jest istotne i zadać sobie pytania dotyczące życia, Boga, życia na tamtym świecie i rzeczy ostatecznych człowieka. Po ich niewiarygodnym wyjściu na światło, złożyli wstrząsające świadectwa. Ich wewnętrzne doświadczenia były tak intensywne jak noc, która ich więziła. Nikt nie zdecydował się być gorszym; przeciwnie, większość z nich odczuła pilną potrzebę zmiany kierunku życia i pojednania się z Bogiem, każdy na swój sposób.

Wracam z długich misji w Hiszpanii (Sewilla, Madryt, Saragossa, Barcelona, Walencja, Estepona i Mucia) i z krótkich misji we Włoszech (Monza i Genua). Wszędzie uderzał mnie widok tego, jak człowiek sam sobie zadaje cierpienie, żyjąc jedynie na peryferiach swego istnienia, więzień świata, zgiełku, stresu, wyścigu po to, aby mieć i działać. On jest tak „zamknięty na zewnątrz”, że ośmielam się powiedzieć, że zapomina, że istnieje jego dusza. Powoduje anoreksję duszy. Najwspanialsze rejony jego istoty umierają z głodu. Zgubił kierunek i zapomina, że idzie ku wieczności. Górnicy z Chile wiele wycierpieli, ale Bóg sprawił im piękny podarunek: Zrozumieli na resztę swych dni, że najważniejsze jest dla oczu niewidoczne, ponieważ podczas tego długiego niedostatku odbyli nadzwyczajną podróż do wnętrza siebie samych. Dotknęli swej duszy! Stali się prawdziwymi badaczami głębin!

Jak Bóg pozwoli nowoczesnemu człowiekowi powrócić do mądrości? To Jego tajemnica. Gospa pracuje nad tym od 30 lat i już otrzymała cudowne owoce. Jeśli żyjemy Jej orędziami, nie będziemy potrzebowali tragicznego osunięcia się skał, żeby zrozumieć, że Jezus jest Drogą, Prawdą i Życiem. Ale musimy się więcej modlić!

„Bez mojego Syna Jezusa, mówi Ona, nie macie ani radości, ani pokoju, ani życia wiecznego” (25.07.10). „Moje dzieci, nie dajcie się zwieść przez dobra ziemskie. Myślcie o duszy, ponieważ ona jest ważniejsza niż ciało, oczyśćcie ją! Wzywajcie Ojca, On was oczekuje; powróćcie do Niego!” (2.11. 09).

Droga Gospo, ile różańców zostało odmówionych za Twoich 33 synów z Chile? W tym miesiącu październiku dopomóż nam chwytać częściej tę linę ratunkową, jaką jest różaniec, żeby porzucić nasze więzienia i wspiąć się ku niegasnącemu Światłu, Twemu Synowi!

Siostra Emmanuel +

Uwaga: 23 września widzący Ivan i Marija zostali zaproszeni, żeby modlić się i przemawiać w katedrze w Wiedniu (Austria), z tej okazji wypełnionej do granic. Gdy podzielili się swymi doświadczeniami, odmówili różaniec ze zgromadzonymi i o 18:40 mieli objawienie Maryi jak każdego dnia. Potem Mszę św, koncelebrowało 40 księży oczywiście pod przewodnictwem kardynała Christophera Schönborna. Potem był czas adoracji i kardynał niósł Jezusa w Hostii w procesji przez tłum i pobłogosławił go.

Ivan i Marija wypowiedzieli słowa bardzo proste i bardzo istotne, zgodnie ze swym zwyczajem. Oto kilka słów Ivana, które możemy uczynić naszymi słowami:
„Niech ten wieczór będzie początkiem odnowy duchowej dla nas wszystkich! Gdy powrócimy do domu, moglibyśmy wziąć odpowiedzialność za orędzia. Módlmy się o pokój z Królową Pokoju! Módlmy się w waszych rodzinach i módlmy się o świętość waszych rodzin. Módlmy się z Królową Pokoju za księży i o powołania. Gospa powtarza nam: „Nie bójcie się, drogie dzieci!” Zdecydujmy się na Boga i umieśćmy Go na pierwszym miejscu w naszym życiu. Kroczmy z Nim ku przyszłości w pokoju, miłości i przebaczeniu. Dziękuję!”


Jesteśmy wdzięczni kardynałowi Schönbornowi za jego otwarcie na Medjugorje i za jego inicjatywy, jakie podejmuje.

Źródło: Children of Medjugorje

czwartek, 21 października 2010

The Servant Song

Słowacki więzień.

Pewne osoby robią wymówki Matce Bożej, że nie wysłuchała ich modlitw i nie uczyniła tego, o co Ją z gorliwością prosili, czasami od lat. Pierwsza rzecz do zrobienia, to nigdy, absolutnie nigdy, nie myśleć, że nasza Matka nie interesuje się swoimi dziećmi. To by Ją okrutnie zasmuciło. Ta myśl jest niczym innym jak pokusą i przylgnięcie do niej sprawiłoby radość wrogowi! Druga rzecz to z góry podziękować za łaskę, którą Ona zamierza uzyskać u Boga przez swe wstawiennictwo.

Drogi Maryi są drogami Bożymi, a nie naszymi! Pewien przyjaciel powiedział mi żartując: „Jeśli chcesz, żeby Pan się uśmiechnął, przedstaw Mu swe plany!”

