Mijał właśnie jeden z kolejnych letnich leniwych dni, jakich wiele przeżyli już w swoim miasteczku. Położone nad brzegami jeziora o tej samej nazwie Superior nawet w pełni lata nie należy do miejsc zbyt gorących. Chłopcom wydawało się jednak tego dnia, że żar leje się dosłownie na ich ramiona. Święto "4 lipca" mieli już za sobą, w poczuciu że nic ciekawego nie może się już wydażyć, biegali więc w pobliżu rodzinnego domu zabawiając się kopaniem aluminiowej puszki. Wtem uwagę ich zwróciła porzucona petarda, jedna z tych wspaniałych rzeczy, która przy wybuchu daje dużo ognia i kolorowego dymu.
Dla Bernarda i jego 8 letniego brata Piotra było to znalezisko nie lada! Odczekali chwilę, czy właściciel nie zdecyduje się zabrać niewypału i oto sami stali się nowymi właścicielami kolorowego "skarbu". Zdobycz szybko znalazła sie na ich podwórku i poddana została oględzinom. "Zawiódł chyba zapalnik " - orzekł Piotr - "Będzie potrzebował chba pomocy". Aby lepiej ocenić usterkę uniósł niewypał do góry, "pod słońce" zawsze przecież lepiej widać...
Wzystkim co wtedy zobaczył był oślepiający błysk, a potem już tylko rwiący ból, ciemność, bandaże... Świat stał się jakiś inny, ciemny, obcy. Pamięta wyraźnie jak dr. Barnsdahl tłumaczył jego matce, w czasie kiedy on ubierał się już do wyjścia po przeprowadzonym badaniu: "Niestety uszkodzenie jest zbyt wielkie, chłopiec nigdy już nie będzie widział na oczy". Powrócili wtedy do domu z dożywotnim wyrokiem. Piotr skazany był na wieczną noc. Dla niejednej matki takie kalectwo dziecka było by ciężarem zbyt trudnym do udźwignięcia, wywołało by depresję...
Nie dla matki Piotra. "Zobaczymy jeszcze" - powiedziała - "od dzisiaj będziemy odmawiali różaniec w intencji twojego wyleczenia". Od tamtej pory dom Piotra każdej nocy rozbrzmiewał modlitwą, wytrwale, z wiarą, niestrudzenie. I stała się rzecz niezwykła, rzecz, której sami lekarze nie potrafili wyjaśnić... Piotr odzyskał wzrok! Taki był początek tej niezwykłej historii. Potem było seminarium Serwitów w Hilside i dedykacja życia Bogu. Miał wtedy 13 lat. Wkrótce też okazało się, że odzyskanie wzroku było zaledwie cząstką daru jaki otrzymał Piotr, czyli Peter Rookey, bo tak brzmi jego pełne nazwisko. Otrzymał on mianowicie dar uzdrawiania innych. Dziś ma już na swym koncie dziesiątki uzdrowień na całym świecie, a na stałe mieszka tuż obok nas ...w Chicago.
Oto co o tym niezwykłym człowieku mówi Ksiądz Bruno Chmiel:
Ksiądz Bruno Chmiel proboszcz parafii św. Heleny gdzie przed paroma tygodniami odbyło się spotkanie z ks. Rookey:
- Ksiądz Peter Rookey stracił wzrok w wypadku lekarze, orzekli, że nie ma już żadnej szansy, aby kiedykolwiek w swym życiu przejrzał na oczy. Matka jego jednak, kobieta wielkiej wiary nie upadła na duchu. "Módl się do Matki Bożej" - powiedziała - "a otrzymasz łaskę wzroku, zobaczysz!" i rzeczywiście stała się pozornie rzecz niemożliwa przejrzał na oczy i do dziś widzi. Zyskał też większy dar - dar pomagania innym - łaskę uzdawiania. Jeździ po różnych krajach, po różnych miastach, po różnych parafiach. najczęściej jednak odwiedza kraj swoich przodków - Irlandię. Na spotkania z nim przychodzą tłumy, tak, że często policja musi pilnować porządku, kierować ruchem. Jest przedewszystkim człowiekiem wiary i modlitwy. Na spotkaniach z nim najpierw odmawia się różaniec do Matki Bożej, potem jest Msza Św., a dopiero po mszy uzdrowienia. jak sam powiada: "Nienawiść to choroba a miłość to zdrowie". Dlatego za nim rozpocznie cykl uzdrawiania, namaści olejkiem świętym udzieli błogosławieństwa, prosi ludzi aby wyzbyli się nienawiści