czwartek, 21 października 2010

Słowacki więzień.

Pewne osoby robią wymówki Matce Bożej, że nie wysłuchała ich modlitw i nie uczyniła tego, o co Ją z gorliwością prosili, czasami od lat. Pierwsza rzecz do zrobienia, to nigdy, absolutnie nigdy, nie myśleć, że nasza Matka nie interesuje się swoimi dziećmi. To by Ją okrutnie zasmuciło. Ta myśl jest niczym innym jak pokusą i przylgnięcie do niej sprawiłoby radość wrogowi! Druga rzecz to z góry podziękować za łaskę, którą Ona zamierza uzyskać u Boga przez swe wstawiennictwo.

Drogi Maryi są drogami Bożymi, a nie naszymi! Pewien przyjaciel powiedział mi żartując: „Jeśli chcesz, żeby Pan się uśmiechnął, przedstaw Mu swe plany!”

Wspaniale wyjaśnia to pewne świadectwo. Mamy rok 1950. Komuniści zdobywają władzę na Słowacji. Pewnej kwietniowej nocy zajmują klasztor salezjański i deportują z niego zakonników. Między innymi razem ze swymi towarzyszami zostaje zabrany młody, w wieku 20 lat, Anton Srholec. Anton jest seminarzystą i śpieszno mu, żeby zostać księdzem. Po nieudanej próbie ucieczki zostaje zamknięty w więzieniu w Leopoldovie. Jest sam w celi, w której może zrobić tylko 4 kroki do przodu i 4 kroki do tyłu. Dla niego to jest katastrofa. A seminarium, a kapłaństwo? Czy przez lata będzie gnił w tym więzieniu i wszystko opóźniał? Czy już nigdy nie zobaczy koloru nieba? W swej rozterce przypomina sobie słowo Ojca Bosko, które będzie dla niego ratunkiem: „Ten, kto odmawia nowennę do Najświętszej Panny, ma prawo oczekiwać cudu.”
Anton pokłada w tym całą swoją nadzieję. Z pewnością Matka Boża otworzy mi drzwi, myśli on, znajdzie sposób, żebym wyszedł! Anton odmawia nowennę, lecz nic się nie dzieje, drzwi pozostają zamknięte. Czyżby się źle modlił? Odmówił drugą nowennę z jeszcze większą gorliwością. Dziewiątego dnia drzwi ciągle nie otwierają się. Nie może powiedzieć, że strata jest po stronie Matki Bożej! Wówczas próbuje po raz trzeci. Ten sam wynik, drzwi pozostają dobrze zamknięte. Jednakże coś zmieniło się w jego sercu.

„Odczuwałem tylko bardzo głęboki pokój, wyznaje później, prawdziwe szczęście z powodu tego, że mogłem przebywać w takich warunkach. Byłem głodny aż do mdłości i wychudzony tak, że zapominałem o wszystkim, co było wokół mnie. Podczas przesłuchań byłem bity, maltretowany, upokarzany, lecz w moim wnętrzu było źródło pokoju, radości i szczęścia. Uświadomiłem sobie, że od chwili, gdy miałem Boga, było mi wszystko jedno; czy to było więzienie, czy wolność, zdrowie czy choroba, bycie biednym czy bogatym, sukces czy porażka… Miałem dużo czasu i nigdy nie modliłem się z taką gorliwością”.

Cud rzeczywiście miał miejsce, ale wcale nie taki, jaki był oczekiwany. Anton chciał być księdzem? Także Maryja chciała tego dla niego i to jeszcze bardziej niż on! W istocie, wiele lat później, gdy dla Antona w końcu otworzyły się drzwi, mógł ukończyć seminarium i zostać wyświęconym na księdza. Ale jakiego księdza! Jego lata głębokiej bliskości z Chrystusem cierpiącym w więzieniu i z Matką Bożą uczyniły z niego wspaniałego świadka! Święty uczeń ojca Bosko, który tak promieniował radością Chrystusa, że przez swą posługę dokonywał cudów.

Maryja jest silna. Trzeba uważać, gdy się do Niej modlimy, ponieważ Ona zawsze nas wysłuchuje i to ponad naszą małą wizją rzeczy! Za to według pięknego planu Bożego!

S. Emmanuel +