Wspaniale wyjaśnia to pewne świadectwo. Mamy rok 1950. Komuniści zdobywają władzę na Słowacji. Pewnej kwietniowej nocy zajmują klasztor salezjański i deportują z niego zakonników. Między innymi razem ze swymi towarzyszami zostaje zabrany młody, w wieku 20 lat, Anton Srholec. Anton jest seminarzystą i śpieszno mu, żeby zostać księdzem. Po nieudanej próbie ucieczki zostaje zamknięty w więzieniu w Leopoldovie. Jest sam w celi, w której może zrobić tylko 4 kroki do przodu i 4 kroki do tyłu. Dla niego to jest katastrofa. A seminarium, a kapłaństwo? Czy przez lata będzie gnił w tym więzieniu i wszystko opóźniał? Czy już nigdy nie zobaczy koloru nieba? W swej rozterce przypomina sobie słowo Ojca Bosko, które będzie dla niego ratunkiem: „Ten, kto odmawia nowennę do Najświętszej Panny, ma prawo oczekiwać cudu.”
Anton pokłada w tym całą swoją nadzieję. Z pewnością Matka Boża otworzy mi drzwi, myśli on, znajdzie sposób, żebym wyszedł! Anton odmawia nowennę, lecz nic się nie dzieje, drzwi pozostają zamknięte. Czyżby się źle modlił? Odmówił drugą nowennę z jeszcze większą gorliwością. Dziewiątego dnia drzwi ciągle nie otwierają się. Nie może powiedzieć, że strata jest po stronie Matki Bożej! Wówczas próbuje po raz trzeci. Ten sam wynik, drzwi pozostają dobrze zamknięte. Jednakże coś zmieniło się w jego sercu.

„Odczuwałem tylko bardzo głęboki pokój, wyznaje później, prawdziwe szczęście z powodu tego, że mogłem przebywać w takich warunkach. Byłem głodny aż do mdłości i wychudzony tak, że zapominałem o wszystkim, co było wokół mnie. Podczas przesłuchań byłem bity, maltretowany, upokarzany, lecz w moim wnętrzu było źródło pokoju, radości i szczęścia. Uświadomiłem sobie, że od chwili, gdy miałem Boga, było mi wszystko jedno; czy to było więzienie, czy wolność, zdrowie czy choroba, bycie biednym czy bogatym, sukces czy porażka… Miałem dużo czasu i nigdy nie modliłem się z taką gorliwością”.

Cud rzeczywiście miał miejsce, ale wcale nie taki, jaki był oczekiwany. Anton chciał być księdzem? Także Maryja chciała tego dla niego i to jeszcze bardziej niż on! W istocie, wiele lat później, gdy dla Antona w końcu otworzyły się drzwi, mógł ukończyć seminarium i zostać wyświęconym na księdza. Ale jakiego księdza! Jego lata głębokiej bliskości z Chrystusem cierpiącym w więzieniu i z Matką Bożą uczyniły z niego wspaniałego świadka! Święty uczeń ojca Bosko, który tak promieniował radością Chrystusa, że przez swą posługę dokonywał cudów.

Maryja jest silna. Trzeba uważać, gdy się do Niej modlimy, ponieważ Ona zawsze nas wysłuchuje i to ponad naszą małą wizją rzeczy! Za to według pięknego planu Bożego!

S. Emmanuel +

wtorek, 19 października 2010

niedziela, 17 października 2010



Audio: Wieczernik modlitwy w Sątocznie (30 lipca 2010)
Źródło: Bacalublin

Pięć kamieni od Gospy

Czy objawienia Maryi w Medjugorie są nadprzyrodzone? Tę sprawę bada Stolica Apostolska. Faktem jest, że wielu ludzi wraca stamtąd z odnowioną wiarą.
Ksiądz Michał Zielonka, dziś proboszcz parafii w podzielonogórskiej Zawadzie, pierwszy raz był w Medjugorie 22 lata temu. Sceptycznie patrzył na fenomen miejsca, w którym od 1981roku szóstce dzieci miała ukazywać się Gospa, co po chorwacku znaczy Pani.

Co tam jest?

– Matka Boża ostrzegała wtedy przed wybuchem wojny. Powiedziałem, że mi kaktus na ręce wyrośnie, jak tam wojna wybuchnie – wspomina.

„Tam”, to znaczy w Jugosławii. – To był przecież piękny kraj. Oczywiście, sterowany różnymi prądami, ale to był kraj naszych marzeń, dobrobytu, gdzie my, demoludy, jeździliśmy na urlopy – opowiada ks. Zielonka.

Wieczernik w Zawadzie (fot:Parafia pw. Narodzenia NMP w Zawadzie)

Ale wojna istotnie wybuchła. – Wtedy powiedziałem: Matko Boża, popełniłem wielkie bluźnierstwo. Będę teraz jeździł do Medjugoria do końca życia – opowiada proboszcz z Zawady. – W 1994 roku jechaliśmy dwoma autokarami. Strzelano do nas. Byliśmy eskortowani i przez tę Jugosławię trzy dni jechaliśmy do Medjugorie. Ale wszyscy wróciliśmy odmienieni – wspomina duszpasterz, który mimo zmagania się w ostatnim czasie z bardzo poważną chorobą wciąż znany jest z zapału i optymizmu.

Ponieważ objawienia w Medjugorie (dziś Bośnia i Hercegowina) wciąż trwają, Kościół wstrzymuje się od oceny ich autentyczności. Ciągle jednak przygląda się sprawie. A rzecz jest niemała. Rocznie pielgrzymuje tam ok. 2 mln wiernych, którzy się modlą, spowiadają i – jak wielu twierdzi – doświadczają nawrócenia, a potem bardzo często w swoich parafiach zakładają grupy modlitewne Królowej Pokoju.


Powstała w tym roku międzynarodowa komisja przy Kongregacji Nauki Wiary, którą pokieruje kard. Camillo Ruini, ma dokładniej zbadać domniemane objawienia oraz związane z nimi kontrowersje. Na razie księża nie mogą organizować tam oficjalnych pielgrzymek. Ale, gdy w podróż wybierają się świeccy, kapłani mogą być z nimi jako duchowi opiekunowie. Ks. Michał Zielonka towarzyszył w ten sposób już trzem tysiącom osób, a w jego parafii istnieje Wieczernik Modlitwy, dzieło, które wyrasta z Medjugorie.


