sobota, 15 stycznia 2011

Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20,29)


Christiane Claessens – pierwszy świadek uzdrowienia Szwajcarki Joëlle Beuret-Devanthéry w Medziugorju, w październiku 2010 roku, opowiada o pielgrzymce i tym niezwykłym wydarzeniu.


            W sobotę 16 października 2010 roku, czterdzieści sześć osób, w większości z parafii św. Franciszka Salezego i św. Teresy, udało się na prywatną pielgrzymkę do Medziugorja. To była nasza dwudziesta pielgrzymka, dla uczczenia dwudziestej rocznicy istnienia grupy modlitewnej pod wezwaniem Królowej Pokoju. To była wspaniała okazja dla naszej grupy, aby podziękować Panu Bogu za Maryję, która każdego z nas prowadziła za rękę i podtrzymywała, mimo trudności na które natrafialiśmy w ciągu tych dwudziestu lat. Zaiste, szatan nienawidzi Najświętszej Maryi Panny, dlatego nienawidzi też i grup modlitewnych, których istnienia w każdej parafii Ona tak bardzo pragnie. Z pomocą łaski Bożej wytrwaliśmy, a w każdy poniedziałek zbieraliśmy się na modlitwie, rozważając tajemnice różańcowe z życia Chrystusa i czytając orędzia, które Maryja w Medziugorju aż dotąd co miesiąc przekazuje światu.

            Dwa dni spędziliśmy w autobusie modląc się i dzieląc wiadomościami o wydarzeniach, które tam miały, i nadal mają miejsce. Do Medziugorja przyjechaliśmy w niedzielę wieczorem, około godziny 20-tej. W poniedziałek 18 października, w deszczu, ale z radością w sercu wybraliśmy się na Podbrdo - Wzgórze Objawień. Było ślisko, wszyscy nam pomagali. Wśród pielgrzymów była Joëlle, zupełnie niewidoma pięćdziesięcioletnia kobieta, jej dwunastoletnia córka Vinciane i ich zawsze uśmiechnięta, skromna przyjaciółka Claudia, która wszędzie towarzyszyła Joëlle, otaczając ją miłością i opieką. Joëlle była szczęśliwa, wydawało jej się, że wprost frunie po kamienistych ścieżkach. Przed figurą Matki Bożej wypowiedziała piękną modlitwę, pełną miłości i zawierzenia  Niebiańskiej Matce. Cała grupa trwała w milczeniu przez dwadzieścia minut, po czy wspólnie zeszła na dół, aby ponownie spotkać się w kościela św. Jakuba o godzinie 17-tej na wieczornym programie modlitewnym. I tam Joëlle zdarzyło się coś dziwnego: poczuła, że dusi ją jakaś ręka - a właśnie dopiero co przyjęła komunię świętą - i usłyszała jakiś głos, który jej czynił wymówki w formie wyrzutu: „Chciałaś mieć dziecko- masz córkę. Szukałaś pracy - dostałaś ją. Dość już tego, zamilkniesz wreszcie? Kiedy jest zimno, ty masz ciepłe mieszkanie, kiedy jesteś głodna, zawsze masz coś na talerzu, kiedy pada śnieg, ty masz się ciepłą odzież, czy wreszcie zamilkniesz? Teraz to już naprawdę dość tego wszystkiego! Joëlle była tym zjawiskiem głęboko zaniepokojona. Tego samego wieczora przeprowadziła rozmowę z księdzem Fabianem, który jej powiedział, że w Hostii jest obecny żywy Bóg, który pragnie naszego dobra i te słowa na pewno nie pochodzą od Niego.

