piątek, 13 lipca 2012

Święci są wśród nas – Chiara Corbella Petrillo

Bóg odbiera nam swój dar tylko po to, aby umieścić go w pewniejszym i bezpieczniejszym miejscu, a ofiarować nam to, czego sami zapragniemy. św. Alojzy Gonzaga
    
Chiara i Enrico poznali się na pielgrzymce do Medziugorja. Od pierwszego dnia nawiązała się między nimi nić porozumienia, zrodziła radość z życia wiarą oraz prawdziwa miłość. Zawarli związek małżeński w 2008 roku i już wkrótce, nie robiąc żadnych kalkulacji postanowili przyjąć nowe życie do swojej rodziny.

Jednakże już z pierwszych ultrasonografii okazało się, że ich pierwsza córeczka, Maria jest poważnie chora (anencefalia – deformacja mózgowia) i jeśli nawet urodzi się, będzie żyła bardzo krótko. Chiara odrzuciła jakiekolwiek sugestie dokonania aborcji. Po narodzinach Marii trzymała ją przez pół godziny w swoich ramionach, poprosiła dla niej o chrzest, a następnie pozwoliła odlecieć do nieba. Oto co powiedziała dwa lata temu o swojej córeczce:

„Kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy, wiedziałam że nigdy nie zapomnę tej chwili. Zrozumiałam, że jestem złączona z moim dzieckiem na zawsze. Nie myślałam wtedy o tym, że Maria będzie z nami tylko przez chwilę. Chcę powiedzieć, że te 30 min życia mojego dziecka wcale nie były dla mnie krótkie…, i że gdybym popełniła aborcję, nie mogłabym powiedzieć, że tego dnia pozbyłam się problemu. Starałabym się jedynie zapomnieć o tym dniu. Byłby on powodem wielkiego cierpienia. Tymczasem teraz dzień narodzin Marii jest dla mnie jednym z najpiękniejszych w moim życiu.” I dodała jeszcze: „Chciałabym powiedzieć wszystkim mamom, że liczy się jedynie to, że otrzymujemy w darze dziecko, a nie to ile czasu jest nam przeznaczone pozostawać z nim na ziemi.”




Po krótkim okresie oczekiwania, kolejne dziecko, tym razem chłopczyk, Dawid. Niestety także i tym razem ultrasonografie, jedna po drugiej stwierdzają najpierw brak kończyn dolnych, następnie górnych i a następnie kolejne poważne schorzenia organów wewnętrznych. Lekarze są pewni, że Dawid nie będzie długo żył. Urodził się on 24 VI 2010 i zaraz po chrzcie podążył w ślad za swoją siostrzyczką … do nieba.

Trzecie dziecko: ultrasonografie nie wydają tym razem wyroku śmierci - Franciszek jest całkowicie zdrowy. Jednakże radość ta zostaje zmącona już w 5 miesiącu, kiedy to u Chiary zostaje zdiagnozowany w jamie ustnej nowotwór złośliwy. Młoda, 28-letnia matka nie zastanawia się ani przez chwilę: „Najpierw Franciszek – potem będziemy myśleć o mnie.” Po narodzinach synka zaczyna się leczenie. Chiara poddaje się kolejnym chemioterapiom i naświetlaniom, ale okazuje się że „smok” – jak nazwała swoją chorobę posługując się określeniem zła z 12 rozdziału Apokalipsy – poczynił już spustoszenie w jej organizmie. Chiara traci wzrok w prawym oku i dowiaduje się od lekarzy o niemalże zerowych szansach na wyzdrowienie. Wie że zostało jej niewiele czasu i organizuje jeszcze jedną pielgrzymkę do Medziugorja. Wśród pielgrzymów był obecny Massimiliano Modesti, który tak wspomina te dni: „Do samego końca Chiara myślała o innych. Chciała nas przygotować na ten dzień. Nie chciała zostawiać za sobą rozpaczy i cierpienia, lecz przesłanie nadziei. W tych ostatnich dniach zadawała sobie pytanie Jak będzie wyglądał raj?” Massimiliano jest przekonany, że musiała znaleźć odpowiedź na swoje pytanie, ponieważ nie bała się niczego odchodząc z tego świata.

16 VI 2012 odbył się w rodzinnej parafii Chiary w Rzymie jej pogrzeb. Smutek rozstania, ale zarazem głęboka nadzieja i podniosła atmosfera. Ostatni sms wysłany do proboszcza:
„Nasze pochodnie są zapalone. Oczekujemy na Oblubieńca."

PS Materiał jest zaczerpnięty z bloga „W Drodze do Nieba Bram” za zgodą i aprobatą ks. Adama
Dziękuję