My z Medjugorie

Wieczerniki modlitwy tworzą ludzie, którzy mają doświadczenie Medjugorie albo po prostu chcą modlić się w tym duchu. Spotykają się 25. dnia każdego miesiąca, ponieważ wtedy do Medjugorie przychodzi Gospa. – Odmawiamy Różaniec, przeżywamy Eucharystię i mamy adorację Najświętszego Sakramentu albo czuwanie przy krzyżu – tłumaczy Rozalia Jantarska z Zawady. Ile razy była w Medjugorie? – Może dwanaście? – zastanawia się. Co tam odnajduje? – Pokój i miłość. Tego tam doświadczyłam i to jest po prostu niesamowite – odpowiada z uśmiechem.
.
Wieczernik w Zawadzie (fot:Parafia pw. Narodzenia NMP w Zawadzie)

Takich wieczerników jest więcej. Są też w Czerwińsku nad Wisłą, Różanymstoku, Gietrzwałdzie, Tolkmicku, Sątocznie, Ostrowie Wlkp. i Głoskowie. Spotykają się też razem. W tym roku 25 lipca animatorzy grup Królowej Pokoju przyjechali właśnie do Zawady. – Ksiądz proboszcz zaprosił nas tu już czwarty raz – mówi ks. Tadeusz Pawluk SDB, salezjanin z Legionowa, opiekun wieczerników w prowincji salezjańskiej. O muzyczną atmosferę czuwania zadbał zespół Echo Maryi z Łomianek. Śpiewa w nim Ryszard Morka, solista Teatru Wielkiego w Warszawie.

– W Medjugorie człowiek dostaje łaski, by móc pójść pod prąd, by zapragnąć świętości, bo każdy ma tęsknić za świętością, tęsknić za Bogiem – mówi o swoim rozumieniu pielgrzymowania do Bośni i Hercegowiny. Ks. Zielonka jest przekonany, że Medjugorie to nie tylko lokalny fenomen. – Matka Boża mówi do wszystkich: dzieci, przebudźcie się, weźcie do ręki pięć kamieni, które wziął Dawid na Goliata: modlitwę, Eucharystię, Pismo Święte, post i spowiedź. Bo wielu mówi o złu dookoła, ale mało kto odmawia Różaniec, rozważa słowo Boże, adoruje Pana Jezusa, uczestniczy we Mszy św., pości i nawraca się – tłumaczy.

Ks. Tomasz Gierasimczyk

piątek, 15 października 2010

Zwycięska Niewiasta z Apokalipsy


 Podczas jednego z objawień Matki Bożej w Lourdes św. Bernadeta zauważyła, że w grocie przeszkadzały jej dziwne, wręcz zaskakujące odgłosy. Wydawało się, że dobiegają z rzeki. Odbijały się echem, wywołując następne. Słychać też było liczne pytania, a nawet swary i krzyki, jakby zebrał się tam poruszony czymś tłum. Ponad te chaotyczne głosy wybijał się wściekły, zatrważający krzyk: „Uciekaj! Uciekaj!”. Bernadeta uznała, że to wezwanie skierowane było nie tyle do niej, co raczej do „młodej panny w bieli”, która objawiła się jej oczom. Wystarczyło jednak, by Świetlista Pani zwróciła wzrok ku miejscu, z którego dobiegały owe głosy, a w Jej spojrzeniu tyle było władczości i mocy, że głosy zaraz umilkły.

Skąd te szatańskie przeszkody, a nawet naśladowanie objawień, które dostrzeżono w wielu miejscach ukazywania się Matki Bożej? Aby to zrozumieć, sięgnijmy najpierw do Księgi Apokalipsy. Czytamy w niej: „I rozgniewał się Smok na Niewiastę, i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa, z tymi, co strzegą przykazań Boga i mają świadectwa Jezusa” (Ap 12, 17).

Wiemy już, że Lucyfer był aniołem światłości. Jego imię oznaczało jutrzenkę. Dopiero po buncie, kiedy odmówił służenia Bogu, stał się aniołem ciemności. Księga Apokalipsy opisuje jego walkę i strącenie na ziemię. Odtąd Lucyfer prowadzi walkę na ziemi, kierując swój gniew przeciw Niewieście i Jej potomstwu.

Wielowiekowa tradycja utożsamia Niewiastę z Apokalipsy oraz z Protoewangelii — tak nazywamy werset piętnasty rozdziału trzeciego Księgi Rodzaju — z Maryją, matką Jezusa z Nazaretu. Czyż to nie znamienne, że Biblia zaczyna się i kończy słowami o Maryi, Tej, która w sposób najbardziej pełny uwierzyła Bogu i znalazła się przez to w samym centrum walki ze złem, walki, którą szatan prowadzi z Bogiem i z całym stworzeniem! Już bodaj na tej podstawie należy stwierdzić, że rola Maryi w planie zbawienia jest szczególna. A podjęła tę rolę Maryja, godząc się na Boże macierzyństwo. Została Matką Odkupiciela. Na mocy zasług Chrystusa „Maryja jest pierwszą wśród odkupionych. Jest też pierwszą spośród wezwanych do chwały” (Pius XII).

Zwycięska Niewiasta z Apokalipsy w sztuce chrześcijańskiej jest ukazywana jako pogromczyni szatana, depcząca głowę węża. Ale w rzeczywistości, również według słów Pisma Świętego, to Jezus, czyli „potomstwo Niewiasty”, miażdży głowę szatanowi. Czytamy w Księdze Rodzaju: „Położę nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę (Bóg wydaje wyrok na węża kusiciela), między twoje potomstwo i jej potomstwo; ona zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz jej piętę”. Tak brzmi tekst hebrajski. Tłumaczenie greckie, nazywane Septuagintą, umieszczało w tym miejscu zaimek męski, czyli dokładne odniesienie do Mesjasza: „On zmiażdży ci głowę”. Natomiast tłumaczenie łacińskie św. Hieronima, zwane Wulgatą, posługiwało się zaimkiem żeńskim: „Ona miażdży ci głowę”, popierając interpretację maryjną. Interpretacja maryjna pojawiła się już wcześniej, u najstarszych Ojców Kościoła, a po raz pierwszy u św. Ireneusza.