            Zalecił jej modlitwę z prośbą, aby Bóg wspomógł ją w czynieniu Jego woli. To ją uspokoiło. Następnego dnia, 19 października, postanowiliśmy odprawić Drogę Krzyżową i dotrzeć na sam szczyt pod krzyż na Križevcu. Starsze osoby i Joëlle wraz z księdzem Olivierem odprawiali Drogę Krzyżową na dole. Tymczasem grupa wspinała się do góry  na Križevac w łagodnym deszczu, po jeszcze bardziej śliskich kamieniach i w trudniejszych warunkach niż poprzedniego dnia. Długo modliliśmy się przed każdą Stacją Drogi Krzyżowej, przedstawiając wiele naszych intencji. Luc zaproponował nam, abyśmy zjednoczyli się w modlitwie z tą małą grupką, która nie mogła być z nami na górze oraz, abyśmy tę Drogę Krzyżową ofiarowali w intencji Joëlle, prosząc o szczególne dla nie łaski - a dlaczego by i nie o uzdrowienie - wszak u Boga wszystko jest możliwe. To była bardzo intensywna Droga Krzyżowa, znaczona głęboką modlitwą i rozważaniami Męki Pańskiej, którą Chrystus przecierpiał za nasze grzechy. Trwało to wszystko od godziny 9 do godziny 15-tej. O godzinie 17-tej ponownie zebraliśmy się w parafialnym  kościele na wieczornym programie.  I wtedy zdarzył się wielki cud. W momencie, kiedy Joëlle przyjmowała komunię świętą, nagle zobaczyła kapłana i jego białą albę. W ogromnym zdziwieniu uniosła głowę ku górze i dostrzegła  żarówki, wysoki strop, witraże. Poczuła się jakby wyrzucona ze swojego czarnego powijaka i zrobiło się jej słabo. Do Claudii, która stała obok niej, powiedziała: „Wyprowadź mnie stąd, proszę, źle się czuję”. Kiedy już wyszły, Joëlle rzekła do Claudii: „Widzę światło!” Szły w kierunku zakrystii, skąd właśnie wychodził  ksiądz Olivier. Zapytał : „Co wy tu robicie?” Joëll ma na to: „Ja widzę!”Głęboko poruszony ksiądz Olivier zaproponował im powrót do kościoła, gdzie właśnie ludzie kończyli odmawiać trzecią część różańca. Wszyscy wyszli z kościoła, a my otoczyliśmy kołem Joëll. Nasz ksiądz jak prawdziwy duszpasterz, zaproponował, aby modlitwą  podziękowała Panu Bogu i razem nią  udał się przed główny ołtarz. Uklęknęli na stopniach ołtarza i wspólnie dziękowali Bogu za wielki dar, którym ją właśnie obdarzył. Ten gest przywiódł nam na pamięć ten fragment Ewangelii, który mówi o uzdrowieniu przez Jezusa dziesięciu trędowatych, z których tylko jeden zawrócił, aby Mu podziękować. Potem udaliśmy się pod figurę Matki Bożej, aby podziękować za Jej wstawiennictwo. Wróciliśmy do pensjonatu. Kilka Włoszek i jacyś pielgrzymi z Plymouth mówili nam, że podczas Komunii stali za Joëll  i kiedy ta przyjmowała hostię, odczuli od niej silny zapach róż. Joëlle przyznała nam się później, że zapach róż towarzyszył jej już od wielu dni i nadal to trwa. Vincianne, która była na Mszy, wcześniej od nas wróciła do pensjonatu, więc nie wiedziała jak wielką łaską została obdarzona jej mama. Tu należy podkreślić, że Joëlle nigdy na oczy nie widziała swojej córki, ponieważ od 42 lat była niewidoma.

