sobota, 18 grudnia 2010

Aniołki z Polski polecą do Rzymu

ADWENT. W czwartkową noc, kiedy rozmawialiśmy przez komórkę, ks. kan. JAROSŁAW CIELECKI jechał właśnie z Warszawy do Makowa Mazowieckiego. Miał za sobą kilka tygodni adwentowych rekolekcji i pracowitych podróży.

Ks. Jarosław Cielecki w kabinie samolotu, między Rzymem a Medjugorje

Adwent to oczekiwanie na Boże Narodzenie. To roraty, rekolekcje, spowiedź...A co ten okres oznacza dla Księdza? Czy to czas wyjątkowy?

- Na pewno. A w tym roku dla mnie szczególnie, bo w ciągu kilku ostatnich tygodni przemierzyłem tysiące kilometrów, spotykałem się z tysiącami ludzi. Takich rekolekcji jeszcze nie przeżywałem. Moje pielgrzymowanie zaczęło się właściwie przed adwentem, kiedy pojechałem na Sycylię, do Katanii. Zabrałem ze sobą poświęconą przez Benedykta XVI kopię wizerunku Niegowickiej Pani - obraz, który był już w około 200 miejscach w Europie. Na Sycylię zaprosiło mnie katolickie stowarzyszenie, do którego należy wielu przedstawicieli tamtejszej administracji, lekarzy itp. Obraz nawiedził m.in. szpital dziecięcy w Katanii. Co roku leczy się w nim ok. 150 dzieci chorych na białaczkę i inne nowotwory. Do zdrowia wraca 80 proc. z nich. Jeden z obrazków Matki Bożej pozostał w szpitalnej kaplicy, dzieci też je dostały. Z Sycylii wróciłem do Rzymu - linie Alitalia zgodziły się w drodze wyjątku, by obraz leciał na pokładzie samolotu.

- A gdzie wizerunek Niegowickiej Madonny jest teraz?

W domu starców koło lotniska Fiumicino. To zresztą dziwny zbieg okoliczności - niedawno miałem poważny wypadek - w moje auto uderzył inny samochód. Chociaż oba auta zostały skasowane, ani ja ani drugi kierowca nie ucierpiał. Okazało się natomiast, że sprawca wypadku jest człowiekiem bardzo religijnym, że w zeszłym roku wybudował dom opieki, często bierze udział w pielgrzymkach do Medjugorje. Znał też ś.p. biskupa Pawla Hnilicę, którego byłem sekretarzem. Gdy poznaliśmy się bliżej, poprosił mnie, by obraz Matki Bożej Wniebowziętej pozostawić na czas adwentu wśród jego podopiecznych. I tak się stało...


- Obraz pozostał w Rzymie, a Ksiądz przyjechał do Polski...


Matka Dobrego Początku

- Ale wcześniej - do Medjugorje, prowadząc pielgrzymkę włoskich parlamentarzystów. Kilka tygodni temu jeden z senatorów, pochodzący z Loreto Salvatore Piscitelli, zachęcił swych kolegów do adwentowych dni skupienia w Medjugorje, gdzie w ciągu 28 lat objawień Maryi, pielgrzymowały już miliony Włochów. Chętnych było ponad 20 parlamentarzystów, ich rodziny i przyjaciele. Tuż przed adwentem, specjalnym samolotem polecieliśmy do Bośni-Hercegowiny. Dla mnie była to podróż wyjątkowa - pierwszy raz w samolocie miałem mikrofon w rękach, jak w autokarze. Prowadziłem modlitwę i polecałem nas Matce Bożej, a szczególnie obecnej w niegowickim wizerunku. To był początek naszej pielgrzymki, a Ona jest Matką Dobrego Początku. Zapowiedziałem moim podopiecznym, że dla mnie nie są senatorami, tylko synami i córkami jednego Boga. A jak się ktoś z tym nie zgadza, może wysiąść...

- Podejrzewam, że sprzeciwów nie było...

- Nie. Wylądowaliśmy w komplecie. Rekolekcje trwały 3 dni. Senatorowie otrzymali obrazki Matki Bożej Wniebowziętej w Niegowici. Najmocniej wszyscy przeżyli nabożeństwo przebłagalne za znieważenie krzyża. Miałem ze sobą jeden ze sprofanowanych przez włoską młodzież krzyży, który przynieśli mi nauczyciele z prowadzonej przeze mnie wspólnoty w Rzymie. Pokazywałem ten krzyż i mówiłem o tym niedawno w Gdowie. Parlamentarzystom nie było miło - do Medjugorje przybywają ludzie różnej narodowości, obserwują, co się dzieje, a tu nagle Włosi odprawiają nabożeństwo przebłagalne za sprofanowanie krzyża. Ale wysnuli z tego wniosek, że muszą zwrócić większą uwagę na to, co się dzieje w szkołach. Opowiadałem im też o Niegowici, o Janie Pawle II i już myślą o kolejnej pielgrzymce - tym razem do Polski, do miejsc związanych a papieżem - Polakiem. Oczywiście papieska parafia znajduje się na jej szlaku.