Godzi te językowe rozbieżności Sobór Watykański II, nauczając: „Maryja całkowicie poświęciła samą siebie osobie i dziełu Syna swego, pod Jego zwierzchnictwem i wespół z Nim, służąc tajemnicy odkupienia” (Lumen gentium, 56). Ojcowie soborowi dopowiadają, że Bóg nie wybrał Maryi tylko na matkę swego Syna. Zechciał, aby była złączona z Jezusem także w dziele zbawienia. Ukazywanie Dziewicy Maryi, która miażdży głowę węża, wskazuje na dwie prawdy: że uczestniczyła Ona w odkupieniu i że jest pierwszym i najcudowniejszym owocem samego odkupienia. „Maryja nie została czysto biernie przez Boga użyta, lecz z wolną wiarą i posłuszeństwem czynnie współpracowała w dziele zbawienia ludzkiego” — czytamy we wspomnianej encyklice (Lumen gentium, 56).

Historia ludzkości zapewne zakończy się powtórnie tą samą sceną walki, jaka rozegrała się na początku, o czym proroczo świadczy obraz: „Potem wielki znak ukazał się na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. (...) I inny znak ukazał się na niebie: Oto wielki Smok barwy ognia, mający siedem głów i dziesięć rogów” (Ap 12, 1-3). Czerwony smok jest „starodawnym wężem, który zwie się diabeł lub szatan”, jak to jest powiedziane w Apokalipsie św. Jana (por. 12, 9). Kobieta jest brzemienna, urodzi syna, a jego imię jest Jezus. Mimo że tą kobietą jest Maryja, to zgodnie ze zwyczajem biblijnym nadawania kilku znaczeń temu samemu obrazowi może on przedstawiać również wspólnotę wiernych. Jaki stąd wniosek? Maryja jest obecna i działa w całej ludzkiej historii. Dla nas istotna, godna naśladowania jest Jej postawa w walce z szatanem, który zawsze próbuje przeszkodzić w realizacji Bożych planów. Przeszkadzał Jej, podobnie przeszkadza każdemu chrześcijaninowi. Jej i naszym zwycięstwem jest przede wszystkim owo fiat ze zwiastowania. Bóg uszanował Jej wolność. „Było zaś wolą Ojca miłosierdzia, aby Wcielenie poprzedziła zgoda Tej, która przeznaczona została na matkę, by w ten sposób, podobnie jak niewiasta przyczyniła się do śmierci, tak również niewiasta przyczyniła się do życia” (Lumen gentium, 56). W konsekwencji Ewa-Maryja naprawia nieposłuszeństwo Ewy, a Chrystus przez swoje posłuszeństwo Ojcu naprawi nieposłuszeństwo Adama.

Można w tym miejscu odwołać się do występujących od wielu lat objawień maryjnych w Medziugorje, gdzie w orędziach pada wiele słów o walce Matki Bożej z szatanem. Co prawda Kościół nie zatwierdził dotąd tych objawień, ale mogą one posłużyć jako dobry przykład walki szatana o ludzkie dusze. Objawiająca się Pani (Gospa) mówi, że stacza obecnie bezwzględną walkę z szatanem, bardzo często powtarza apele o modlitwę, wskazując, że jest to jedyny sposób zwalczenia złego ducha. Jednej z wizjonerek, Mirjanie, w drugim roku objawień ukazał się szatan ubrany w olśniewający strój i grożąc, zażądał: „Musisz wyrzec się Matki Bożej, w przeciwnym przypadku będziesz z nią cierpieć i przeżywać trudności. Jeśli natomiast pójdziesz ze mną, uczynię cię szczęśliwą w miłości i w życiu”.

Mirjana zdecydowanie odrzuciła pokusy szatana, a w czasie najbliższego objawienia opowiedziała o tym Pani. Usłyszała: „Wiedz, że szatan ma pozwolenie od Boga, aby kusić Kościół, ale zniszczyć go nie zdoła. Kiedy spełnią się wydarzenia, których znaczenie powierzyłam wam jako tajemnicę, moc szatana zostanie zniszczona. Teraz jest on agresywny: rozbija małżeństwa, zaognia spory między kapłanami, pozyskuje ludzi dla siebie. (...) Jednak szatan nie ma mocy wobec tych, których wiara spoczywa w Bogu”.

Słowa objawiającej się Gospy sugerowałyby, że jesteśmy dzisiaj świadkami wydarzeń o charakterze eschatologicznym, że bliski jest Dzień Pański. Wielu teologów analizujących te orędzia podkreśla, że są w nich wątki apokaliptyczne, a konkretnie — zapowiedzi apokaliptycznej katastrofy kończącej istnienie świata, będącej zarazem wymierzeniem sprawiedliwości człowiekowi. Choć nie padło ani raz słowo „kara” jako spełnienie się nieuchronnego zamiaru Bożego, w tajemnicach ukazanych widzącym jest stale mowa o tym, że modlitwą i postem można zapobiec katastrofie, natomiast grzechem i złem przybliża się tragiczny koniec.

Jest również w tych objawieniach mowa, że na ich koniec, jak to przyobiecała Matka Boża w Fatimie, przyjdzie Jej zwycięstwo. Ukaże się wówczas, widzialny dla wszystkich, znak Jej obecności. Według słów Mirjany, zanim zostanie dany ostatni znak ludzkości, poprzedzą go trzy ostrzeżenia zrozumiałe dla całej społeczności świata, co będzie potwierdzeniem objawień i zachętą do nawrócenia świata. Nie wiemy, jaki charakter będzie miał ów znak, Mirjana tego nie wyjaśniła, można się domyślać, jak to wielokrotnie zdarzyło się w Medziugorje, że będzie to znak świetlny. Ostrzeżenia nastąpią w krótkim odstępie czasu, aby były właściwie rozpoznane i przynagliły ludzi do nawrócenia. Według Mirjany, czas zapowiedzianych wydarzeń jest już bliski. W imię tego przeświadczenia Mirjana wzywa ludzkość słowami Pani: „Nawróćcie się jak najprędzej, otwórzcie Bogu wasze serca!”.