Ksiądz Olivier, uszczęśliwiony, pobiegł przed nami do pensjonatu i zwołał wszystkich na podwórko. Chciał się ze wszystkimi podzielić dobrą nowiną. Kiedy przyszła Joëlle, wszyscy pielgrzymi już tam byli. Joëlle wchodząc, zauważyła swoją córkę i zapytała: „Umyłaś sobie włosy?” Vinciane, niczego nie zauważając odpowiedziała: „No, tak” i zapytała: „A dlaczego wszyscy musieliśmy się tu zebrać?” „Czy nie zauważasz we mnie żadnej zmiany?” spytała mama. Vinciane  spojrzała na nią i odpowiedziała: „Nie”. „Przyjrzyj się lepiej” mówi na to mama i wtedy Vinciane zawołała:”Ty widzisz!”  Wzruszone, z radością padły sobie w objęcia i tak trwały przez pięć minut. Vinciane później wyznała przed nami:”Nieustannie modliłam się o przywrócenie wzroku mamie i powiedziałam Maryi, że nie wyjadę z Medziugorja, dopóki ona nie przejrzy na oczy”.
Co za wspaniała wiara! Maryja wysłuchuje błagań swoich dzieci. Cała grupa była szczęśliwa i w modlitwie wyrażała swoją wdzięczność Panu i Jego Matce Maryi. Choć była już godzina dziesiąta wieczorem, z Joëlle na czele udaliśmy się pod Błękitny Krzyż, na miejsce, gdzie Matka Boża regularnie objawia się Mirjanie i Ivanowi.
Nie mogę ukryć głębokiej radości, którą przeżywamy, radości z powodu otrzymania tego cennego znaku na dwudziestolecie istnienia naszej grupy modlitewnej. To jest rzeczywiście znak dany nam przez Maryję, naszą Matkę, który pomaga nam wytrwać.
Maryja nas prowadzi, dodaje sił, trzyma nas za rękę i pragnie aby za pośrednictwem grup modlitewnych  Jej orędzia, które przekazuje od prawie trzydziestu lat, były wprowadzane w życie i rozchodziły się wśród ludzi. Udając się na pielgrzymkę do Medziugorja, zaczynamy naukę w szkole Maryi, która prowadzi nas do swego Syna Jezusa
„U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe” (Mt 19,26).
Christiane Claessens

Szkoła Maryi: wszystko czynić sercem
1. odmawiać codziennie różaniec; 2. czytać Pismo Święte co najmniej 5 minut dziennie; 3. spowiadać się raz w miesiącu; 4.uczestniczyć we Mszy świętej w niedziele, a w miarę możliwości również w dni powszednie; 5. pościć o chlebie i wodzie dwa dni w tygodniu, najlepiej w środy i piątki.
Szkoła Maryi to droga do świętości. To je złota nić wszystkich grup modlitewnych, które powstały na życzenie Maryi – Królowej Pokoju.

Z ciemności do światła
List do przyjaciół od uzdrowionej  Joëlle.

