piątek, 23 lipca 2010

Przesłanie Matki Elviry - lipiec

Ostatnio, kiedy słyszę, że ktoś modli się odmawiając lub śpiewając „Wierzę w Boga”, rozbrzmiewają we mnie mocnym echem słowa tej modlitwy, czuję wibracjię w głębi duszy. Gdy mówię „Wierzę”, serce uspakaja się, rozpagadza, wzmacnia się w pewności, że moje życie i życie Wspólnoty są w dobrych rękach: wierzę w Boga Ojca, wierzę w Jezusa Chrystusa, wierzę w Ducha Świętego... Te słowa mówią prawdę o naszym życiu, a tą prawdą jest wiara: to w opieraniu się na Kimś, w zaufaniu do Niego nasze życie doświadcza tego pokoju, który rodzi się z pewności, że byliśmy od zawsze upragnieni przez Boga Ojca Stworzyciela, jesteśmy stale odnawiani i odkupiani przez Syna Zbawiciela, obejmowani i prowadzeni każdego dnia przez Świętego Ducha Miłości.


W każdej sytuacji życia, musimy pozwolić, by to słowo wypływało z duszy i stawało się tchnieniem naszych serc, pokarmem dla naszego życia od wewnątrz: w radości wierzę, w smutku wierzę, wierzę w zdrowiu, w chorobie, w czasie świetła i w chwilach ciemności, wierzę... wierzę... wierzę!

„Wierzę” to jest głoszenie, które powinno zamieszkać nasze istnienie, być zakorzenione głęboko w sercu, by iść na cały świat i my jesteśmy tymi, którzy powinni je nieść: nasze odrodzone życie ma głosić i dawać świadectwo, że Ojciec istnieje, że Zmartwychwstały Chrystus jest żywy, że Duch Święty nieustannie daje życie i tchnienie każdemu istnieniu.

Wiara w Boga odnawia w nas życie, dobre życie, otwiera nas na nadzieję, że zmiana jest możliwa. My, którzy jesteśmy stale wpatrzeni w przeszłość, którzy nie jesteśmy w stanie oderwać się od tego wszystkiego, co zraniło nas czy upokorzyło, doświadczamy, że oddając nasze „wczoraj” Miłosierdziu Bożemu, możemy żyć nasze „dziś” inaczej. Każdy dzień to nowy dzień, dzień pełen życia, kolorów i nowych możliwości, otwierających się ku naszej prawdziwej wolności.

Ale by zdarzył się w nas cud zmartwychwstania, musimy traktować poważnie modlitwę, dbać o czystość wyobraźni i myśli, nie bagatelizować czasu, który dajemy Bogu: wiele razy jesteśmy tam, ale kto wie, o czym myślimy; czasem jesteśmy daleko i z wielkim balastem przeszłości, innym razem jesteśmy przerażeni, wzburzeni, zmieszani... W ten sposób błądzimy względem Jezusa, gdyż prawdziwym pokarmem nie jest tylko znajdować się przed Nim, ale przyjmować Go, żyć Nim; powierzać Jezusowi nasze życie pełne świateł i cieni, mówiąc: „Wierzę w Boga, w Jezusa, w Duchu Świętym”.

Nasze życie zależy od jakości naszej modlitwy, jakości naszej wiary. Często mówię do naszych młodych sióstr, że robić coś tylko dlatego, że kazano nam to zrobić to marnowanie czasu, smutek, to obowiązek bez życia; więc jeśli czynimy cokolwiek tylko z obowiązku, co z nas za kobiety? co z nas za siostry? Wiara nie jest ciężarem do dźwigania, ciężkim obowiązkem do spełnienia, ale jest to dar, który otwiera horyzonty, który rodzi służbę: wolną, radosną i wierną, który pozwala nam biec i dodaje nam skrzydeł w miłości.

Radosne wyznawanie wiary oznacza bycie mężczyznami i kobietami prawdziwie wolnymi, dynamicznymi, zanurzonymi w radości, która staje się służbą dla wszystkich: jest odkryciem prawdziwej wielkości życia!