i złości, aby człowiek w spokoju duszy i myśli zwracał się do Pana Boga. Wtedy ludzie podchodzą, niektórzy dostają zawrotu głowy, upadają... Trwa to jakieś 2-3 minuty. Gdy spytać ich jak się wtedy czują odpowiadają: "Jak w niebie" Jedna z pań opowiadała, że w takiej właśnie chwili, gdy doznała zawrotu głowy, jeden obecnych próbował jej pomóc, podnieść. "Byłam wtedy zła na niego, że chciał mnie obudzić, bo ja byłam wtedy jakby w całkiem innym świecie". Byłem też świadkiem niezwykłego wydarzenia. Pewna Polka przyszła z chłopczykiem sparaliżowanym od połowy w dół. Ksiądz Rookey zapytał jaką ma chorobę, po angielsku oczywiście, ja to wszystko tłumaczyłem. "wstań" - powiedział. Chłopiec odpowiedział, że nie wstanie, nie może przecież chodzić. "Spróbuj" - odrzekł ksiądz Rookey. Zdjęto chłopcu podpórki z nóg, ksiądz go namaścił, zmówił modlitwę i powtórzył - "Teraz wstań".
I stała się rzecz, która zaskoczyła wszystkich zebranych, chłopiec wstał! "idź spokojnie w stronę drzwi" - dodał ksiądz, a chłopiec zaczął iść coraz śmielej.
Jak przyznał sam peter Rookey nie zawsze następuje cud "od ręki" ale wtedy trzeba się modlić do Matki Bożej a ona może udzielić potrzebnych łask.
Na spotkaniu było około 1300 osób i wszyscy wyszli z wielkim optymizmem, wszyscy jakąś łaskę otrzymali, może nie wszyscy fizyczną, ale duchową na pewno.
Mamy dość dużo telefonów do parafii z zapytaniem: "gdzie go można spotkać? Odpowidam zawsze, że w pierwszą sobotę miesiąca w kościele "Our Lady of Sarrows" na rogu Jackson i Sacramento. O 11 ma tam modlitwy, potem Mszę Św. różaniec i uzdrawianie.
Nalezy tu dodać, że ksiądz Rookey jest człowiekiem bardzo pokornym, człowiekiem wiary. Zawsze powtarza: Uwierz w Pana Boga , niech zniknie nienawiść z twojego serca, bo wiara czynie cuda. Bóg Ci pomaga - mówi, nie ja, ja jestem tylko narzędziem w ręku Pana Boga.
Rozmowa z „Człowiekiem cudów”
Wywiad ten właściwie był dziełem przypadku, przypadku, który zaowocował jednak długoletnią znajomością , a może nawet pewnego rodzaju przyjaźnią z człowiekiem, jakiego nie spotyka się na codzień, z „Człowiekiem cudów”, jak nazwała go w swojej książce Heather Parsons. A może takie akurat było przeznaczenie? W każdym razie na pewno nie myślałem o wywiadzie, kiedy 16 marca 1977 roku na zlecenie szefa, wybierałem się do parafii św. Heleny w Chicago, aby porozmawiać z zakonnikiem irlandzkiego pochodzenia ojcem Peterem Rookey na temat praw autorskich książki jemu poświęconej. Proboszcz tej parafii, którym w owym czasie był ks. Bruno Chmiel przyjął mnie bardzo ciepło, zaznaczył jednak, że czasu na rozmowę z o. Rookey nie będę miał zbyt wiele, bo zakonnik jest tak zajęty, że rozmowa z nim będzie możliwa jedynie podczas krótkiej przerwy w nabożeństwie. Tak więc zaraz po ogłoszeniu przerwy (czyli po ok. 2 godzinach!) pobiegłem na plebanię, aby nie stracić ani minuty, gdyż domyślałem się, że przerwa w tej sytuacji nie będzie zbyt długa... Ks. Bruno od razu przedstawił mnie – To jest Grzegorz, redaktor „Panoramy”... – O, dziennikarz! – przerwał mu o. Rookey. – To pewnie przyszedłeś po wywiad? – No, nie zupełnie – wymamrotałem, ale skoro już ojciec o tym wspomniał... Tu zacząłem wygrzebywać z kieszeni dyktafon, który przezornie zabierałem wtedy wszędzie z sobą. I tak to się zaczęło! Prawdę mówiąc, byłem zupełnie nie przygotowany i całe szczęście, że wcześniej zebrałem już trochę informacji w związku z artykułem, który o nim przygotowałem. Wiedziałem też od ks. Bruno, że ojciec Rookey dopiero co wrócił z Ghany, i że za kilka dni wybiera się w kolejną podróż, tym razem do Meksyku...