Z pewnością przykładami zwycięstw Maryi nad szatanem są w ludzkiej historii objawienia maryjne. Szatan, nie mogąc pogodzić się z nimi, stara się zniszczyć ich owoce, zasiać niepokój o ich prawdziwości. Już św. Augustyn miał powiedzieć, że szatan jest „bożą małpą”. W rozprawie O Trójcy Świętej, w rozdziale poświęconym walce z szatanem pisze on m.in.: „Duchom nieprawości przychodzi stosunkowo łatwo dokonywanie za pomocą elementów atmosferycznych mnóstwa dziwów, podbijających umysł nawet najlepszych jednostek, tkwiących w wizjach materii. Przecież nawet za pomocą elementów czysto ziemskich można drogą wytrawnego szkolenia się i zdobywania umiejętności — wyczyniać na scenach tego rodzaju dziwy, iż nieobeznani z nim widzowie wprost nie uwierzą opowiadaniom o nich. Cóż więc znaczy dla szatana i zastępu jego aniołów wydobywanie na tej samej zasadzie — z pierwiastków materii a za pomocą elementów atmosferycznych — fenomenów zaskakujących, względnie obrazów i fatamorgan zwodzących ludzkie umysły i mamiących nas czy to w snach, czy na jawie, względnie rozbudzających szały”.

Należy wspomnieć, że w trakcie ukazywania się Maryi w Lourdes nastąpiły dziesiątki innych objawień tak przed grotą, jak i w różnych częściach Francji. Ich celem było ośmieszenie Lourdes. Wiele dziewczynek i chłopców utrzymywało, że objawiła się im Najświętsza Panienka. Przychodzili do groty, trzymali w dłoniach świece albo klęczeli nad sadzawką z różańcem w ręku. Nierzadko świadkowie wspominali o ich dziwacznych wygłupach, małpowali to wszystko, co czyniła Bernadeta, m.in. jedli trawę, kopali dołki w ziemi, żeby wypłynęła woda, święcili różańce... sprawiając wrażenie niezbyt świadomych sensu tego, co czynią.

O tych rzekomych objawieniach mówią raporty miejscowej policji, która przesłuchiwała także innych wizjonerów, którzy w pewnym momencie usunęli w cień Bernadetę. Jedną z nich była dwudziestodwuletnia Claire-Marie Cazenave, osoba bardzo religijna i obdarzona bogatą wyobraźnią. Zeznała, że zauważyła „biały kamień i, niemal jednocześnie, sylwetkę kobiety średniego wzrostu, z dzieckiem na lewym ręku; jej uśmiechniętą twarz, falujące włosy, które spadały na ramiona, i coś białego na głowie, przypiętego jakimś grzebieniem; i jeszcze białą suknię”.

Druga, Madeleine Cazaux, czterdziestopięcioletnia mężatka o złej reputacji, uzależniona od alkoholu, tak opisywała swoją wizję: „Zobaczyłam coś na białym kamieniu, jakby dziesięcioletnią dziewczynkę; na głowie miała biały welon zakrywający ramiona, a włosy jej były tak długie, że przesłaniały piersi. Ilekroć przesuwano świecę, ta postać znikała”. Trzecia wizjonerka, Marie Bernard z Carrerebasse, utrzymywała, że ujrzała w grocie grupę składającą się z trzech osób: człowieka z siwą brodą, młodą kobietę i dziecko. Starzec w jednej ręce miał pęk kluczy, drugą zaś podkręcał wąsa. W miasteczku zaczęto mówić, że chodzi tu o Świętą Rodzinę.

Dnia 18 kwietnia 1858 roku podczas objawień, których doznała Bernadeta, służąca mera cierpiała na konwulsje — jak się okazało, i ona coś zobaczyła. Dlatego tego dnia prokurator Dutour, w liście skierowanym do prokuratora generalnego, skarżył się na reakcję duchownych, pisząc: „Nie czyni się nic, by religijność powstrzymać od dalszych związków ze ścieżką, którą już teraz zdąża, wiedziona albo szaleństwem, albo też rozmyślnym szalbierstwem. Mnożą się objawienia, cudów zbyt wiele, by je przedstawić, a kler i mer zdają się zadowalać jedynie ich spisywaniem”.

Ludzie zaszokowani wieloma szczegółami doniesień o tych nowych widzeniach nie dawali wiary słowom Bernadety. Zapanował totalny zamęt. Zaczęto także objawienia Bernadety przypisywać egzaltacji, wybujałej wyobraźni czy też zaburzeniom psychicznym. Cel szatana stał się ewidentny: aby autentyczne wizje i udokumentowane objawienia Matki Bożej pogrążyć pod falą dziwacznych, groteskowych naśladownictw, przyjmowanych entuzjastycznie przez część mieszkańców Lourdes, a przez innych, roztropniejszych, kwitowanych wzruszeniem ramion. Utopienie prawdy w fałszu było prawdziwie szatańskim pomysłem.

Trzeba wspomnieć, że i samą Bernadetę nachodził szatan, aby zniszczyć jej prostą wiarę. Warto wspomnieć, że kiedy umierała w klasztorze w Nevers, w ostatnich godzinach przyszło jej zmagać się z diabłem. W pewnej chwili zdjął ją ogromny lęk, a jedna z opiekujących się nią zakonnic usłyszała jej wyraźne żądanie: „Zostaw mnie, szatanie!”. Niedługo potem odzyskała spokój i zmarła zwycięska.

