We Włoszech podczas drugiej wojny światowej w 1943 roku młoda dziewczyna zakochała się bez pamięci w żołnierzu alianckim. Nie wiedziała nawet czy to jest Anglik czy Amerykanin. Wiedziała, że odejdzie on razem z frontem, ale nie potrafiła ustrzec się od stosunków przedmałżeńskich. Żołnierz odszedł. Dziewczyna urodziła dziecko, które miało jasne włosy i niebieskie oczy. Ze wstydu, że ma dziecko bez ślubu, porzuciła je w kościele i więcej się nie pokazała. Niemowlę oddano do zakładu prowadzonego przez zakonnice i ochrzczono je, dając mu na imię Beppino Józio.
Wojna skończyła się. Beppino rósł, ale nie czuł się dobrze. Widział, jak do innych dzieci przychodzą mamy z różnymi podarunkami, a jego nikt nigdy nie odwiedził. Do sióstr nie chciał nawet mówić o swym zmartwieniu. Zaś swym małym kolegom opowiadał urojone, wzruszające historie, że on także ma mamę i to bardzo piękną która go kocha, ale ponieważ mieszka daleko, więc nie mogła go jeszcze odwiedzić; kiedyś jednak przyjedzie na pewno i to z ogromnym pakunkiem słodyczy.
W wigilię Bożego Narodzenia ksiądz opowiadał dzieciom w kaplicy sióstr, że niedługo zobaczą Dzieciątko Jezus z Jego Matką. Miał na myśli piękne figury w zasłoniętym jeszcze żłóbku. Mały Józio w pewnej chwili wszedł za zasłonę żłóbka, stanął między dużymi figurami i zaczął się modlić. Obecne w kaplicy siostry usłyszały, jak płacząc, prosił Dzieciątko Jezus: "Pożycz mi swojej Mamy, przynajmniej na jeden raz."
Mały Beppino nie wiedział jeszcze, że tej Matki nie potrzeba pożyczać. Dał nam Ją przecież Jezus Chrystus z krzyża. W ostatnich czasach w La Salette, w Lourdes, w Fatima i Medjugorje przypomina nam Ona i prosi, byśmy oddali się Jej Niepokalanemu Sercu, a Ona zaprowadzi nas do swego Syna, Jezusa Chrystusa. Dobrze jest uprzytomnić sobie u progu Nowego Roku, że many Matkę najmilszą, Matkę dobrej rady, łaski pełną, która roztacza nad nami opiekę, obdarza miłością i jakby za rękę prowadzi nas bezpieczną drogą, tak jak śpiewamy w pieśni:
"Idźmy, tulmy się jak dziatki Do Serca Maryi Matki.
Idźmy, idźmy ufnym krokiem,
Z rzewnym sercem, z łzawym okiem:
Serce to zna dzieci głos,
Odwróci bolesny cios."
W dzisiejszej pogadance pragnę rozważyć jak zbawienną i pożyteczną jest rzeczą całkowicie ofiarować się Maryi w opiekę i służbę, jakby w niewolę miłości. Pogadanka ma tytuł: "Nowy rok z Matką Bożą"
Groza dzisiejszych czasów
Święty Maksymilian Kolbe, jadąc w roku 1933 statkiem na misje, pewnego dnia przy rozmyślaniu napotkał tekst o opętanym przez szatana. Zwierzył się zaraz towaryszowi podróży: "Wiemy z Ewangelii, że szatan tak potrafił opanować człowieka, że przez niego myślał, jego oczyma patrzył, jego językiem mówił, przez niego działał. A ja proszę Niepokalaną, żeby mnie sobą tak owładnęła, żeby przeze mnie myślała, moimi oczyma patrzyła, moim jezykiem mówiła, przeze mnie działała, żebym ja był narzędziem w Jej rękach."
Maksymilian Kolbe miał zawsze w pamięci burzliwe pochody przeciągające ulicami Rzymu w 1917 roku, organizowane przez masonerię. Powiewały wtedy sztandary z wizerunkiem Lucyfera i rozlegały się okrzyki: "Diabeł będzie rządził w Watykanie, a papież będzie jego sługą."