Rozmawialiśmy znacznie dłużej, niż było to przewidziane, przy czym ojciec Rookey nie zdążył nawet wypić filiżanki kawy, którą podsunięto mu już na początku przerwy i wyszedł dopiero po kilkukrotnym ponagleniu. – Ojcze, ludzie czekają!
A oto fragmenty tego, co udało mi się utrwalić wtedy na taśmie:
- Powrócił niedawno ksiądz z Afryki, a konkretnie z Ghany. Jakie wrażenia przywiózł ksiądz z tej podróży?
- Tak, powróciłem z Ghany, przebywaliśmy tam 4 dni i przez te cztery dni położyłem swoje ręce na około 10 tysiącach ludzi. Ludzie przybywali na miejsce, gdzie czyniliśmy naszą posługę tysiącami. Trzeba przyznać, iż zgotowano nam tam naprawdę ciepłe e, a nawet gorące przyjęcie, bo temperatura dochodziła do 95 – 100 stopni F! Teraz dostajemy już pierwsze listy z Ghany mówiące o uzdrowieniach. W tym tygodniu na przykład, przyszedł list od mężczyzny, który cierpiała impotencję, a teraz z powrotem otrzymał dar potencji...
- Z pewnością wydarzyło się coś, co utkwiło księdzu szczególnie w pamięci, jakieś szczególne przeżycie?
- Największym cudem dla mnie jest cud Eucharystii. Pan przychodzi do nas! Niektórzy ludzie po konsekracji chleba widzą Pana w Eucharystii. Po konsekracji wina czasami moje ręce krwawią, można potem widzieć tę krew na kielichu. Tak, nasz Pan daje nam te małe namacalne dowody dla przypomnienia i umacniania naszej wiary swą własną obecnością. Eucharystia jest naszym umocnieniem w wierze...
- A wracając do Ghany?
- Wracając do Ghany, to chciałbym opowiedzieć o wydarzeniu, które miało miejsce bezpośrednio przed naszym powrotem. Skończyliśmy właśnie wielkie nabożeństwo uzdrawiające w katedrze, w którym uczestniczyło około 3,5 – 4 tysiące ludzi. Zaczęliśmy wtedy o dziewiątej rano, a skończyliśmy o trzeciej po południu. To były naprawdę tłumy ludzi. Kiedy opuszczaliśmy tamto miejsce, podeszła do nas mała grupa kobiet. Była między nimi kobieta z noworodkiem w ręku, która przyszła ze swoją matką. Kobieta ta miała wielki problem, ponieważ na jej piersi utworzył się guz i pierś przestała produkować mleko dla dziecka. Babka wzięła dziecko, a kobieta odsłonił swoją pierś, co wprawiło mnie zresztą w wielkie zakłopotanie, jestem przecież księdzem a nie lekarzem, i poprosiła, żeby ją pobłogosławić, żeby znowu mogła produkować mleko, i żeby znowu mogła nakarmić swoje dziecko. Pobłogosławiłem. Cała grupa była wtedy z nami i wszyscy wspólnie modliliśmy się. Potem położyłem krzyżyk na jej piersi, ten sam krzyżyk, który użyję dziś do błogosławieństwa w kościele św. Heleny. I po chwili stała się rzecz niezwykła – mleko zaczęło kapać na ziemię z piersi matki! Wtedy babcia dziecka podała je matce i ona zaczęło natychmiast ssać. Był to jeden z najbardziej wzruszających momentów, jakie przeżyliśmy. Z oczu zebranych popłynęły łzy wzruszenia...
Ghana przeżywa teraz ciężkie czasy, Od siedmiu lat panuje tam klęska głodu, ludzie nie mają nic do jedzenia...
- Jak ksiądz myśli, czym to jest spowodowane?
