Czas Wielkiego Postu ma dla nas, w tym roku, szczególną wymowę. Wciąż mamy przed oczyma, w pamięci i sercu tragedię tysięcy naszych Braci z Południa. Trzęsienie ziemi wstrząsnęło nie tylko ziemią, ale przede wszystkim naszym sercem.
Wszystkie uroczystości Wielkiego Tygodnia obchodzimy w kontekście i klimacie wydarzenia z dnia 27 lutego. Symbole, gesty i słowa pomagają nam nie uśpić naszej czujności, solidarności i hojności dla tych, którzy stracili wiele lub wszystko.
W czasie procesji w Niedzielę Palmową krzyż niosła kobieta, której brat zginął pod gruzami w Curico. Jej syn niósł głowę anioła, którego wydobyłem spod gruzów naszej świątyni w tym właśnie mieście. Nasz ołtarz (jak zobaczycie na zdjęciach) jest symboliczny. Od kilku lat, moim parafianom przybliżam temat DOMU. Mówimy o Dużym domu, czyli naszej Ojczyźnie i o Małym domu, czyli mojej rodzinie, gdzie przeżywamy nasze życie codzienne. Są takie chwile, kiedy w jednym i drugim Domu ktoś przychodzi na świat, świętujemy urodziny, a wśród nich także urodziny Jezusa. Są też i inne chwile – smutne i wywołujące nostalgię, kiedy ktoś się z nami żegna i odchodzi, czasami na zawsze. Wtedy przypomina nam się Wielki Czwartek. Ale też są i takie dni, kiedy nie mamy nawet gdzie się spotkać czy pożegnać, usiąść i wypić wspólnie herbatę czy zjeść talerz zupy; nie możemy, bo nie mamy już domu.
Straciliśmy wiele, ale nie straciliśmy wiary i nadziei. Kiedy pytamy, dlaczego ziemia tak właśnie na potraktowała, czujemy, bardziej, niż kiedykolwiek indziej, mocny uścisk Jezusa, który razem z nami upada i powstaje pierwszy, by nas podźwignąć. O tym mówiłem do wiernych na Mszy w Curico, na południu, kiedy odwiedziłem mojego współbrata Pepe. Sprawowaliśmy Mszę w „wypożyczonym” kościele, bo nasz nie nadaje się do świętych obrzędów. Było południe. Mówiłem do zgromadzonych o naszej solidarności i wspólnocie z nimi. My z północy łączymy się z nimi, tu na Południu. Mówiłem im o tym, jak biedni dzielą z biednymi. Nad drzwiami wejściowymi wisiał obraz Bożego Miłosierdzia. Przekrzywiony od wtórnych wstrząsów, które nawiedzają wciąż południe. Pokazałem palcem na obraz-Jezusa i powiedziałem: „Ten Jezus Miłosierny...” Nie dokończyłem. W tym samym czasie ogromny wstrząs poruszył całym kościołem i nami wszystkimi. Okrzyk wydobył się z piersi wiernych. Ktoś wołał „Amen, Amen, Amen”, tak jakby chciał powiedzieć: „Niech szybko się uspokoi, zakończy!”. Trzymałem się pulpitu. Każdemu waliło mocno serce. Nikt nie ruszył się z miejsca. Czekaliśmy w napięciu, aż przestanie nami trząść. Gdy tak się stało, z ulgą mogłem dokończyć poprzednią myśl. Pokazując jeszcze raz na Jezusa Miłosiernego, dokończyłem: „Ten Jezus Miłosierny nas ocali. Nie bójcie sie!”.
Wczoraj przeżywaliśmy wielki Czwartek. Mały Leo, który jest autystą, razem z mama był w czasie trzęsienia ziemi na południu. Jedynie co pamięta z okropnej nocy to to, że było mu bardzo zimno. W czasie Eucharystii przyniósł w darze koc dla swojego nieznanego brata z południa, by nie czuł zimna. Nie mieliśmy 12 Apostołów. W tym roku ich zabrakło. Kilka kobiet, których rodziny ucierpiały z powodu trzęsienia, reprezentowały wszystkich innych, którym Jezus dziś i codziennie umywa nogi, zwłaszcza te, brudne z pyłu, kurzu i błota, z pamiętnego lutowego dnia.
Mieliśmy też ryt obmycia rąk. Każdemu umyto ręce jako symbol służby i pokory, która pomaga nam trwać w nieustannym geście solidarności z ofiarami trzęsienia ziemi.
Dziś Wielki Piątek. Obrzędom towarzyszyć nam będą dwie dłonie figury Serca Pana Jezusa, które wyciągnąłem spod sterty gruzu, kamieni i śmieci ze świątyni w Curico. Te dłonie nas obejmują. Czujemy to. I pomagają nam nieść Krzyż, na którym dziś zawiśnie flaga Chile.
Kochani, ogarniam Was wszystkich modlitwą w tym czasie ŁASKI, tak samo jak obejmowałem moich braci i siostry w czasie Eucharystii, którą sprawowałem w samotności we wspomnianym już wielokrotnie kościele Matko Bożej z Góry Karmel w Curico. Wśród gruzów, w półmroku i z wewnętrznym lękiem, bo w każdej chwili może nastąpić kolejny wstrząs, widziałem wśród zgliszczy wszystkich tych, których obejmuje zawsze Jezus w czasie swojej Ofiary: biednych i bogatych, starych i młodych, świętych i grzeszników. Razem z nimi został przywalony ciężkim gruzem, ale teraz w tajemnicy swojej Miłości i Zmartwychwstania, podnosi nas, stawi a na nogi daje tchnienie do NOWEGO ŻYCIA.
Tego Boskiego Oddechu Wam życzę na te Święta.
I dziękuję w imieniu wieeeeeeeeeeeeelu moich braci Chilijczyków za Wasze wsparcie duchowe i materialne. Może dzięki temu kupimy jeden koc więcej, jak zrobił to Leo, by nikt na południu nie odczuwał zimna, które już teraz nadchodzi niebawem.
Robi też miejsce dla Was wśród nas, byście, tak, jak i my, poczuli uścisk DŁONI naszego POŁAMANEGO CHRYSTUSA, dziś już ZMARTWYCHWSTAŁEGO w naszej NADZIEI, MIŁOŚCI I WIERZE.
Z błogosławieństwem.
o. Adam
Źródło: o Adam Bartyzol