Rok 1917, to rok objawień w Fatimie, kiedy to Maryja, Matka nasza, przestrzegała świat przed groźbą opanowania serc i umysłów ludzkich przez szatana. Zwróciła uwagę na Rosję, w której za parę miesięcy miała wybuchnąć rewolucja komunistyczna, że ta ateistyczna Rosja będzie rozsiewać po świecie swe błędy i kłamstwa i będzie wszczynać rewolucje i krwawo prześladować Kościół, czyli Lud Boży.
Złe czasy dla świata nastały już wcześniej, od wybuchu rewolucji francuskiej, której poświęciłem dwie pogadanki. Trzeszczały i waliły się w gruzy wiązadła ustrojowe starego świata; zaczęto obalać trony królewskie a wprowadzono demokrację, ale z nią wprowadzono bezbożny liberalizm i rządy oparte wyłącznie na rozumie ludzkim, z odrzuceniem buntowniczym Boga i Jego przykazań. Krwawa rewolucja komunistyczna w Rosji ogarnęła niemal cały XX wiek, wywołując najsroższe i najdłużej trwające prześladowanie religijne. Jeszcze dziś przeżywamy grozę tego bezbożnictwa, które miało rozciągnąć władzę szatana na cały świat przez kłamstwa i terror i sponiewieranie godności całych milionów bezbronnych, niewinnych ofiar.
Potrzeba Matki
W Fatimie Matka Najświętsza wzywała ludzi, by się tulili do Jej Niepokalanego Serca, uciekali się pod Jej opiekę i ofiarowali się Jemu całkowicie. Ale i nasze pokolenie próbowano oderwać od Jej łona i Niepokalanego Serca. Znaleźli się nawet obałamuceni katoliccy teologowie, przeciwstawiający się czci Maryi. Twierdzili, że nasza miłość i cześć do Niej jest przesadna! Protestancka część chrześcijaństwa dała się oderwać od Matki Bożej już kilka wieków temu. Sieroctwo to opisał anglikański teolog i poeta Jan Kebel (+ 1866) w wierszu pod tytułem: "Nie widzę Matki". Pokazuje w nim dramat Kościoła anglikańskiego na obrazie dziecka, które śpi spokojne i szczęśliwe, pewne, że czuwa przy nim matka, ale po przebudzeniu się, nie widząc jej, woła przerażone: "gdzie jest moja matka?"
Zdając sobie sprawę z tragicznego położenia protestantyzmu i całego świata, widząc w nim sieroty i zabłąkane półsieroty, biskupi katoliccy zebrani na Soborze Watykańskim drugim, 21 listopada 1964 roku przez usta Papieża Pawła VI ogłosili uroczyście Maryję Matką Kościoła, "czyli całego ludu chrześcijańskiego, zarówno wiernych jak pasterzy, którzy wszyscy zwą Ją swą Matką najmilsza".
Powierzmy się Niepokalanej Matce
Skoro Chrystus dał nam swoją Matkę za Matkę naszą, czcijmy Ją i kochajmy tak jak On Ją czcił i miłował. A przede wszystkim oddajmy się Jej w opiekę na całe życie, szczególnie na ten Nowy Rok, o którym jeszcze nic nie wiemy, czy będzie ciężki czy pomyślny, radosny czy smutny. Cokolwiek nas spotka — cierpienie, zawód czy lęk, z Nią przetrzymamy wszelkie przeciwności i godnie przeżyjemy pomyślność. Na wzór Jej Rycerza, świętego Maksymiliana Kolbe, oddajmy się Jej z bezgraniczną miłością, oświadczając:
"O Niepokalana, rzucam się do stóp Twoich błagając, abyś mnie całego i zupełnie za rzecz i własność swoją przyjąć raczyła i uczyniła ze mną wraz ze wszystkimi władzami mej duszy i ciała, z całym mym życiem, śmiercią i wiecznością, cokolwiek Ci się podoba".