- Zgodnie z objawieniem sprzed około 100 lat, kościół przeżywa obecnie stuletni okres oczyszczenia. Zobacz, co się stało, mieliśmy dwie wojny światowe i wiele mniejszych, ale nie mniej okrutnych wojen, mieliśmy i mamy klęski głodu w Ghanie i innych krajach, przeżyliśmy komunizm, faszyzm... Ten okres stuletni dobiega końca, ale w kroczyliśmy już w czas gorszy niż przedtem – okropne zbrodnie aborcji i zabijania niewinnych, eutanazja. Wszystkie te okropne rzeczy mają miejsce teraz! Nasza Pani w dwu objawieniach obiecała jednak zakończyć aborcję, tak jak ponad 400 lat temu zakończyło się zabijanie dzieci na ofiarę w imperium Azteków. (Dzisiejszy Meksyk).
- Ojcze, w naszej przeszłości były czasy dużo cięższe niż teraz. Wspominałeś wojny, zarazy, głód, a jednak wiara pomagała ludziom przetrwać. Teraz w większości krajów panuje pokój, a jednak wiara, szczególnie w krajach rozwiniętych, bogatych, schodzi na dalszy plan...
- Rzeczywiście jest pokój, ale to nie jest pokój Jezusa – pokój wewnętrzny. Nasz pokój jest rodzajem pokoju zewnętrznego, coś jak Pax Romana. Przez 400, może 500 lat panował Pax Romana, ale był to pokój pod bronią. Rzymianie podbili wtedy wiele krajów. Podobne to było do pokoju komunistycznego. Nie był i nie jest to na pewno ten rodzaj pokoju, który głosi Chrystus. Jeżeli nie jesteśmy zjednani z Bogiem, możemy mieć jedynie pokój zewnętrzny, taki jak Pax Romana. A teraz morderstwo jest nakazem dnia, zobacz o czym piszą gazety; zabijanie, zabijanie, zabijanie...
- A może to właśnie dobrobyt rozluźnia obyczaje, oddala od wiary?
- Tak, jak to się mówi, kiedy mamy pełne brzuchy, zapominamy o Bogu. I jest to właśnie część problemu. Mamy rzeczy materialne i zapominamy o Bogu, który nam je dał.
- Ojcze, zbliżają się święta Wielkanocne. Co ojciec chciałby przekazać polskiej społeczności przed tymi świętami?
- Chciałbym przypomnieć, że święta czas postu, jaki teraz przeżywamy, jest wielkim czasem łaski i pojednania z Bogiem. Poprawcie swoje życie – to wielkie przesłanie Ewangelii. Nie ma teraz znaczenia, jak świętym się jest teraz, trzeba się ciągle ulepszać i stawać się świętszym, ponieważ Jezus zaprasza nas, abyśmy byli święci, abyśmy byli podobni naszemu Ojcu Niebieskiemu. Tak, że bez względu na to jaki postęp robimy na drodze do świętości, powinniśmy ciągle nad tym pracować. Czas Wielkanocny, jest czasem, w którym Bóg przemawia do nas jak nigdy indziej...
- Dziękuję księdzu z rozmowę i życzę radosnych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Bóg zapłać!
Z ks. Peter’em Rookey rozmawiał Grzegorz Krawiec.
Ojciec Rookey o swej pielgrzymce do Medjugorie
Ojciec Rookey jak zwykle w ruchu, jak zwykle gotów jechać na drugi koniec świata, by nieść modlitwę , pomoc i pocieszenie potrzebującym. Tak się złożyło, że o swojej pielgrzymce do Polski pisał w trakcie pielgrzymki do Medjugorie . List z opisem Pielgrzymki do Medjugorie przyszedł , już nie z drugiego końca świata, ale też z zagranicy, bo z Kanady. Skąd przyjdzie następny? Bóg chyba tylko jeden może to wiedzieć, gdyż w ciągu ostatniego roku Ojciec Rookey zdążył odwiedzić już Afrykę, Australię, nie licząc już paru krajów Europy czy obu Ameryk...
Ostatnia pielgrzymka do Medjugorie zorganizowana została przez Pomocników Maryji (Mary's Helpers) z Marrero w Luizjanie. Stowarzyszenie założone 8 lat temu przez Margaret Trosclarr dla głoszenia przesłań Maryji wśród katolików świeckich. A oto, co pisze o niej sam Ojciec Mary Peter Rookey:
Cała nasza 23 osobowa grupa opuściła Waszyngton DC 9 czerwca . Samolot skierował się w stronę Holandii. Wylądowaliśmy w Amsterdamie, a stamtąd już chorwackimi liniami dolecieliśmy do Zagrzebia i Splitu. Pozostały odcinek drogi, ze Splitu do Medjugorie pokonaliśmy już autobusem.