Podobne zjawisko naśladowania objawień zaobserwowano w Gietrzwałdzie w 1877 roku. Szatan na różne sposoby próbował zdyskredytować te objawienia, posługując się ludzką pychą. W trakcie tych zdarzeń do widzących Matkę Bożą dziewczynek — Justyny Szafryńskiej i Barbary Samulowskiej, dołączyły dwie kobiety z parafii gietrzwałdzkiej, Elżbieta Bilitewska i Katarzyna Wieczorkówna, twierdząc, że im również objawia się Matka Boża. Przez pewien czas obydwie kobiety uchodziły powszechnie za wizjonerki, a ludzie otaczali je szacunkiem i podziwem. Miał im się rzekomo ukazywać także św. Józef. Nawet miejscowy proboszcz, Augustyn Weichsel, sądził, że ich widzenia są prawdziwe, miał bowiem szczególne nabożeństwo do św. Józefa. Oprócz tych dwóch kobiet zgłosiło się do proboszcza w Gietrzwałdzie kilkanaście osób z Warmii i dalszych okolic, nawet z Królestwa, które twierdziły, że również doświadczają objawienia. Powstała jakaś psychoza sprzyjająca stanom ekstatycznym, wizjom i halucynacjom. Niektóre z tych osób były nawet przesłuchiwane protokolarnie. Na szczęście, rzekome wizjonerki zdyskredytowały się, przyznały się także do oszukiwania komisji biskupiej. Z całą pewnością poprzez rzekome objawienia Bilitewskiej i Wieczorkówny szatan próbował odwrócić uwagę wszystkich od prawdziwych objawień, przybierał w tym celu postać Matki Bożej i św. Józefa, starając się wprowadzić zamieszanie w powagę objawień.

 Czesław Ryszka "Spotkania z egzorcystami" (Wydawnictwo SALWATOR) -Fragment

środa, 13 października 2010

Wiara ludzi jest prawdziwą siłą Kościoła

„To wiara, zwłaszcza ludzi prostych jest prawdziwym fundamentem i prawdziwą mądrością a także prawdziwą siłą Kościoła”
– powiedział Benedykt XVI w Watykanie podczas sesji plenarnej Zgromadzenia Specjalnego Synodu Biskupów dla Bliskiego Wschodu.

Drodzy bracia i siostry!

11 października 1962 r., 38 lat temu, papież Jan XXIII otworzył Sobór Watykański II. Obchodzono wówczas 11 października święto Bożego Macierzyństwa Maryi. Poprzez ten gest i tę datę papież Jan chciał powierzyć cały Sobór w macierzyńskie ręce, macierzyńskiemu sercu Maryi. Również my rozpoczynamy obrady 11 października. Także my zawierzamy ten Synod, ze wszystkimi problemami i wyzwaniami, nadziejami macierzyńskiemu sercu Madonny, Matki Bożej.

Święto to wprowadził papież Pius XI w roku 1930, 1600 lat po Soborze w Efezie, który uznał za uprawniony w odniesieniu do Maryi tytułu Theotokos, Dei Genitrix (Bożej Rodzicielki). W tym wielkim słowie Theotokos, Dei Genitrix, Sobór w Efezie podsumował całą doktrynę o Chrystusie, o Maryi, całą doktrynę o odkupieniu. Warto więc zastanowić się nieco, choćby chwilę nad tym, o czym mówi Sobór w Efezie, o czym mówi dzisiejszy dzień.

W rzeczywistości tytuł Theotokos jest śmiały. Pewna kobieta jest Matką Boga. Można by powiedzieć: jak to możliwe? Bóg jest wieczny, jest Stwórcą. My jesteśmy stworzeniami, jesteśmy w czasie: w jaki sposób mogłaby osoba ludzka być Matką Boga, Odwiecznego Jahwe, biorąc pod uwagę, że wszyscy jesteśmy w czasie, wszyscy jesteśmy stworzeniami? Dlatego zrozumiałe jest, że częściowo istniał silny sprzeciw w stosunku do tego słowa. Nestorianie mówili: można mówić owszem o Christotokos (Matce Chrystusa), ale nie o Theotokos: Theos, Bóg, jest poza, ponad wydarzeniami historii. Jednak Sobór tak postanowił i właśnie w ten sposób ukazał wydarzenie Boga, wielkość tego, co dla nas uczynił. Bóg nie pozostał w sobie samym: wyszedł z siebie, tak bardzo, tak radykalnie połączył się z człowiekiem – Jezusem, że ten człowiek Jezus jest Bogiem, i jeśli mówimy o Nim, możemy też zawsze mówić o Bogu. Narodził się nie tylko człowiek, który miał kontakt z Bogiem, ale w Nim narodził się Bóg na ziemi. Bóg wyszedł z siebie. Ale możemy też powiedzieć przeciwnie: Bóg pociągnął nas w sobie, tak, że nie jesteśmy już poza Bogiem, ale znajdujemy się w bezpośredniej relacji, w intymności samego Boga.

Jak dobrze wiemy filozofia arystotelesowska mówi nam, że między Bogiem a człowiekiem jest tylko jeden związek, który nie jest odwzajemniony. Człowiek odwołuje się do Boga, ale Odwieczny Bóg jest sam w sobie niezmienny: nie może mieć dzisiaj tej, a jutro innej relacji. Pozostaje w sobie, nie ma relacji ad extra. Jest to wyrażenie bardzo logiczne, ale słowo to sprawia, że popadamy w rozpacz: tak więc sam Bóg nie ma względem mnie żadnej relacji. Poprzez Wcielenie, wraz z pojawieniem się Bogurodzicy, uległo to diametralnej zmianie, ponieważ Bóg pociągnął nas do siebie, a Bóg sam w sobie jest relacją i pozwala nam uczestniczyć w swojej relacji wewnętrznej. W ten sposób jesteśmy więc w Jego byciu Ojca, Syna i Ducha Świętego, jesteśmy w obrębie bycia w relacji, jesteśmy w relacji z Nim, a On naprawdę stworzył relację z nami. Wówczas Bóg zechciał narodzić się z kobiety i być wciąż sobą: to właśnie jest wielkim wydarzeniem. W ten sposób możemy zrozumieć głębię aktu papieża Jana, który zawierzył posiedzenia soborowe, synodalne, centralnej tajemnicy, Matce Bożej, która jest pociągnięta przez Pana w Nim samym, a w ten sposób my wszyscy wraz z Nią.