Nie chodzi wcale o to, byś "ściszył swoje energie i zdolności twórcze, swój wkład, a tylko je zharmonizował z planem Bożym oznaczonym przez Niepokalaną". Niech Ona będzie wzorem cnót. W czasie życia ziemskiego, podobnego do naszego, pełnego trosk rodzinnych i pracy, jednoczyła się zawsze najściślej ze swoim Synem i współuczestniczyła w dziele Zbawiciela. Niech Ją naśladują przede wszystkim niewiasty, dla których jest pierwowzorem kobiecej godności. Walka o awans kobiet w dzisiejszym społeczeństwie nie powinna nigdy pomniejszać kobiecości, kobiecej odrębności, wyjątkowej jej godności. Biskup Ramirez Gomez z Kolumbii przestrzega kobiety przed małpowaniem mężczyzn i udawaniem męskości, bo "maskulinizacja kobiet doprowadza je do nowego i nienaturalnego niewolnictwa". Zarówno mężczyźni jak kobiety obdarowani są przez Boga wielką godnością osobista. Wielkie ich uprawnienia nakładają na nich równocześnie wielka odpowiedzialność i wielkie obowiązki w Chrystusie i w Kościele, bowiem przez Chrystusa i Jego odkupienie wszyscy stajemy się dziećmi Bożymi.
Dlatego Maryja przyjdzie nam z pomocą. Sławimy Ją jako Królowe nieba i ziemi, ale jest też Ona nasza Matką, gotową nam służyć pomocą. Ten rys Jej służby przejawił się na początku publicznego życia Pana Jezusa, gdy na godach w Kanie Galilejskiej, litością przejęta, spowodowała swym wstawiennictwem początek cudów Jezusa Mesjasza. Ojciec Święty Jan Paweł II komentując tę scenę zwraca uwagę na ufność nowożeńców do Matki Jezusowej. "Mieli ufność spontaniczną, która mówiła im: Ona może nam pomóc. Tak to, w Ewangelii Kany Galilejskiej, ujawnia się ufność ludzka, a jednocześnie Matka Ufności, bo Maryja nie zawiodła nowożeńców, lecz uczyniła to, czego pragnęli: wspomogła ich". Już w czasach katakumbowych modlono się do Matki Najświętszej, czego dowodem znana antyfona "Pod Twoja obronę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko". Dawniej myślano, że ta modlitwa pochodzi dopiero ze średniowiecza. Na starożytność jej wskazał papirus z III wieku z jej tekstem koptyjskim, znaleziony w 1917 roku.
"Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie!"
W Noc Sylwestrowa, dzisiaj ludzie szaleją przy witaniu Nowego Roku. Jedni wśród hucznych zabaw, muzyki, pijanych wrzasków, brzęku kielichów wprawiają siew wir całkowitego oszołomienia. Czy nie jest to objawem zwykłego tchórzostwa życiowego, gdy pragnij zagubić się w odmętach dyma, w zamroczeniu alkoholowym, w hałasie zwariowanego świata, gdy tymczasem czas płynie cicho, godziny Boże mkną szybko jak huraganowa wichura i zbliża się wieczność. Nie chowajmy głowy w piasku jak strusie, nie zamykajmy oczu na wyraźne znaki czasów, znaki Boże. byle nie widzieć tego, co nadejść może, czy też nadejść musi. Spotykajmy Nowy Rok odważnie, z podniesionym czołem, z rozpromienioną myślą o Bogu, ufni w sprawiedliwość Boża, będąc blisko Najczystszego Serca Maryi, jako jej dzieci i dzieci Boże.
Dla nas wierzących Nowy Rok jest okazją do poważnej refleksji i podjęcia postanowień. Zróbmy tylko jedno, które przezwycięży wszystkie nasze słabości i najokropniejsze zaniedbania obowiązków Chrztu świętego. "Zróbcie wszystko, cokolwiek wam Syn mój powie" (por. J 2, 5). I Chrystus uczyni drugi cud. Woda naszego niedocenionego lub zmarnowanego życia przemieni się w szlachetne wino wartościowego życia zasług na niebo. Maryja, której ofiarujemy się całkowicie i na wieczność całą, przyprowadzi wszystkich do Chrystusa, Króla przemijającego doczesnego czasu i Króla wieczności.
Radiowe przemówienie wygłoszone przez O. Korneliana Dende, OFMConv. w ramach programu GODZINY RÓŻAŃCOWEJ O. JUSTYNA (31 grudzień, 1989)
Źródło: frjustin.blogspot.com