- Z Medjugorje wrócił Ksiądz do Rzymu?


- Nie zdążyłem. Poleciałam do Warszawy, przez Frankfurt. Od pierwszej niedzieli adwentu zaczynałem rekolekcje w diecezji łomżyńskiej i płockiej. Do dziś mam za sobą już trzy parafie w diecezji łomżyńskiej, m.in. w Myszyńcu. To najstarsza parafia na Kurpiach, w samym sercu tej części kraju. Na zakończenie rekolekcji wszyscy przynosili różańce i figurki lub obrazki Matki Bożej - ja - Niegowickiej - i dokonywali konsekracji serc Maryi. Błogosławiłem też wszystkich krzyżem misyjnym poświęconym w Medjugorje. Nałożył mi go spotkany tam przypadkowo biskup z Argentyny, w obecności jednej z wizjonerek - Vicki. Okazało się, że był przyjacielem mojego biskupa Hnilicy...

Dane mi było mówić do tysięcy ludzi - do dzieci i do dorosłych. Wygłosiłem ponad 60 kazań, każde trwało co najmniej pół godziny... Ostatnia parafia, w której głoszę rekolekcje to Maków Mazowiecki. Tu zapalę czwartą adwentową świecę.

- Nie jest Ksiądz zmęczony?

- Oczywiście, że jestem, ale to nieważne. Czułem, że pielgrzymuję razem z Maryją, że to Ona idzie przez ulice, przez miasta i niesie ludziom pomoc. Mogłem mówić o Janie Pawle II i jego zaufaniu do Maryi. Mogłem też opowiadać na tych odległych od Krakowa terenach - o Niegowici. Wiele osób się tu wybiera...W maju przyjedzie z Sypniewa pielgrzymka z najstarszego wiejskiego Klubu Honorowych Krwiodawców "Nadzieja", który działa od 32 lat. Poznałem wspaniałych kapłanów, wielu ludzi prostych i prosto wierzących - jak to określam - "ekologicznych chrześcijan". Widziałem rodzinę, gdzie trzech chłopców mających 21, 16 i 12 lat choruje na zanik mięśni i jest już unieruchomionych na wózkach, a mimo to nie brakuje w ich domu radości. Wszędzie byłem przyjmowany niezwykle serdecznie, a w dwóch parafiach przy pożegnaniu ludzie po prostu płakali. Mnie też niewiele brakowało... W każdej parafii pozostawiłem figurkę Dzieciątka Jezus, pobłogosławioną w Bazylice Świętego Piotra. W zamian do Rzymu zabieram wielką torbę...aniołków. Zrobiły je dzieci, a ja obiecałem im, że postawię te aniołki przy grobie Jana Pawła II, zrobię tam zdjęcie i przyślę do każdej parafii.

Pieniądze, które ludzie złożyli na ofiarę podczas tych rekolekcji, przeznaczę na fundację ks. Johna Boshobory, który często jest moim gościem w Rzymie. To jeden z największych charyzmatyków (podczas jego modlitwy wiele osób powraca do zdrowia). Ks. Boshobora jeździ po całym świecie, był również w Polsce. Założył fundację, która opiekuje się 4 tysiącami dzieci w Ugandzie, buduje dla nich szkoły, pomaga dzieciom chorym na AIDS.

- Kiedy Ksiądz wraca do Rzymu?

- W niedzielę kończę rekolekcje w Makowie Mazowieckim, a do Włoch wracam dzień przed Wigilią. Chciałbym jeszcze chociaż zaglądnąć do domu w Liplasie. To był bardzo pracowity adwent, ale bardzo szczęśliwy i na zawsze go zapamiętam. Od dawna nie byłem tak długo w Polsce, a teraz - żal odjeżdżać. Ale zanim odjadę, chciałbym życzyć wszystkim nie tylko w mojej rodzinnej parafii, gminie, żeby byli dla siebie dobrzy, życzliwi, serdeczni. I w Święta Bożego Narodzenia i po świętach. Wszystkich, a zwłaszcza cierpiących, chorych i samotnych powierzę Panu Bogu w czasie Pasterki w Watykanie, przy grobie Świętego Piotra.

Niech Bóg wszystkim błogosławi.

Barbara Rotter-Stankiewicz

Źródło: Dziennik Polski

PS. Artykuł jest umieszczony za zgodą autorki

Bardzo Pani dziękuję

PS.2 Polecam również inny artykuł p. Barbary Rotter-Stankiewicz:  "Notatki z Medjugorje"

Uaktualnienie: Aniołki u celu