Sobór rozpoczął się ikoną Theotókos. Na jego koniec papież Paweł VI uznał w odniesieniu do Maryi tytuł Mater Ecclesiae. Te dwie ikony, które rozpoczynają i zamykają Sobór są ze sobą nierozerwalnie związane, są w końcu jedną ikoną, ponieważ Chrystus nie rodzi się jako jedna z wielu jednostek. Narodził się, by stworzyć sobie ciało: narodził się - jak mówi św. Jan w rozdziale 12. swojej Ewangelii - by przyciągnąć wszystkich do siebie i w sobie. Narodził się - jak mówią listy do Kolosan i do Efezjan – aby zjednoczyć cały świat, narodził się jako pierworodny pośród wielu braci, narodził się, aby w sobie zjednoczyć kosmos, dlatego, że On jest Głową wielkiego Ciała.

Tam gdzie rodzi się Chrystus, rozpoczyna się ruch zjednoczenia, chwila wezwania, budowania Jego Ciała Kościoła Świętego. Matka Boża jest Matką Kościoła, gdyż jest Matką Tego, który przyszedł, aby zjednoczyć nas w swym zmartwychwstałym Ciele.

Święty Łukasz uzmysławia nam to w paralelizmie między pierwszym rozdziałem swojej Ewangelii a pierwszym rozdziałem Dziejów Apostolskich, które powtarzają na dwóch poziomach tę samą tajemnicę. W pierwszym rozdziale Ewangelii Duch Święty zstępuje na Maryję i dlatego rodzi Ona i daje nam Syna Bożego. W pierwszym rozdziale Dziejów Apostolskich Maryja znajduje się w centrum modlących się wspólnie uczniów Jezusa, proszących o zesłanie obłoku Ducha Świętego. W ten sposób z wierzącego Kościoła, w którego centrum znajduje się Maryja, rodzi się Kościół Ciało Chrystusa. Te podwójne narodziny to jedyne narodziny Christus totus, Chrystusa, ogarniającego świat i nas wszystkich.

Narodziny w Betlejem, narodziny w Wieczerniku. Narodziny Dzieciątka Jezus, narodziny Ciała Chrystusa, Kościoła. Czy to dwa wydarzenia, czy też jedno zdarzenie? Ale między tymi dwoma stoją rzeczywiście Krzyż i Zmartwychwstanie. Tylko przez Krzyż prowadzi drogą do pełni Chrystusa, do Jego zmartwychwstałego Ciała, w kierunku powszechności Jego istnienia w jedności Kościoła. Tak, więc mając na uwadze, że tylko jeśli ziarno pszenicy wpadnie w ziemię, rodzi się wielkie żniwo, z Pana przebitego na Krzyżu wypływa powszechność jego uczniów zjednoczonych w tym jego Ciele, uśmierconym i zmartwychwstałym.

Biorąc pod uwagę ów związek między Theotokos a Matką Kościoła, kierujemy nasz wzrok ku ostatniej księdze Biblii, Apokalipsie, gdzie w rozdziale 12 pojawia się właśnie ta synteza. Niewiasta obleczona w słońce, z 12 gwiazdami nad głową i księżyc pod jej stopami, rodzi dziecię. Rodzi z okrzykiem bólu, rodzi z wielkim bólem. Mamy tu do czynienia z tajemnicę Maryi i tajemnicą Betlejem rozszerzonymi do misterium kosmicznego. Chrystus rodzi się zawsze na nowo we wszystkich pokoleniach i w ten sposób podejmuje i jednoczy w sobie samym ludzkość. To kosmiczne narodzenie ma miejsce w krzyku Krzyża, w bólu Męki Pańskiej. Do tego krzyku na Krzyżu należy krew męczenników.

Teraz możemy zwrócić wzrok ku drugiemu psalmowi południowej modlitwy czytań, Psalmowi 81, gdzie widzimy część owego procesu. Bóg przebywa między bogami – jeszcze uznawani są w Izraelu jako bogowie. W tym psalmie, w dużym stężeniu, w prorockiej wizji widzimy pozbawienie mocy bogów. Ci, którzy zdawali się bogami, nimi nie są i tracą boski charakter, upadają na ziemię. Dii estis et moriemini sicut nomine (por. 81, 6-7): osłabienie, upadek bogów.

Proces ten, który dokonuje się w długiej drodze wiary Izraela, tutaj jest streszczony w jednej wizji. Jest prawdziwym procesem historii religii: upadek bogów. W ten sposób przemiana świata, poznanie prawdziwego Boga, osłabienie mocy rządzących ziemią to proces bólu. Widzimy w historii Izraela, jak to uwolnienie się od politeizmu, owo uznanie – „Tylko On jest Bogiem” – dokonuje się w tak wielu bólach, począwszy od drogi Abrahama, wyjścia, Machabeuszów, aż do Chrystusa. Ten proces pozbawiania mocy bogów, o którym mówi w rozdziale 12. Apokalipsa toczy się dalej w historii. Mówi on o upadku aniołów, którzy nimi nie są, nie są bogami na ziemi. Dokonuje się on naprawdę właśnie w czasie rodzącego się Kościoła, gdzie widzimy jak wraz z krwią męczenników bożki tracą moc, poczynając od „boskiego cesarza”. To krew męczenników, ból, krzyk Matki Kościoła sprawia, że upadają i w ten sposób przemienia świat.