Drodzy przyjaciele, 

            pragnę z Wami podzielić się tym, co wydarzyło się po moim uzdrowieniu, które miało miejsce 19 października 2010 roku w Medziugorju. Kiedy tamtego wieczoru wyszłam z medziugorskiego kościoła, odróżniałam światło od ciemności i twarze ludzkie: Widziałam ich poruszające się usta i oczy. Z upływem dni, mój wzrok się powoli, stopniowo polepszał. Dziś Panu Bogu dziękuję, że nie uzdrowił mnie nagle i całkowicie, bo chyba bym tego nie potrafiła znieść. W drodze powrotnej do Szwajcarii z autobusu dostrzegałam jakieś „nieuczesane drzewa”. Moja przyjaciółka Klaudia prosiła mnie, abym jej dała znać jeśli je znów zobaczę. Minęło kilka minut, a ja podczas jazdy znowu zobaczyłam takie nieuczesane drzewo… „To jest palma!” poinformowała mnie Claudia. Wyobraźcie sobie, że budzicie się ze snu po 42 latach. Nic już nie jest takie same. Moi przyjaciele z grupy modlitewnej są wspaniali. Dodają mi sił do tego przebudzenia, do patrzenia na Światłość. Po powrocie do Szwajcarii od nowa poznałam swoich dwóch braci, siostrę, rodziców. Kiedy zapada zmierzch, wypoczywam. Moje życie wtedy wygląda tak samo jak wcześniej. Nie ustaję w modlitwie do Jezusa i Maryi. Miłość do Nich  przebudzili we mnie moi rodzice, a ja tę pałeczkę przekazałam swojej córce Vinciane, która była ze mną w Medziugorju. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam  domy i dziesięciopiętrowe wieżowce w Lozannie, zrobiło mi się niedobrze i miałam mdłości. Nie chciałam wychodzić z mieszkania ze strachu przed widokiem tych  potężnych budowli… To samo było z ludźmi: każde spotkanie wzbudzało we mnie lęk i dyskomfort. Ale było jak było, nie tracę ufności, bo jeśli Jezus i Maryja przywrócili mi wzrok, to pewnie dadzą mi również siłę do pokonania trudności, które towarzyszą mojemu uzdrowieniu. Wiara, cierpliwość, męstwo i zawierzenie, to kamienie milowe, których się trzymam na swojej drodze życia. Jestem pewna, ze Jezus zawsze wieńczy swoje dzieło, w sposób dyskretny i delikatny. Dziś widzę lepiej. Widzę wielkie przedmioty jak budynki, drzewa, zieleń, samochody, widzę naszego kota, schody, słońce i ludzi. Powróciłam do pracy, a domowe prace wykonuję bez przeszkód. Vinciane cieszy się ze zmian, jakie nastąpiły w jej matce i mówi, że panuje u nas pokój Boży! Pozostaje z wami na modlitwie
 JoëlleBeuret-Devanthéry
Lozanna,19listopada2010.

P. S. I jeszcze coś, co pomoże zrozumieć wam moje przeżycia:
Ludzie zawsze mi mówili, że mam szczęście, bo nie widzę tego brzydkiego i zszarzałego świata. Mówili, że ludzie są zgorzkniali. Wyobrażałam sobie, że ziemia jest szara i że ludzie są jak szare sztywne kołki, że słońce świeci przez grubą warstwą mgły i że nawet woda, którą piję jest szara i mętna . Jakże bardzo byłam zdziwiona, kiedy zobaczyłam bogactwo kolorów w przyrodzie, uśmiechniętych ludzi i piękne słońce na błękitnym niebie i wszystko to pełne wdzięku i harmonii! Chwała Panu! Wyobrażałam sobie, że na stacjach ludzie muszą być ściśnięci jak sardynki w konserwie i to mnie osłabiało. Teraz oszczędzam jakieś piętnaście minut w drodze do metra, bo zawsze znajduję wolne miejsce do przejścia między ludźmi. Maryja prowadzi mnie i trzyma mnie za rękę, wskazując drogę. Dziękuję Ci, Maryjo! Niewierni Tomaszowie z mojego otoczenia powtarzali, że to jest niemożliwe. Jednakże kilka dni później przez telefon powiedzieli mi, że po dłuższym rozmyślaniu, w tym cudzie, dostrzegają palec Boży. Wiele jeszcze mogłabym wam powiedzieć, ale to by było zbyt długie. Zostałam tez poddana podstawowym badaniom lekarskim. Lewym okiem widzę światło, prawym widzę lepiej. W grudniu - 8.12.2010 roku - mam wizytę w Bazylei u jednego profesora oftalmologii. Napiszę do was jeszcze. Bądźmy zjednoczeni na modlitwie, dziękujmy Maryi, naszej Królowej Pokoju i Jej Synowi Jezusowi, który mówi: Nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego, jeśli nie staniecie się jako dzieci… To uzdrowienie dało mi duszę dziecka, spojrzenie dziecka, które przeszło z mroku nocy do Światła!
Panie mój, wszystko od Ciebie pochodzi, Ty dajesz nam  wszystko, dla naszego szczęścia i wszystko do Ciebie powraca.
Źródło: Parafia Medziugorje (Tłumaczenie na język chorwacki - Lidija Paris)

PS. Bardzo dziękuję za tłumaczenie :)