Maryja ponoć objawiła się sześciu młodym wizjonerom po raz pierwszy 24 i 25 czerwca 1981 roku. Potem miały miejsce kolejne objawienia w tej "wiosce między górami" leżącej na obszarze Bośni i Hercegowiny. Medjugorie stało się miejscem pielgrzymek dla milionów wiernych, wiele cudów potwierdzało niezwykłość tego miejsca. My zatrzymaliśmy się w pięknym hotelu Sancta Maria. Natychmiast też odwiedziliśmy kościół św. Jakuba, aby o 10 rano uczestniczyć w Mszy św. odprawianej w języku angielskim. Całe rano odprawiane są tu msze w różnych językach, a do dyspozycji wiernych chcących przystąpić do spowiedzi św. pozostaje przez cały czas wielu księży. Nad całością czuwają Franciszkanie z Ojcem Slavko na czele.
Kiedy Najświętsza Maria Panna objawiła się tu po raz pierwszy, posługę w tutejszej parafii sprawował ksiądz Joza, więziony potem przez komunistów za pomoc wizjonerom. Teraz wielu pielgrzymów udaje się do odległej około 40 mil parafii, aby słuchać jego opowieści...
Jako pierwszą odwiedziliśmy Vickę, naszą zawsze uśmiechniętą wizjonerkę. To ona przekazała podstawowe przesłania Maryji: "Poprawcie swoje życie, módlcie się, odmawiajcie różaniec, szczególnie w środę i piątek, czytajcie Pismo Święte, uczestniczcie we Mszy św., chodźcie do spowiedzi raz w miesiącu..." Widzieliśmy też Ivankę, Mirjanę, Jakova i Mariję Pavlowić. Maria otrzymuje przesłanie Maryji 25-go każdego miesiąca. Było właśnie 25 czerwca. Maryja przekazała słowa: "Drogie dzieci, dzisiaj pragnę podziękować wam za głoszenie moich przesłań, błogosławię wam i zaprowadzę was przed oblicze syna mojego Jezusa. Dziękuję, że odpowiadacie na moje wołanie."
Każdego dnia uczestniczyliśmy we mszy anglojęzycznej o 10 rano i chorwackiej mszy o 7 wieczór.
15 czerwca celebrowałem mszę wraz z wieloma innymi księżmi przy ołtarzu. Przypomniałem sobie niektóre z cudownych wydarzeń, których byłem świadkiem podczas naszej 29-tej pielgrzymki do tego miejsca.
Heather Duncan, 30 letnia pielęgniarka z Aberdeen w Szkocji, sparaliżowana, przybyła w 1990 roku. Miała uszkodzony rdzeń kręgowy w okolicy lędźwiowej. Uszkodzenia tego doznała pomagając przy ciężkim pacjęcie 5 lat wcześniej. Odprawiałem wtedy swą posługę na cmentarzu za kościołem św. Jakuba. Po modlitwie wraz z innymi zwróciłem się do sparaliżowanej: "Nie mam srebra, ani złota, ale wszystko, co mam oddam tobie. W imię Jezusa, powstań i idź!". Wyszła ze swojego wózka inwalidzkiego i przeszła obok wszystkich zgromadzonych ludzi, odrzucając swój usztywniający gorset i popychając swój wózek przed sobą do miasta. Po tym wydarzeniu otrzymaliśmy zaproszenie do telewizji szkockiej, aby opowiedzieć o tym cudownym uzdrowieniu. BBC pokazuje ten program co jakiś czas aż po dzień dzisiejszy.
David Parkes dotarł z irlandzką pielgrzymką, podczas gdy my przebywaliśmy już ostatnią noc w Medjugorie. Znana gwiazda piłkarska, a obecnie śpiewak o sławie międzynarodowej, David przyjechał na cmentarz w 1991 roku. Zostało mu wtedy jeszcze 2 tygodnie życia. Crahn's Disease i 10 operacji spowodowało, że z 220 pozostało mu tylko 90 funtów żywej wagi. Kiedy przyszła jego kolejka (podczas Nabożeństwa Uzdrawiającego, przyp. aut.) powiedział mi: "Jestem duchowym i psychicznym wrakiem..." Odpoczywał w duchu przez 20 minut. Powstał zupełnie uleczony na duchu i ciele. Teraz jeździ po całym świecie i opowiada o swoim uzdrowieniu.