Ów upadek, to nie tylko poznanie, że nie są Bogiem, to proces transformacji świata, za cenę krwi, za cenę cierpienia świadków Chrystusa. Jeśli dobrze się przyjrzymy, dostrzeżemy, że ten proces nie ma końca. Dokonuje się w różnych okresach historii w nieustannie nowy sposób. Także dziś, w tej chwili, kiedy Chrystus, jedyny Syn Boga, powinien zrodzić się dla świata wraz z upadkiem bogów, wraz z bólem i męczeństwem świadków. Pomyślmy o wielkich mocarstwach współczesności, pomyślmy o anonimowych kapitałach, które zniewalają człowieka, które nie są już, sprawą człowieka, ale anonimowymi siłami, którym służą ludzie, dręczące, a nawet mordujące ludzi. Są one siłą niszczycielską, zagrażającą światu. Także moc ideologii terroryzmu. Pozornie w imię Boga dokonywana jest przemoc. Nie jest ona jednak Bogiem, są to fałszywe bożki, które należy zdemaskować, ponieważ nie są Bogiem. Także narkotyki, owa moc, która, jak żarłoczne zwierzę wyciąga ręce na wszystkie strony świata i niszczy: to bogowie, lecz fałszywi bogowie, którzy muszą upaść. Czy też styl życia propagowany przez opinię społeczną: dzisiaj małżeństwo nie ma już znaczenia, czystość nie jest cnotą, i tak dalej.
Owe panujące ideologie, także narzucające się siłą, są bożkami. W bólu świętych, w bólu wierzących, Matki Kościoła, którego jesteśmy częścią, muszą upaść owe bożki, powinno dokonać się to, o czym mówią listy do Kolosan i Efezjan: wszelkie panowania i moce upadają i poddane są władzy jedynego Pana, Jezusa Chrystusa. O tej toczonej przez nas walce, o owym osłabieniu bożków, upadku fałszywych bogów, upadających ponieważ nie są bogami, lecz mocami niszczącymi świat, mówi 12. rozdział Apokalipsy, także posługujący się tajemniczym obrazem, którego jak mnie się zdaje istnieją różne piękne interpretacje. Powiada się, że smok wyrzucił wielką rzekę wody na uciekającą kobietę, aby ją pochwycić. Wydaje się nieuniknione, że kobieta jest utonie w rzece. Ale dobra ziemia pochłania tę rzekę i nie może ona zaszkodzić. Myślę, że łatwo zinterpretować tą rzekę: to te nurty, które wszystkich zdominowały i które pragną, aby zanikła wiara Kościoła, która zdaje się już nie mieć miejsca w obliczu mocy owych nurtów narzucających się jako jedyny racjonalnym, jako jedyny sposób na życie. Ziemią zaś, która wchłania te nurty jest jest wiara prostych ludzi, która nie pozwala się zrujnować tym rzekom, i ratuje Matkę i ratuje Syna. Dlatego też pierwszy psalm godziny południowej mówi: wiara prostaczków jest prawdziwą mądrością (por. Ps 118,130). Ta prawdziwa mądrość prostej wiary, która nie pozwala się pożreć wodom jest siłą Kościoła. W ten sposób powróciliśmy do tajemnicy Maryi.

I jeszcze ostatnie słowo w Psalmie 81, „movebuntur omnia fundamenta terrae” (Ps 81,5) – „cała ziemia w posadach się chwieje”. Widzimy to dzisiaj w problemach klimatycznych, jak bardzo zagrożone są podstawy ziemi. Są zagrożone poprzez nasze zachowania. Chwieją się podstawy zewnętrzne, aby zachwiały się podstawy wewnętrzne, podstawy moralne i religijne, wiara, za którą idzie właściwy styl życia. Wiemy, że wiara jest podstawą i że ostatecznie podstawy Ziemi nie mogą się zachwiać, jeśli mocną pozostaje wiara, prawdziwa mądrość.

Następnie psalm mówi: „powstań Boże, odbądź sąd nad ziemią” (Ps 81,8). Tak też mówimy do Pana: „Powstań w tej chwili, weź w swoje ręce ziemię, chroń swój Kościół, chroń ludzkość, chroń ziemię”. Zawierzmy się ponownie Matce Bożej, Maryi i módlmy się: „Ty, wielka wierząca, która otworzyłaś ziemię dla nieba, pomóż nam, otwórz także dziś bramy, by zwyciężyła prawda, wola Boża, która jest prawdziwym dobrem, prawdziwym zbawieniem świata”. Amen.

Ojciec Święty Benedykt XVI

Źródło:Kai

wtorek, 12 października 2010

Prezydent Chorwacji w Watykanie

9.10.2010

Wkład Kościoła w kulturalny i duchowy rozwój Chorwacji oraz droga tego kraju do pełnej integracji w strukturach Unii Europejskiej znalazły się w centrum rozmów Benedykta XVI z prezydentem Chorwacji. Papież przyjął Ivo Josipovicia w Watykanie na prywatnej audiencji, która trwała pół godziny. Chorwacki przywódca spotkał się także z watykańskim sekretarzem stanu, kard. Tarcisio Bertone, oraz z sekretarzem ds. relacji Stolicy Apostolskiej z państwami, abp. Dominique’iem Mambertim.

W czasie spotkania – jak informuje komunikat watykańskiego biura prasowego – wymieniono opinie na temat aktualnej sytuacji na Bałkanach, zwracając szczególną uwagę na los mniejszości chorwackiej w Bośni i Hercegowinie. Podjęto też kwestie związane z życiem Kościoła. Mówiąc o dokonującym się procesie integracji europejskiej wskazano na konieczność zachowania przez Chorwację jej chrześcijańskiej tożsamości.

Tyle komunikat watykańskiego biura prasowego. Agencje donoszą jednak, że dyskutowano również o papieskiej pielgrzymce do Chorwacji. Na pytanie jednego z dziennikarzy, czy byłaby ona możliwa w przyszłym roku, Benedykt XVI odpowiedział, że jest to prawdopodobne.