sobota, 11 grudnia 2010

Cały czas mam nadzieję, że wrócę, że wrócę do domu, ale nie mogę się doczekać…

Od dłuższego czasu w moich myślach pojawia się o.Jozo. Od tak dawna nie mamy żadnych pewnych wieści o nim. Może to jest delikatne przynaglenie Ducha św. abym częściej pamiętał w modlitwie o tym wspaniałym Ojcu. On z całą pewnością pamięta o nas. O nas wszystkich, którzy przyjeżdżaliśmy do Širokiego Brijegu. Czyż nasze serca nie płonęły, kiedy słuchaliśmy jego konferencji. Kiedy dawał świadectwo o obecności Maryi w Medziugorje. Kiedy o Niej mówił, jego słowa były pełne delikatnej miłości. Miłości, której sam doświadczył wcześniej od Tej, której poświęcił swoje życie. Jednocześnie są to słowa pełne mocy. Mocy, którą dobry Bóg obdarza swoich apostołów i proroków. Jego wiara nie jest teoretyczna jest to wiara wypływająca z serca. Nie wzywa do niczego, czego by sam nie praktykował. Jak wiele wycierpiał i wciąż cierpi to tylko sam Bóg wie. Czas spędzony w komunistycznym więzieniu bardzo nadwyrężył jego zdrowie fizyczne. Wiemy jak bardzo cierpi z powodu bólu pleców. Ale jeszcze większy ból sprawiają mu ci, którzy powinni być przy nim zamiast go bezpodstawnie ranić. Oby dobry Bóg pozwolił mu jak najszybciej wrócić do Medziugorja. Do Medziugorja, w którym jest jego serce.


Fragment wywiadu*, jaki przeprowadziła Sabrina Čović z o. Jozo Zovko:

Czy jest Ojciec smutny, że nie jest bliżej Medziugorja? Że nie ma Ojciec fizycznej możliwości przebywania w Medziugorje?

Trochę jestem. Czuję się jak pracownik na obczyźnie daleko od swojego domu. Cały czas mam nadzieję, że wrócę, że wrócę do domu, ale nie mogę się doczekać.

Kiedy ludzie stąd jechali pracować za granicę to się nazywało pracą tymczasową w Niemczech, Szwecji, Austrii, Francji. Wszystko czasowe, wszystko osiągnęli na obczyźnie, a serce i dusza ciągle pozostawały w ojczyźnie, w swojej wsi, w swojej rodzinie. Wszyscy, więc w jakiś sposób byli zmuszeni być poza swoim domem, swoją ojczyzną.

Kiedy myślę o tym jest mi ciężko, czuję potrzebę całkowicie dać siebie. Potem przypominam sobie słowa z listu biskupa do proboszcza:, „Jeśli on będzie się angażował, ukażę ciebie!” Czuję się ukarany niczym więzień: odbierają mu wszystko, co jest dla niego święte. Upokorzą go, bo to jest dla niego najważniejsze. Tak się czuję, bo we mnie jest taka postawa. Realnie taka. I dlatego mam pewien duchowy może nie problem, ale rozdarcie. Pocieszam się, modlę się o pociechę, o siłę abym niósł ten krzyż, tę swoją karę. Czy można tak powiedzieć „karę”?

Myślę, że to jest właściwe słowo.

To jest odebranie czegoś rozumiesz? Przeżyłem to w więzieniu. Oddzielono mnie od tego, co było dla mnie najcenniejsze.

Tak. Oczy Ojca są zawsze pełne łez, kiedy o tym myśli.(...)

*- fragment z książki "Spotkania z o. Jozom"


Rekolekcje

PS. Ukochana Mateńko ja wiem, że Ty jesteś blisko o. Jozo, że nigdy go nie opuszczasz. Maryjo okryj go swoim płaszczem i chroń przed atakami zła.

„Maryjo Matko i Królowo Pokoju módl się za nami.”