David Parkes jest teraz tu w Sault Ste. opowiada swoją historię i śpiewa podczas naszych Nabożeństw Uzdrawiających. Ten list właśnie kreślę do ciebie Grzegorz w Sault Ste. Marie w Kanadzie.
Jednego ranka wspinaliśmy się tu na Mount of the Cross, stację Krzyża osiągnęliśmy w ulewnym deszczu. Nie jeden raz zdarzyło mi się poślinąć na śliskim kamieniu... ale zawsze udało mi się wylądować na "miękkiej części mojej anatomii"!
Byliśmy też świadkami cudownego zjawiska słonecznego, bez najmniejszego uszczerbku dla naszych gołych, nie zabezpieczonych niczym oczu. Słońce tańczyło tam i z powrotem owinięte oślepiającą różową poświatą. Niektórzy widzieli też jakieś obrazy w tym nadzwyczajnym zjawisku. Niektórzy widzieli Matkę Boską.
Po mszy Św. rozmawiałem ze znanym ze swoich uzdrowień księdzem De Grandis. Uczestniczył właśnie w konwencji American Medical Association. "Doktorzy przyjęli moją rezolucję - powiedział - akceptując uzdrawiającą moc modlitwy. Nasi doktorzy wierzą - mówił dalej. Teraz musimy przekonać naszych braci księży"...
Powracamy obdarzeni wieloma błogosławieństwami Bożymi poprzez Matkę Boską z Medjugorie, Królową Pokoju. Deo Gratias!
Z modlitwą i miłością dla Ciebie Grzegorz i wszystkich w "Panoramie"
Fr. Peter Mary Rookey, O.S.M
Tekst i zdjęcia: Grzegorz Krawiec Panorama nr. 32-33/1998
Modlitwa o Cud
Panie Jezu, staję przed Tobą taki jaki jestem.
Przepraszam za moje grzechy, żałuję za nie,
proszą przebacz mi.
W Twoje Imię przebaczam wszystkim
cokolwiek uczynili przeciwko mnie.
Wyrzekam się szatana, złych duchów i ich dzieł.
Oddaję się Tobie Panie Jezu całkowicie teraz i na wieki.
Zapraszam Cię do mojego życia, przyjmuję Cię
jako mojego Pana, Boga i Odkupiciela.
Uzdrów mnie, odmień mnie, wzmocnij
na ciele, duszy i umyśle.
Przybądź Panie Jezu,
osłoń mnie Najdroższą Krwią Twoją
i napełnij Swoim Duchem Świętym.
Kocham Ciebie Panie Jezu. Dzięki Ci składam.
Pragnę podążać za Tobą każdego dnia w moim życiu.
Amen.
Maryjo Matko moja, Królowo Pokoju,
Święty Peregrynie Patronie chorych na raka,
Wszyscy Aniołowie i Święci, proszę przyjdźcie mi ku pomocy.
Panie Jezu, staję przed Tobą taki jaki jestem.
Przepraszam za moje grzechy, żałuję za nie,
proszą przebacz mi.
W Twoje Imię przebaczam wszystkim
cokolwiek uczynili przeciwko mnie.
Wyrzekam się szatana, złych duchów i ich dzieł.
Oddaję się Tobie Panie Jezu całkowicie teraz i na wieki.
Zapraszam Cię do mojego życia, przyjmuję Cię
jako mojego Pana, Boga i Odkupiciela.
Uzdrów mnie, odmień mnie, wzmocnij
na ciele, duszy i umyśle.
Przybądź Panie Jezu,
osłoń mnie Najdroższą Krwią Twoją
i napełnij Swoim Duchem Świętym.
Kocham Ciebie Panie Jezu. Dzięki Ci składam.
Pragnę podążać za Tobą każdego dnia w moim życiu.
Amen.
Maryjo Matko moja, Królowo Pokoju,
Święty Peregrynie Patronie chorych na raka,
Wszyscy Aniołowie i Święci, proszę przyjdźcie mi ku pomocy.
Odmawiaj tę modlitwę z wiarą, bez względu na to jak się czujesz. Kiedy dojdziesz do takiego stanu, że będziesz szczerze pojmował każde słowo całym swoim sercem, doznasz duchowej łaski. Doświadczysz obecności Jezusa i On odmieni całe twoje życie w bardzo szczególny sposób. Przekonasz się.